"Jest!" - pomyślał Gryfon widząc zbliżającą się, kolorową postać z nosem
utkwionym nie w książce, lecz w wyjątkowo potępianym przez większość
czarodziejów czasopiśmie zatytułowanym "Żongler".
- Pst! Luno! - syknął Harry, chowając się za rogiem korytarza i starając się, aby
nikt go nie zobaczył. Dziewczyna przystanęła i rozejrzała się niepewnie.
- Tutaj! - Harry pomachał ręką, chcąc zwrócić jej uwagę. Luna uśmiechnęła się
swoim nieprzytomnym uśmiechem, a następnie podeszła do miejsca, przy którym
chował się Gryfon.
Chłopak złapał ją za ramię i wciągnął w cień.
- Co ty tu robisz, Harry? - zapytała Luna rozmarzonym głosem. - W pierwszej
chwili pomyślałam, że to Nargle, ale potem zobaczyłam ciebie. Często się tak czaisz
na ludzi?
- Luno - przerwał jej Gryfon, chcąc od razu przejść do rzeczy. - Chciałbym prosić
cię o pewną przysługę.
- Mnie? Och, Harry, to będzie dla mnie przyjemność. - Luna pochyliła się do niego.
- Nie proś mnie tylko, żebym pokazała ci legowiska Szaramanów Rogowatych. Są
naprawdę nieprzyjemne.
- Nie, zupełnie nie o to chodzi. - Harry prosił w myślach wszystkie siły
nadprzyrodzone o cierpliwość i wyrozumiałość. - Nie. - powtórzył dobitniej, próbując
ująć w słowa, to, co nie chciało mu przejść przez gardło. - Luno... chciałbym cię
zapytać, czy zgodzisz się zostać moją dziewczyną?
Jeżeli Gryfon spodziewał się wielkiego zaskoczenia i zawstydzonego uśmiechu,
czyli reakcji typowej dla każdej innego dziewczyny, której zaproponowałby coś
takiego, to zapomniałby, że Luna nie jest "każdą inną" dziewczyną i to, co dla innych jest typowe i zwyczajne, u niej zamienia się w coś zupełnie nieprzewidywalnego.
Jedyną reakcją Krukonki było ściągnięcie brwi i głośne westchnienie.
- Och, nie ma sprawy. Myślałam, że chodzi o coś ważniejszego.
Harry przez chwilę zastanawiał się (jak czynił to już wiele razy w przeszłości), jak
działa umysł tej dziewczyny. Luna, jako chyba jedyna osoba w całej szkole, potrafiła
wprawić go w takie osłupienie.
- Czyli... zgadasz się, tak? - zapytał dla potwierdzenia.
- Oczywiście - skinęła głową, a kolczyki w kształcie rzodkiewek błysnęły odbitym
światłem pochodni. - Chętnie poudaję twoją dziewczynę, żeby wszyscy dali ci spokój.
Harry zdumiony, wybałuszył oczy.
- S-skąd wiesz...?
- To oczywiste - przerwała mu Luna. - Nie poprosiłbyś mnie, żebym została twoją
dziewczyną, gdybyś nie musiał.
Chłopak poczuł, że się czerwieni. Zażenowany spuścił wzrok i uśmiechnął się
przepraszająco do dziewczyny. Luna odpowiedziała mu wyrozumiałym uśmiechem,
jaki posyła się trzyletniemu dziecku, które nabroiło.
Gryfon przyjrzał się uważniej stojącej przed nim Krukonce.
Luna naprawdę była bardzo ładna. Na jej wargach zawsze igrał delikatny, łagodny
uśmiech. Miała jasne blond włosy i duże, rozmarzone błękitne oczy.
Była zupełnym przeciwieństwem Mistrza Eliksirów.
"Tak, to był dobry wybór" - pomyślał Harry, uśmiechając się z zadowoleniem. Luna będzie jego dziewczyną, ludzie przestaną uważać go za geja i zboczeńca, a on sam
będzie miał na powrót normalne życie. Może nawet zakocha się w Krukonce...
Wtem brwi dziewczyny ściągnęły się, a w oczach pojawiło się zwątpienie. Luna
pochyliła się do niego i wyszeptała konspiracyjnie:
- Jeżeli mam być twoją dziewczyną... czy to znaczy, że musimy uprawiać ze sobą
seks?
- Nie! - Harry zaprzeczył gwałtownie, czując, że jego twarz płonie ze wstydu.
- Och, to dobrze - dziewczyna odetchnęła z ulgą - bo nie jesteś w moim typie.
Gryfon pomyślał, że zakochanie jednak nie wchodzi w grę.
* * *
To, że Harry Potter - Chłopiec Który Pragnie Snape'a - znalazł dziewczynę,
wywołało burzliwe dyskusje wśród uczniów.
Gryfon spodziewał się tego i był z tego zadowolony.
Drugą omawianą na korytarzach sprawą było to, że jego dziewczyną została
największa dziwaczka w szkole. Tłumaczono to sobie tym, że pewnie tylko ona
potrafi wytrzymać perwersyjne pomysły Pottera.
Kiedy Harry szedł z Luną korytarzem trzymając ją za rękę, ludzie wokół szeptali i
pokazywali ich sobie palcami. Chłopak jednak nie zwracał na to uwagi.
A przynajmniej starał się nie zwracać.
Wiedział, że początki będą trudne, ale wierzył, iż później wszystko się jakoś ułoży.
Starał się zawsze całować Lunę na oczach jak największej liczby osób. Nigdy w
jakiś intymny, głęboki sposób, o nie! Były to najwyżej delikatne, szybkie pocałunki w
policzek, a od czasu do czasu w kącik ust. Skóra Luny była słodka i ciepła, a wargi
smakowały tak jakby Krukonka przed każdym pocałunkiem zjadała torebkę kostek
najsłodszego toffi z Miodowego Królestwa.
Hermiona dowiedziawszy się prawdy o planie, była oburzona, że Harry tak
wykorzystuje biedną Krukonkę i nie pomogły nawet tłumaczenia, że Luna o tym wie,
że sama się zgodziła na taki układ. Gryfonka nie odzywała się do Harry'ego przez
resztę dnia i oświadczyła, że musi porozmawiać z Luną o jej poczuciu godności. Ron
stwierdził, że to był świetny plan, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że
Hermiona obraziła się również na niego.
Chodzenie z Luną przypominało wyprawę do bardzo nietypowego zoo