- Czekamy, panie Potter - szyderczy głos Mistrza Eliksirów przerwał panującą w
klasie ciszę.
Harry poczuł, jak kręci mu się w głowie tak bardzo, że zaraz chyba zemdleje.
Och, nie potrafił uwierzyć w to, że tak napisał. W teście z eliksirów! W cholernym
teście!
A teraz ten sukinsyn kazał mu to przeczytać. Przy całej klasie.
Harry zamknął oczy, modląc się, by wydarzyło się coś, co by go uratowało.
Cokolwiek!
I wtedy rozbrzmiał dzwonek.
Ulga jaką poczuł, nie da się z niczym porównać. Niemal ugięły się pod nim kolana.
Zaczął dziękować w myślach wszystkim dobrym duchom, które go wysłuchały.
- Proszę na następną lekcję opisać pełen przebieg wykonywania eliksiru Marzeń
Sennych. Dodając opis i historię wszystkich składników, charakterystyczne metody
przygotowania, opisać smak, zapach, kolor i konsystencję, historię eliksiru i sposób
działania. Na nie mniej, niż trzy rolki pergaminu.
Przez klasę przeszedł szmer niezadowolenia. Snape już dawno nie zadał im tak
długiej i żmudnej pracy domowej. Musiał być w wyjątkowo złym humorze.
Wszyscy zaczęli zbierać swoje rzeczy, sprzątać po sobie i powoli opuszczać salę.
Kiedy Harry, wciąż dziękując w duchu za ratunek, wziął swoją torbę i chciał wyjść,
przez szmer w klasie przebił się złowrogi głos Mistrza Eliksirów:
- Pan zostanie, panie Potter i przeczyta mi pan to, co pan napisał.
Harry ścisnął trzymany w ręku test. Spodziewał się tego.
Snape nie wypuściłby go tak łatwo. Nie po tym, co mu napisał.
Przełknął ślinę i zwrócił się do czekających na niego Rona i Hermiony:
- Nie czekajcie na mnie. Później chcę iść odwiedzić Lunę. Idźcie sami na obiad.
Ron pokiwał głową i poklepał Harry'ego po ramieniu.
- Trzymaj się, stary - po czym odwrócił się i ruszył w stronę drzwi, razem z resztą
uczniów. Jednak Hermiona została na miejscu. Patrzyła na Harry'ego przenikliwym,
zamyślonym wzrokiem. Później jej spojrzenie powoli powędrowało w stronę biurka,
przy którym siedział Snape, a następnie ponownie powróciło do Harry'ego.
- Tylko nie wracaj zbyt późno - wyszeptała, spuszczając wzrok, odwracając się i
szybko wychodząc.
Harry'ego przeszyły dreszcze.
"Ona się czegoś domyśla" - pomyślał z przerażeniem patrząc, jak jego
przyjaciółka znika za drzwiami.
Po co w ogóle to mówił? Nie była to zbyt wiarygodna wymówka, szczególnie, że
Luna miała dzisiaj wieczorem wyjść już ze szpitala. Ale nic innego nie potrafił
wymyślić. Chciał, by przyjaciele sobie poszli. Co innego miał powiedzieć?
Podejrzewał, że nieprędko uda mu się stąd wyjść. Utwierdzało go w tym spojrzenie
Mistrza Eliksirów, które czuł wwiercające się w jego plecy. Parzyło.
Kiedy ostatni uczeń zniknął za drzwiami, w klasie zapanowała martwa cisza.
Harry czuł, jak panika, którą przez ostatnie parę minut starał się hamować,
wzbiera w nim i przejmuje kontrolę nad jego umysłem.
Po co on to w ogóle napisał?
W tej chwili pragnął tylko znaleźć się jak najdalej stąd. Uciec. Zniknąć.
Wtedy, kiedy to pisał, nie przejmował się konsekwencjami. Działał pod wpływem
impulsu. Pragnienia.
A teraz musi stawić czoła Snape'owi. Czuł, że nie jest w stanie.
Zamknął oczy, czekając na to, co wydawało się nieuniknione.
- Spójrz na mnie, Potter.
Harry zacisnął pięści.
Powoli odwrócił się, bojąc się tego, co zobaczy.
Wstrzymał oddech, kiedy dosięgło go palące, ostre jak brzytwa spojrzenie
czarnych oczu i poszatkowało jego pewność siebie na malutkie kawałeczki.
Pozostawiając tylko strach i wstyd.
Nie odwróci wzroku! Musi się z nim zmierzyć! Inaczej zawsze będzie tylko...
dziwką Snape'a.
Harry poczuł nagle powiew gorąca. W drzwiach za nim szczęknął zamek.
Pomieszczenie rozjarzyło się na sekundę dziwnym blaskiem.
Chłopak był w stanie tylko stać i walczyć z rosnącym w nim z każdą chwilą
panicznym lękiem.
Zobaczył, jak na twarzy Mistrza Eliksirów pojawia się mroczny uśmiech.
Przełknął ślinę.
- Powtórzę swoją prośbę tylko raz, Potter. Czy możesz przeczytać mi to, co