Читаем Desiderium Intimum полностью

- Podobno ta dziwaczka Lovegood wylądowała w szpitalu?

Harry zatrzymał się niemal z poślizgiem słysząc wysoki, szyderczy dziewczęcy

głos. Wycofał się powoli za róg korytarza, postanawiając zaczekać, aż uczniowie

znikną z zasięgu jego wzroku i słuchu.

Harry poznał Pansy Parkinson po charakterystycznym zimnym, wysokim głosie.

Gryfon zamarł słysząc drugi głos, który jej odpowiedział:

- Och, oczywiście, że wylądowała. - Głos Draco Malfoya był stłumiony i niezbyt

wyraźny.

Harry ostrożnie wyjrzał za róg, ale nikogo nie zobaczył.

- Ciekawe, co jej się stało? Może w końcu ktoś zauważył, że ma coś nie tak z

głową? - Pansy zachichotała. Harry poczuł, jak oblewa go fala gniewu, a jego dłonie

mimowolnie zaciskają się w pięści. Słyszał głosy, ale nie widział nikogo.

- Och, nie. To tylko śmiertelne zatrucie, na które prawie w ogóle nie ma lekarstwa -

w głosie Dracona można było wyczuć zadowolenie.

- Skąd o tym wiesz? - Pansy była wyraźnie zaintrygowana.

- Och, nie gadaj, tylko ssij, ty dziwko! Gdybym chciał porozmawiać, nie

zdejmowałbym spodni - zirytowany głos Malfoya przerwał tę dziwna konwersację, a

Harry mimowolnie poczuł, że się rumieni, nie tylko z gniewu.

Zrozumiał. Malfoy i Pansy siedzieli w schowku nieopodal. W tym samym schowku,

w którym on i Snape...

Harry poczuł, jak jego twarz płonie. Jednak szybko przywołał się do porządku. To

nie było teraz najważniejsze.

Jego umysł ogarnęła gorąca fala podejrzeń.

Malfoy za dużo wiedział. Nie podobał mu się ton jego głosu. To on

najprawdopodobniej był winien tego, w jakim stanie była teraz Luna.

Ten mały, wredny skurwiel, który nienawidził Harry'ego do tego stopnia, że

postanowił otruć jego "dziewczynę"! Ale dlaczego napadł na Lunę? Dlaczego nie

zemścił się na Harrym?

To wszystko nie trzymało się kupy.

Harry czuł, że jego umysł staje się ciężki od natłoku myśli. Obrazy i sceny

wirowały mu przed oczami w szalonym tańcu.

Malfoy który napadł na niego w lochach.

Jego desperacki krzyk "Nie przeszkodzisz mi!".

W czym? W zemście na Harrym?

Co Harry mu takiego zrobił? Przecież nikt się tak nie zachowuje po jednym

złamanym nosie.

Wściekły wzrok Malfoya. Wściekły na Voldemorta.

Podkrążone oczy, zapadnięte policzki.

Mrok w błękitnych oczach.

A teraz Luna w szpitalu i ten pełen zadowolenia głos Malfoya.

Harry zorientował się nagle, że co sił w nogach biegnie do wieży Gryffindoru.

* * *

To na pewno on! To musiał być Malfoy! To on podrzucił Lunie ten naszyjnik!

Jestem tego pewien!

Harry zmierzał do lochów na ostatnią już tego dnia lekcję. Na Eliksiry.

Kiedy wczoraj wieczorem Harry wpadł do pokoju wspólnego, natychmiast

wyciągnął przyjaciół z łóżek i o wszystkim im opowiedział. Pomijając oczywiście

szczegół, gdzie podsłuchał Malfoya i Pansy.

Hermiona była przerażona. Ron - zbulwersowany. Czyli nic nadzwyczajnego.

Ron stwierdził, że powinni zaczaić się we trójkę na Malfoya i dać mu solidny

wycisk.

Hermiona odwołała się do kilku punktów regulaminu i poradziła, by dokładnie

przeanalizować sytuację przed przystąpieniem do jakichkolwiek gwałtownych

działań. To właśnie ona uświadomiła Harry'emu, że nie ma żadnych dowodów

obciążających Malfoya. Więcej - Ślizgon nawet jednym słowem nie potwierdził, że ma

z tym coś wspólnego. To, że wie o całej sprawie nie znaczy jeszcze, że to on jest

sprawcą.

Ale Harry nie chciał jej słuchać.

To był Malfoy i koniec! Znajdzie jakiś sposób, żeby to wyciągnąć z tego

ślizgońskiego szczura.

W całym tym wzburzeniu jego myśli zostały chociaż na chwilę oderwane od

Mistrza Eliksirów. Jednak teraz, w miarę zbliżania się do klasy, w której odbywały się

zajęcia, Harry odczuwał coraz większy niepokój.

Może wynikał on ze sposobu, w jaki wczoraj Snape niemal przywiercił go

spojrzeniem do podłogi? Może ze strachu o otrzymanie kolejnej dawki

przytłaczającej obojętności?

A ta bolała najbardziej.

Harry wydostał się z jednego bagna przygnębienia, w którym z powodu Snape'a

znajdował się przez cały tydzień, by wpaść w kolejne - dotyczące krytycznego stanu

Luny i dziwnego zadowolenia Malfoya. W tej chwili oba bagna połączyły się w jedno,

tworząc grząską, śmierdzącą breję, która wciągała Harry'ego w swą kipiącą otchłań.

Snape.

Harry zobaczył go, jak wynurza się z ciemności z powiewającą za nim peleryną.

Zadziwiające, że od pewnego czasu ten widok wywoływał w nim skurcz serca i za

każdym razem, zamiast się zmniejszać, tylko przybierał na sile. W jego obecności

Harry przestawał myśleć, jego mózg blokował się i wyrzucał z siebie tylko pojedyncze

strzępki myśli, które kiedyś tam pewnie były ważne, ale w tej chwili zupełnie przestały

mieć znaczenie wobec czegoś o wiele potężniejszego i nieokiełznanego... wobec

pożądania.

Czy Harry'emu się wydawało, czy Snape spojrzał na niego przelotnie?

Serce Gryfona podskoczyło. Ale prawie w tej samej chwili zalała je fala żółtej,

jadowitej nienawiści, kiedy tuż za Mistrzem Eliksirów zjawił się Malfoy.

Hermiona ścisnęła ramię Gryfona, jakby się obawiała, że Harry mógłby rzucić się

na Ślizgona i połamać mu wszystkie kości. Do kolekcji z nosem.

Перейти на страницу:

Похожие книги