zamaszyste. Gryfon zamknął oczy, wsłuchując się w ten odgłos.
Tylko Snape tak chodził. Dzwięk jego kroków był tak charakterystyczny, że gdyby
chłopak usłyszał je na korytarzu, zawsze wiedziałby, że to zbliża się Mistrz Eliksirów
we własnej osobie.
Kiedy otworzył oczy, widział już wyraźnie czarną sylwetkę odcinającą się od
ciemności korytarza, z którego się wyłoniła. Snape potrafił pojawić się tak, iż
wydawało się, jakby materializował się z mroku, jakby sam był ciemnością, która
przybrała namacalny kształt i ubrała go w ludzkie ciało. Jedynie jego twarz i dłonie
odcinały się nieznacznie od wszechogarniającej czerni otulającej mężczyznę.
Peleryna łopotała za nim, przywodząc na myśl zjawę, która wyłania się z czeluści
sennych koszmarów, by prześladować i ścigać swą bezsilną ofiarę, oczarowaną
groźnym pięknem nadciągającego zła.
Harry zorientował się, że wstrzymuje oddech i gapi się na Mistrza Eliksirów tak,
jakby zobaczył go po raz pierwszy w życiu.
"Co się, kurwa, ze mną dzieje?" - pomyślał wstrząśnięty, kiedy Snape zbliżył się do czekających przed klasą uczniów. Gryfon odwrócił głowę w przeciwną stronę, byle
tylko nie patrzeć na Snape'a. Nauczyciel otworzył drzwi klasy bez słowa i czekał, aż
uczniowie wejdą do środka. Gryfon wyminął Mistrza Eliksirów, przez cały czas
patrząc pod nogi, ale kiedy przechodził obok niego, silna woń składników eliksirów
zmieszana z czymś korzennym, którą emanował mężczyzna, sprawiła, że chłopakowi
zakręciło się w głowie i niewiele brakowało, a zderzyłby się z framugą.
Odprowadzany śmiechami Ślizgonów, zaczerwieniony, pospiesznie usiadł w ławce
i nie rozglądając się na boki, zaczął wykładać książki i pozostałe przybory, szpetnie
przeklinając w myślach wszystko, co podsunął mu jego rozdygotany umysł.
*
- Harry, wszystko w porządku? - zapytała Hermiona, kiedy obierali owoce Cedru
Pajęczowatego, które były jednym ze składników Eliksiru Rozciągającego, zadanego
im dzisiaj przez Snape'a do przyrządzenia.
- Tak, jasne, wszystko w porządku - odparł pospiesznie Gryfon, obierając wraz ze
skórką sporą ilość miąższu.
- Nie wyglądasz zbyt dobrze - dodała dziewczyna, patrząc na przyjaciela
zatroskanym wzrokiem.
- Szczerze powiedziawszy to wyglądasz, jakbyś miał zamiar kogoś zabić -
oświadczył Ron, patrząc ze zgrozą, jak z owocu obieranego przez jego przyjaciela
zostaje tylko pestka.
- Nic mi nie jest! - warknął Gryfon, czując, że zaraz chyba eksploduje od środka.
Dłonie mu drżały, a serce podchodziło do gardła.
Powodem tego był Snape.
Za każdym razem, kiedy Harry podnosił wzrok, widział nauczyciela
przyglądającego mu się spod wpółprzymkniętych powiek. Gryfon podejrzewał, że
mężczyzna coś planuje i strasznie go to denerwowało. Na razie nic jeszcze nie zrobił,
ale pewnie tylko czeka na okazję, by ponownie go publicznie upokorzyć.
- Auć! - syknął nagle Gryfon, wypuszczając nóż z ręki i wkładając rozcięty palec do
ust.
- Harry, pokaż to! - Hermiona wzięła jego dłoń i obejrzała głębokie skaleczenie, z
którego obficie sączyła się krew. - O czym ty ciągle myślisz, że nawet nie potrafisz
utrzymać porządnie noża? - skarciła go, a chłopak poczuł, że się rumieni. - Trzeba to
opatrzyć, bo inaczej zakrwawisz wszystkie składniki i Snape znowu cię obleje.
Harry skrzywił się z bólu. Rozcięcie rzeczywiście dawało mu się we znaki,
szczypało i paliło. Ale przecież nie pójdzie do Snape'a i nie poprosi go, żeby pozwolił
mu się zwolnić z lekcji, by mógł udać się do skrzydła szpitalnego. A jeszcze bardziej
przerażała go myśl o tym, że nauczyciel sam miałby mu opatrzyć dłoń.
- Co tu się dzieje? - zimny, stalowy głos Mistrza Eliksirów dosięgnął Harry'ego w
tej samej chwili, gdy padł na niego mroczny cień.
Chłopak zesztywniał, a jego serce zamarło, dotknięte promieniem
niewytłumaczalnego strachu.
- Panie profesorze, Harry właśnie skaleczył się w dłoń - Hermiona zaczęła
tłumaczyć widząc, iż Gryfon najwyraźniej zapomniał, jak się mówi. - Czy mógłby
pan...?
- Potter! - przerwał jej Snape, zwracając się do Harry'ego. - Jak zwykle nie
potrafisz wytrzymać bez zwracania na siebie uwagi.
Słowa nauczyciela dotarły do chłopaka dopiero po chwili, kiedy udało im się
przebić przez szum w jego uszach, przez szalone bicie serca i mgłę przerażenia,
która otoczyła jego umysł. Chciał coś odpowiedzieć, ale miał wrażenie, że język
przykleił mu się do podniebienia. Przed oczami widział czarną szatę z niekończącym
się rzędem guzików. Widział pelerynę spływającą miękko z pleców i - o bogowie! -
bladą dłoń o długich palcach wyciągającą się w jego stronę.
- Daj mi rękę, Potter - głos Mistrza Eliksirów sprawił, że Harry niemal pisnął.
Kątem oka dostrzegł różdżkę, która pojawiła się w drugiej ręce nauczyciela.
Gryfon nie był w stanie wykonać żadnego gestu, stał tylko i gapił się z przerażeniem
na wyciągniętą w jego stronę dłoń Snape'a.
Ponownie otulił go korzenny zapach i zakręciło mu się w głowie. Zupełnie nie
zdając sobie sprawy z tego, co robi, podniósł prawą dłoń, a jego wzrok powędrował w