Chłopak wiedział, że wszyscy tylko czekają na jakieś przedstawienie, ale nie
zamierzał dawać im tej satysfakcji.
Złapał talerz i ze złością nałożył na niego kilka kiełbasek, tłuczone ziemniaki i
pudding. Kiedy jadł, jego skórę paliły spojrzenia rzucane przez Gryfonów, którzy
jeszcze do niedawna byli jego przyjaciółmi. Seamus i Dean ostentacyjnie odsunęli
się od miejsca, przy którym siedział Harry i co jakiś czas wybuchali śmiechem,
zerkając na niego z obrzydzeniem. Lavender i Parvati chichotały, posyłając
Harry'emu rozbawione, złośliwe uśmiechy. Ginny siedziała naprzeciw Gryfona,
jednak w ogóle na niego nie patrzyła. Wbijała wzrok w stół a na jej policzkach płonęły
rumieńce. Chłopak był jej wdzięczny, że, chyba jako jedyna, nie okazuje mu
wrogości.
Pałaszując kolację, układał w głowie sposób, w jaki mógłby do niej zagadać, ale
nic nie potrafił wymyślić. Miał ogromną nadzieję, że Ginny nie uwierzyła w te
wszystkie pogłoski o nim, które rozchodziły się po szkole lotem błyskawicy. Harry
słyszał niektóre. Wynikało z nich, że Gryfon był w dzieciństwie wykorzystywany, że
często wymyka się na schadzki z Filchem i jest niewyżytym seksualnie maniakiem,
ubierającym się w skóry, który lubi gwałcić zwierzęta i być chłostanym gałązkami
Wierzby Bijącej. Chłopak domyślał się, że połowę z tych plotek wymyślił Malfoy i jego
nienawiść do Ślizgona rosła z każdym spojrzeniem na jego bladą twarz, wykrzywioną
złośliwym uśmiechem.
Harry wiedział, że jeżeli wcześniej nie miałby żadnych problemów ze znalezieniem
sobie dziewczyny, gdyby tylko chciał, to teraz jego szanse spadły praktycznie do
zera. Z westchnieniem zerknął jeszcze raz na Ginny.
A tak długo nosił się z zamiarem zapytania jej o to...
Ginny była ładna, mądra, sympatyczna. Miała wszystko to, czego chciał każdy
chłopak i zawsze otaczał ją tłum adoratorów. Ale była siostrą Rona i dlatego Harry
nigdy nie odważył się zaproponować jej czegokolwiek. Miał tylko nadzieję, że po tym,
co wydarzyło się na lekcji eliksirów, Ginny nie znienawidziła go.
Przełykając zdenerwowanie, odchrząknął i otworzył usta, żeby się do niej
odezwać, ale wtedy płomiennoruda Gryfonka podniosła wzrok i Harry'ego zmroziło.
Ginny patrzyła na niego oczami pełnymi bolesnego wyrzutu, jakby Harry był winien
całego zła, jakie istnieje na świecie. Spojrzenie, jakie rzuciła Harry'emu wyrażało
głębokie rozczarowanie i gniew, jakby jej marzenia właśnie rozsypały się w proch.
Zagryzając wargę, Gryfon odwrócił wzrok, nie mogąc wytrzymać tego spojrzenia.
Kiedy uniósł go ponownie, Ginny już nie było.
Harry wiedział, że to nie jego wina, ale czuł się tak, jakby był najgorszą świnią na
świecie.
A więc to by było na tyle, jeżeli chodzi o jakiekolwiek plany związane ze śliczną
siostrą Rona. Już żadna dziewczyna nie spojrzy na niego bez wyrazu obrzydzenia na
twarzy.
"No, może poza jedną..." - pomyślał Harry, odwracając się w poszukiwaniu Luny.
Jego spojrzenie padło przez chwilę na stół nauczycielski i Gryfon prawie zakrztusił
się sokiem z dyni, który miał w ustach, gdy zobaczył, że czarne oczy Snape'a patrzą
wprost na niego. Zarumieniony, z gwałtownie bijącym sercem, odwrócił się
natychmiast i wbił wzrok w swój talerz.
Czy jeszcze kiedykolwiek będzie mógł normalnie spojrzeć na tego człowieka?
Za każdym razem, kiedy na niego patrzył, przed oczami stawał mu obraz Snape'a,
który widział, kiedy znajdował się pod działaniem eliksiru Desideria Intima.
W głowie słyszał swój własny głos.
Pamiętał swoją erekcję i płonące w nim pragnienie. Na samo wspomnienie
czarnych, zimnych oczu i złowrogiej aury, która wprawiała jego ciało w stan
gorączkowego podniecenia, ogarniał go żar i na jego policzki wypływał rumieniec.
Nie potrafił tego powstrzymać. Podejrzewał, że są to dalsze skutki tego przeklętego
eliksiru i modlił się zawzięcie o to, by w końcu stać się na powrót normalnym,
zdrowym nastolatkiem, który flirtuje z dziewczynami, umawia się na randki, gra w
Quidditcha i ma grono wiernych przyjaciół.
Snape to wszystko zniszczył.
- Harry, wszystko w porządku? - zatroskany głos Hermiony sprawił, że Harry
oderwał się od swych myśli.
- Coś nie tak z twoim jedzeniem? - zapytał Ron. - Wyglądasz, jakbyś miał zaraz
zwymiotować.
- Nie, wszystko w porządku. - Harry starał się, aby jego głos zabrzmiał naturalnie,
ale chyba nie bardzo mu to wyszło, ponieważ Hermiona nadal przypatrywała mu się
z uwagą.
- No to dobrze. - odparł Ron i wrócił do posiłku. Hermiona rzuciła rudzielcowi pełne
politowania spojrzenie. Prawdopodobnie pomyślała, że nawet gdyby wytrąbić mu do
ucha, że coś jest nie w porządku, to on i tak by tego nie dostrzegł.
- Jak twoja ręka? - zapytała Gryfonka, zwracając się ponownie do Harry'ego.
- Coraz lepiej - odparł chłopak spoglądając na ślady drobnych zranień,
pokrywających jego prawą dłoń.
- Całe szczęście, że Filch przełożył ci szlaban na ten weekend - powiedziała
Hermiona, oglądając rękę Harry'ego. - Inaczej nigdy by się nie zagoiła.
- Och, na pewno nie zrobił tego z dobroci serca - uśmiechnął się krzywo Gryfon. -