Przełykając ślinę, odwrócił się w stronę stojącego w drzwiach Mistrza Eliksirów.
- J-ja tylko... ja mia-miałem posp-sp-sprzątać s-schowki, bo Filch m-mi ka-kazał.
Po-pobiłem M-Malfoya i McGonagal się wku-wkurzyła n-na m-mnie - paplał
bezradnie wpatrując się w podłogę i nie śmiejąc nawet spojrzeć na czarne buty
nauczyciela. - N-nie wie-wiedziałem... Mo-o-gę sobie ju-już i-i-ść, j-jeżeli...
- Zamknij się! - stalowy, groźny głos Snape'a przerwał potok słów Gryfona i
sprawił, że Harry niemal ugryzł się w język.
Tak bardzo pragnął stąd uciec. Lecz jedyną drogę odwrotu zastawiał swoją osobą
Mistrz Eliksirów i Harry wolałby tu sczeznąć, niż się do niego zbliżyć. Przez tyle dni
unikał spotkania z nauczycielem sam na sam, a teraz tak się wpakował. Zresztą i tak
nie dałby rady ruszyć się z miejsca, gdyż miał wrażenie, że jego nogi wrosły w
kamienie na których stał, a niewidzialna siła wciskała jego ciało w ścianę.
"Idź sobie, proszę! Idź stąd!" - modlił się w myślach. Jednak wydawało się, że wszystkie dobre duchy opuściły Harry'ego pozostawiając go na pastwę człowieka,
którego w tej chwili bał się bardziej, niż całego zastępu Śmierciożerców z
Voldemortem na czele.
Snape nie tyle nie zniknął, co wszedł wprost w ciemność pomieszczenia, a drzwi -
ku przerażeniu Harry'ego - zatrzasnęły się za nim rozbłyskując blado czerwonym
światłem oznaczającym interwencję magi .
Zaległa upiorna ciemność.
"On chce mnie zabić!" - pomyślał Gryfon w panice, wciskając się jeszcze głębiej w ścianę i nie będąc w stanie wykonać najmniejszego gestu. Rozglądał się w
ciemności, pragnąc ocenić sytuację, jednak nie widział zupełnie nic. Wyczuł, że
Snape się zatrzymał, a po chwili niewerbalne zaklęcie musnęło chłopaka i kilka
stojących na jednej z półek świec, zapłonęło rozedrganym blaskiem, oświetlając
ciemną postać, która zdawała się wyłaniać wprost z wszechogarniającego mroku.
Czas nagle stanął w miejscu.
Światło świec odbijało się w zimnych oczach, które patrzyły wprost na Harry'ego i
zdawały się przeszywać jego ciało i duszę, przyszpilając chłopaka do ściany i nie
pozwalając mu odwrócić głowy. Czarne kosmyki włosów opadały na szczupłą twarz o
surowych rysach, a usta zaciskały się groźnie, chociaż można było odnieść wrażenie,
że błąka się za nimi mroczny uśmiech. Harry wiedział, że gapi się z szeroko
otwartymi oczami, ale nic nie mógł na to poradzić. Do uszu Gryfona dochodziło
szalone bicie jego własnego serca i przyspieszony oddech. Krew pulsująca w jego
żyłach i ogarniające go ciepło w końcu odblokowały zamroczony umysł chłopaka i
czas ruszył ponownie.
Do Harry'ego dotarła w końcu groza sytuacji, w której się znalazł.
On i Snape. Sami. W ciemnym schowku.
Drzwi magicznie zamknięte i zapieczętowane.
"To już koniec!" - przebiegło przez myśl Harry'ego, kiedy Mistrz Eliksirów zrobił
krok w jego stronę i chłopak poczuł ten znajomy, korzenny zapach, wzmocniony
dodatkowo przez wonie składników eliksirów. Jego twarz owionął gorący oddech
nauczyciela. Czarne oczy zmrużyły się niebezpiecznie, a ciemne brwi ściągnęły.
Harry miał wrażenie, że jego serce za chwilę wyskoczy z piersi. Nogi ugięły się
pod nim, a on sam, całą siłą woli zmusił się, by odwrócić wzrok od tego ostrego,
przeszywającego spojrzenia.
W chwili, kiedy to zrobił, jakiś ciężar opadł z jego serca i lędźwi, jednak nie na
długo. Blade dłonie złapały mocno jego twarz, która brutalnie została odwrócona w
stronę surowego oblicza Snape'a.
Harry chciał umrzeć.
Zamiast tego, musiał stać przyciśnięty do ściany, czując na sobie gorący oddech i
patrząc w głębokie jak studnie oczy Mistrza Eliksirów, które zdawały się rozbierać
jego duszę na części, badając każdy kawałek i penetrując wszystkie zakamarki w
poszukiwaniu czegoś, co było ukryte głęboko w sercu chłopaka.
Harry wbił paznokcie w ścianę, próbując bronić się przed tym odzierającym go
spojrzeniem, ale jedyne, co mógł zrobić, to zaciskać zęby i starać się nie wypuścić
tego czegoś nieokreślonego, co zagnieździło się w nim i szarpiąc się oraz wyrywając,
próbowało wydostać się na zewnątrz.
Odczuwał tyle rzeczy naraz, że jego zmysły nie nadążały z rejestrowaniem ich.
Dziwny chłód ciała mężczyzny, tak blisko niego.
Gryfon zdusił jęk, kiedy silne napięcie wstrząsnęło jego ciałem.
Czarne oczy wwiercające się w jego duszę.
Pieczenie pod powiekami przybrało na sile.
Dotyk zimnych dłoni, trzymających jego twarz w silnym uścisku.
Członek Harry'ego drgnął, sprawiając, że chłopak prawie osunął się po ścianie,
przerażony reakcją swojego ciała.
Gorący, muskający jego wargi oddech.
Coś wybuchnęło wewnątrz chłopaka, sprawiając, że jęknął przeciągle, pokonany,
a w oczach poczuł łzy.
Przestał się opierać.
Oczy Snape'a rozbłysły.
Znalazł to, czego szukał.
Jedna z chłodnych dłoni wypuściła twarz Harry'ego i powędrowała w dół,
zatrzymując się przez chwilę na jego sercu, które biło tak szybko, jakby chłopak
przebiegł co najmniej kilka mil.
Gryfon zacisnął powieki, czując, że jego policzki płoną ze wstydu. Jednak, kiedy
otworzył je ponownie, nie było w nich już strachu, zażenowania, czy niechęci. W