Читаем Desiderium Intimum полностью

W tym samym czasie Harry Potter leżał skulony pod przykryciem w swoim łóżku i

nienawidził siebie każdą komórką swojego ciała.

Nienawidził swojej słabości, która skłoniła go do tego, co dzisiaj zrobił. Nienawidził

swojego ciała, które reagowało impulsywnie i niezrozumiale i nie dało się nad nim

zapanować, chociaż bardzo się starał. Nienawidził swojej słabej woli, która

poddawała się na jedno słowo, jedno zbliżenie, jeden dotyk.

Ale najbardziej ze wszystkiego nienawidził Severusa Snape'a, który potrafił to

wszystko wykorzystać i skierować przeciw Harry'emu. Nienawidził go!

* * *

- Hermionooo...

- Nie napiszę tego za ciebie! Wybij to sobie z głowy.

- Hermionooo...

Hermiona zamknęła oczy, czując, że zaraz przestanie nad sobą panować.

Siedziała razem z Ronem nad wyjątkowo długim i ciężkim wypracowaniem z

Historii Magii. Harry'ego z nimi nie było. Szczerze mówiąc, to nie pokazywał się od

wczorajszego wieczoru. Przyszedł w połowie kolacji, zarumieniony i nieobecny

myślami. Co prawda, ostatnio przez cały czas zachowywał się bardzo dziwnie, ale

przez ostatni tydzień był tak milczący i zamknięty w sobie, iż dziewczyna zaczęła się

poważnie o niego obawiać. A wczoraj podczas kolacji skubnął tylko trochę puddingu,

po czym oświadczył, że nie jest głodny i nie czekając na nich, udał się do

dormitorium. Ron powiedział, że kiedy wrócił, Harry już spał, ale Hermiona

podejrzewała, że tylko udawał, żeby uniknąć niewygodnych pytań.

Coś niedobrego działo się z nim ostatnio. Coś bardzo niedobrego. A w to wszystko

zamieszany był Snape i Hermionie bardzo się to nie podobało.

Miała swoją teorię na ten temat, ale sama myśl o tym przyprawiała ją o zawroty

głowy. Na razie postanowiła odsunąć ją od siebie jak najdalej, dopóki się nie upewni.

Modliła się, by chociaż raz okazało się, że nie ma racji.

- Hermiono, no! Pomóż mi, bo nie zdążę na trening, a chcę zobaczyć Harry'ego.

Hermiona wydęła pogardliwie usta.

- Miałeś cały wczorajszy wieczór na pisanie.

Ron jęknął przeciągle i oparł czoło o pergamin, rozmazując przy okazji to, co

właśnie napisał.

- Nie masz serca, wiesz?

- Mam za to skończone wypracowanie. W przeciwieństwie do ciebie - odparła

Gryfonka stawiając kropkę i podpisując się zamaszyście. Kątem oka dostrzegła

zrozpaczoną minę Rona. Och, jakże denerwował ją jego błagalny wzrok.

- Och, dobrze! Daj mi to! - warknęła, wyrywając mu pergamin i zabierając się za

kreślenie i poprawianie.

Na piegowatej twarzy zobaczyła jaśniejący, pełen nieopisanej wdzięczności

uśmiech.

- Kocham cię, wiesz? - wyszczerzył się Ron i zerwał się, by pobiec na trening.

Hermiona poczuła jak, wbrew jej woli, jej twarz oblewa się rumieńcem.

Och tak, niesłychanie ją to denerwowało.

* * *

- Co ty wyprawiasz, Harry? - krzyk Angeliny niósł się echem po szkolnych

błoniach.

Kolejny już raz donośny odgłos gwizdka przerwał dobrze zaplanowany atak na

bramkę i sprawił, że cała drużyna kompletnie się pogubiła. Wszyscy byli coraz

bardziej zdenerwowani. Łącznie z publicznością.

Harry kolejny już raz wleciał wprost przed szarżujących na bramkę ścigających. W

ciągu zaledwie pół godziny treningu kilka razy przeszkodził w akcji, kilka razy omal

nie dostał tłuczkiem i kilka razy przeoczył fruwającego mu praktycznie przed nosem

złotego znicza. A kiedy myślał już, że nie może być gorzej, wpadł na Katie Bell i

złamał jej miotłę.

Najchętniej uciekłby stąd najszybciej i najdalej, jak to możliwe.

To wszystko była wina Snape'a!

Harry nie potrafił się skupić nawet na tym, żeby lecieć prosto przed siebie.

Kompletnie nie panował nad miotłą.

Wściekłe spojrzenia kolegów z drużyny i rozczarowane spojrzenia osób na

trybunach skutecznie uniemożliwiały mu grę i rozpraszały go jeszcze bardziej.

Potrafił myśleć tylko o Snapie i o gorących, upojnych chwilach w schowku na

eliksiry wczorajszego popołudnia. Znowu TO zrobił. Uległ mu. Nie potrafił mu się

oprzeć. Pozwolił, by Snape przejął kontrolę nad jego sercem, umysłem i ciałem.

Był słaby. Zawsze w pobliżu Snape'a stawał się słaby i bezbronny, jakby nie miał

własnej woli, jakby nie potrafił w ogóle sprawować kontroli nad tym, co robił.

Nie rozumiał tego.

Wiedział, że Snape po prostu wykorzystuje jego słabość, a jednak godził się na to.

Więcej - sam tego pragnął.

Mistrz Eliksirów smakował tak cudownie...

Harry zamknął oczy, przypominając sobie słonawy smak pulsującej erekcji

Snape'a w swoich ustach i odgłosy przyjemności, jakie wydawał mężczyzna, kiedy

Harry go zadowalał.

Och, to było wspaniałe... Z niczym nie da się porównać uczuć, które piętrzyły w

Harrym, kiedy uświadomił sobie, że jako jedyny w całej szkole ma dostęp do takiego

widoku. Zamknięte oczy Snape'a, rozchylone wargi, chwytające łapczywie powietrze,

twarz wykrzywiona grymasem przyjemności silniejszej niż cokolwiek innego. Och,

Harry chłonął ten widok całym sobą, chcąc go dobrze zapamiętać. I teraz nie potrafił

przestać odtwarzać go w swojej pamięci. Cokolwiek robił, wciąż miał ten widok przed

oczami. Mógł uważać się za szczęściarza, że jako jedyny dostał coś, czego Snape

najprawdopodobniej nikomu innemu nie dał.

Перейти на страницу:

Похожие книги