Читаем Desiderium Intimum полностью

- Mój drogi chłopcze... - głos pani Pomfrey sprawił, że Harry niemal podskoczył. -

Tak mi przykro.

Wpadając tutaj, Harry w ogóle nawet się nie rozejrzał. Od razu przypadł do Luny.

Pani Pomfrey musiała być tu przez cały czas, ale Harry w ogóle jej nie zauważył.

Odwrócił głowę w jej stronę i zamarł.

Poczuł, jak krew uderza mu do głowy, a żołądek opada niemal do stóp.

Obok pani Pomfrey stał Snape.

Patrzył na Harry'ego.

Czarne oczy przeszywały go z taką intensywnością, iż Harry miał wrażenie, że

zaraz zacznie płonąć i zamieni się w kupkę rozżarzonego popiołu. Po raz pierwszy

od tygodnia Snape patrzył wprost na Harry'ego i to w taki sposób, jakiego Harry

nigdy jeszcze nie widział. Jakby Mistrz Eliksirów postanowił wgnieść go w podłogę.

Harry zamrugał, czując, jak to palące spojrzenie wypala rumieńce na jego

policzkach i całą siłą woli zmusił się, by oderwać wzrok.

Serce chciało wyskoczyć z jego piersi.

Zauważył, że niemal zgniótł rękę Luny.

- Pewnie chciałbyś z nią zostać - głos pani Pomfrey był czuły i dobrotliwy. To nie

był dobry znak. To oznaczało, że z Luną jest naprawdę bardzo źle. - Profesorze

Snape, może przejdziemy do mojego gabinetu? Niech Harry zostanie sam ze swoją

ukochaną. Jestem pewna, że strasznie to przeżywa.

Harry zacisnął powieki i wstrzymał oddech. Oddałby wszystko, żeby mógł w jakiś

sposób wepchnąć jej do ust cokolwiek, co powstrzymałoby ją od opowiadania o

"ukochanej Harry'ego" w obecności Snape'a!

Gryfon poczuł, że spojrzenie wypalające skórę na jego plecach, przybrało na sile.

- Skoro Potter i jego "ukochana" sobie tego życzą... - głos Mistrza Eliksirów ociekał

szyderstwem.

Harry zapragnął nagle rozpłynąć się w powietrzu. Usłyszał za sobą kroki i po chwili

trzask drzwi gabinetu pani Pomfrey.

Ogarnęło go złe przeczucie.

*

- Harry, kochaneczku!

Chłopak otworzył oczy, czując delikatne szarpanie za ramię.

- Jest już późno. powinieneś wracać do swojego dormitorium - wyszeptała pani

Pomfrey, patrząc z troską na Harry'ego.

Gryfon przeciągnął zaspane mięśnie.

- Czy wie już pani, co jej dolega?

Przez twarz pielęgniarki przepłynął cień.

- Profesor Snape uznał, że to nie jest choroba. - Na dźwięk nazwiska Mistrza

Eliksirów serce Harry'ego drgnęło. - Stwierdził, że dziewczyna była systematycznie

podtruwana. W jej dormitorium znaleźliśmy medalion zawierający esencję ze

Zmorykory. Zaklęta w medalionie trucizna przedostawała się przez skórę do układu

oddechowego Luny i systematycznie pogarszała jej stan zdrowia. Tylko profesor

Snape potrafi uwarzyć antidotum. Nic innego nie możemy zrobić, jedynie próbować

zatrzymać niszczący postęp trucizny, dopóki Luna nie otrzyma antidotum.

Harry siedział bez słowa, patrząc na panią Pomfrey szeroko otwartymi oczami.

Kiedy się odezwał, jego głos drżał:

- Pani Pomfrey, kto chciałby otruć Lunę?

- Nie wiem, kochaneczku. Naprawdę nie wiem.

Harry czuł, że podłoga wymyka mu się spod nóg, kiedy podniósł się powoli, nie

spuszczając wzroku z sinej twarzy Luny. Myśli wirowały szaleńczo w jego umyśle,

sprawiając, że Harry'emu kręciło się w głowie.

Kto chciałby skrzywdzić Lunę? I dlaczego? Przecież nie robiła nikomu krzywdy.

Kto mógłby być na tyle bezwzględny, żeby dać jej zatruty medalion?

Jak we śnie wziął z podłogi swoją torbę i powoli zaczął wlec się do wschodniej

wieży, a w jego umyśle wciąż dźwięczały słowa "otruta" i "antidotum".

Harry nagle przystanął.

A jeżeli to Snape dał Lunie ten medalion?

Nie, to niemożliwe!

A jeżeli chciał pozbyć się Luny, żeby mieć Harry'ego tylko dla siebie?

Nie, to zupełnie nieprawdopodobne! Snape nie zrobiłby czegoś takiego. Poza tym,

Mistrz Eliksirów najwyraźniej uznał, że nie chce mieć z Harrym nic wspólnego, skoro

przez cały tydzień zachowywał się tak, jakby Harry nie istniał.

Nie, to musiał być ktoś inny. Ale kto?

Komu Luna mogłaby się aż tak narazić?

Harry miał ogromną nadzieję, że Snape zrobi antidotum najszybciej, jak to

możliwe. Przecież nie może odmówić pomocy uczennicy Hogwartu.

A jeżeli tak nienawidzi Harry'ego, że nie będzie chciał pomóc jego "ukochanej"?

Gryfon zagryzł wargę.

Dlaczego Pomfrey musiała to powiedzieć akurat przy Snapie?

Mistrz Eliksirów musi zrobić antidotum dla Luny! Harry będzie musiał go

przekonać!

Nie wiedząc nawet kiedy i jak, kroki Harry'ego zmieniły kierunek i w chwilę później

był już na drodze do lochów.

Musi się pospieszyć, gdyż o tej godzinie uczniom Hogwartu nie wolno było

przebywać poza dormitorium. Na szczęście Harry przypomniał sobie, że ma w

plecaku pelerynę niewidkę, którą nosił ze sobą zawsze od czasu tego feralnego

okresu, kiedy przez cały czas musiał się przed wszystkimi ukrywać. Schował się za

pierwszym z brzegu posągiem, wyjął pelerynę i zarzucił ją na siebie. Starając się nie

robić hałasu, przemykał się szybko w stronę lochów.

Wiedział, że to nie jest zbyt dobry pomysł, ale musiał spróbować. Nie wybaczyłby

sobie, gdyby Luna umarła przez niego.

Snape był zdolny naprawdę do wszystkiego. Za wszelką cenę musi go przekonać.

Перейти на страницу:

Похожие книги