Do Harry'ego powróciło wspomnienie obrzydzenia na twarzy Snape'a i gniewu w
jego oczach.
Nie, wtedy Snape nie patrzył na niego z obrzydzeniem. Pamiętał przecież jego
płonące spojrzenie, pamiętał jego erekcję.
To był tylko głupi sen. To nie mogło być prawdziwe. Voldemort też musiał być tylko
snem. Przecież połączenie zostało zerwane w zeszłym roku. Tak powiedział
Dumbledore.
Harry zamknął oczy, próbując uspokoić oddech i bicie serca.
Uczucie niepokoju nie chciało go jednak opuścić i zagnieździło się w jego sercu
niczym pasożyt, wysysając z niego wszystkie pozytywne emocje.
Delikatnie dotknął blizny. Ból powoli ustępował i teraz był tylko wspomnieniem.
A może to też mu się przyśniło.
_______________
* "A dangerous mind" by Within Temptation
--- rozdział 07 ---
7. Stranger.
Harry przemierzał korytarze szybkim krokiem. Szata powiewała za nim, kiedy mijał
kolejne drzwi i schody, podążając wciąż w dół. Spieszył się. Lekcja Eliksirów już
prawie się rozpoczęła.
Wracał właśnie ze spotkania z Luną. Miło było się z nią zobaczyć, by chociaż na
chwile oderwać się od posępnych myśli.
Trochę się o nią martwił. Krukonka była ostatnio bardzo blada, a jej ciałem
wstrząsał dziwny, przypominający czkawkę kaszel. Chciał ją nawet zabrać do pani
Pomfrey, ale dziewczyna uznała, że w jej gardle zagnieździły się Krztuszajki
Ostropióre i jedynie Aluminiowy Medalion z kolekcji jej ojca mógłby ją uzdrowić i
jeżeli Harry nie potrafi go zdobyć, to bardzo go przeprasza, ale nie może jej w niczym
pomóc. Zapewniła go, że napisze do tatusia jeszcze tego popołudnia i, żeby Harry
się nie martwił.
Harry się jednak martwił. Podejrzewał, że medalion zrobiony z mugolskiej
substancji zwanej aluminium nie na wiele jej pomoże. Rodzina Lovegoodów miała
dziwne upodobania, jeżeli chodziło o to, co było dla nich magiczne. Dziwił się, że
Luna nie zaczęła jeszcze czcić rzeczy takich jak przepalone żarówki, a w jej uszach
nie pojawiły się kolczyki w kształcie zawleczek do otwierania puszek. Harry uznał
jednak, że nie warto wchodzić z nią w jakiekolwiek dyskusje, szczególnie, że miał
niedługo zajęcia.
Przez cały poranek obawiał się tej lekcji. I nawet spotkanie z Luną nie rozwiało
tego niepokoju. Chociaż można by rzec, że jego myśli na chwilę zostały skierowane
na inny tor. Jednak podążając wiaduktami i bocznymi uliczkami, powracały właśnie
na główna drogę wprawiając Harry'ego w stan nerwowego podniecenia.
Teraz, kiedy zmierzał do komnaty w lochach, jego serce wygrywało w piersi
serenady strachu, podsycanego obawą o przyszłość. Swoją własna przyszłość.
To miała być jego pierwsza lekcja eliksirów od... od...
Niech to szlag! Nie potrafił nawet o tym pomyśleć bez zająknięcia się i
denerwującego pieczenia na policzkach.
Pierwszy raz spotka się ze Snape'em na lekcji odkąd - Harry poczuł się przez
chwilę tak, jakby ktoś wylał mu na twarz wiadro wrzącego oleju - odkąd widział jego
erekcję i miał ją w ustach. Nie potrafił sobie wyobrazić, że będzie w stanie przeżyć tę
lekcję z obojętną maską na twarzy. Po prostu nie potrafił.
Co będzie, jeżeli Snape do niego coś powie? Co będzie, jeżeli spojrzy na
Harry'ego, a Harry przypomni sobie sytuację, kiedy to spojrzenie wbijało go w ścianę
i zapierało dech w piersiach?
Harry bał się tego, co może zrobić, ale całą siłą woli postanowił nad sobą
panować. Miał cichą nadzieję, że Snape nie będzie go zbytnio prowokował, ale ciche
nadzieje mają to do siebie, że nikt ich nie słyszy...
Kiedy Harry dojrzał w oddali zamknięte już drzwi klasy eliksirów, jego serce
załomotało.
"Cholera! Chyba się spóźniłem!" - pomyślał, przyspieszając do biegu. Wyhamował
przed drzwiami i otworzył je z rozmachem.
Odetchnął z ulgą.
Wszystkie oczy, co prawda, skierowały się n niego, ale uczniowie nie skończyli
jeszcze wyjmować przyborów. Harry rozejrzał się po klasie, zamykając cicho drzwi.
Serce Gryfona zabiło mocniej, kiedy dojrzał Mistrza Eliksirów.
Stał tam.
Ciemny, bijący chłodem posąg otulony czarną peleryną. Zawsze wyniosły, zawsze
dumny.
"I czasami nabrzmiały" - pomyślał Harry ze złośliwą satysfakcją.
Do jego mózgu dopiero po chwili dotarła informacja, że - niezgodnie z jego
przewidywaniami - Snape, zamiast ukarać Harry'ego utratą punktów i kilkoma
kąśliwymi uwagami, spojrzał na niego przelotnie i powrócił do wypisywania
ingrediencji na tablicy.
Coś było nie tak.
Harry podszedł do swoich przyjaciół, szybko wyjaśnił im szeptem, gdzie się
podziewał, jednocześnie wyjmując przybory i książki, ale druga część jego umysłu w
tej samej chwili analizowała sytuację.
Snape nie ukarał go. Nic mu nie powiedział. Ba, prawie w ogóle na niego nie
spojrzał.
Nerwowe podniecenie, które odczuwał jeszcze przed otwarciem drzwi, ulotniło się,
zastąpione gniewnym poirytowaniem.