Читаем Desiderium Intimum полностью

Ogień i lód mieszały się ze sobą, wirowały, zmagały. Mistrz Eliksirów wyglądał jakby

walczył ze sobą, jakby w jego umyśle ścierały się dwa fronty. Jego zaciśnięta na

ramieniu Harry'ego dłoń drżała.

Ale Gryfon ledwie to dostrzegał, zbyt zaślepiony burzą, która opanowała jego własne

zmysły. Wyrwał ramię z uścisku, po czym odwrócił się gwałtownie i ruszył w stronę

drzwi. Kiedy nacisnął klamkę okazało się, że są zamknięte. Szarpnął nią kilka razy ze

złością i wtedy usłyszał:

- Twój szlaban jeszcze się nie zakończył, Potter. - Głos Severusa był dziwnie

poruszony.

- Ach, no tak - prychnął Harry, a następnie odwrócił się do mężczyzny i ruszył w

stronę fotela.

Dobrze! Napisze mu to, skoro tak bardzo tego chce!

Minął Severusa, który stał wyprostowany obok fotela, i podniósł leżące na podłodze

pióro, pergamin i atrament. Usiadł i syknął z bólu. Czuł takie kłucie, jakby ktoś wbijał

mu w tyłek szpilki. Z trudem odkręcił kałamarz i zaciskając zęby, gdyż mięśnie

ramion boleśnie dały o sobie znać, wziął do ręki pióro i zaczął pisać:

"Nie będę..."

Ręce trzęsły mu się tak bardzo, iż gdyby sam nie wiedział, co napisał, to nigdy by

tego nie odczytał. Z trudem utrzymywał pióro. Miał wrażenie, że coś próbuje

rozerwać go na strzępy od środka.

Trzask! Pióro złamało się.

Harry zamrugał, ale niewiele to pomogło. Wszystko było rozmazane. Ale udało mu

się coś zobaczyć. Cień, który padł na niego i na leżący przed nim pergamin. Wyczuł

ruch za plecami. Severus stanął za nim, a następnie pochylił się i łagodnie wyjął

pióro z jego drżącej dłoni.

- Zostaw to już - wyszeptał, odkładając je na bok.

Kark Harry'ego musnął podmuch ciepłego powietrza. Coś szarpnęło mu się w

żołądku. Coś ostrego.

- Odejdź ode mnie! - krzyknął, odsuwając się gwałtownie i starając się odepchnąć

mężczyznę. - Nie chcę... - Głos mu się załamał. Zresztą i tak nie byłby w stanie

dokończyć, ponieważ Snape złapał go za ramiona i mocnym szarpnięciem

przyciągnął z powrotem do tyłu. Pochylił się do jego ucha. Ciepły oddech ponownie

dotknął odsłoniętej szyi. Wzdłuż pleców Harry'ego przeszły ciarki. I wtedy usłyszał

niski, mroczny głos, w którym odbijało się dalekie echo silnego wzburzenia:

- Już nigdy więcej mnie nie prowokuj. Nigdy więcej nie doprowadzaj mnie do takiego

stanu. Ponieważ wtedy mogę zrobić... - urwał nagle, jak ktoś, kto zdał sobie sprawę,

że powiedział więcej, niż zamierzał. Albo nie potrafił ubrać w słowa tego, co chciał

powiedzieć. W głosie przez moment zabrzmiała sugestia lodu. Topiącego się.

Snape nie powiedział nic więcej. Zapadła cisza, w której jedynym dźwiękiem, jaki

Harry słyszał, był ciepły oddech mężczyzny tuż przy swoim uchu. Zamknął oczy.

Całe jego ciało zdawało się wibrować od rozszarpującej go złości i żalu, ale ten

równomierny, spokojny podmuch, który muskał jego szyję, działał niezwykle kojąco.

Po chwili Severus wyprostował się, a jego łagodzący oddech zniknął. Gniew

ponownie się spiętrzył i kiedy Harry miał już otworzyć oczy, poczuł delikatny dotyk

chłodnej dłoni na karku - niczym ręki tresera uspokajającego rozwścieczone zwierzę.

Pod jej wpływem targające nim emocje zaczęły powoli opadać. Z jego piersi wyrwało

się głębokie westchnienie. Palce Severusa gładziły jego szyję łagodnie,

uspokajająco. Bardzo, bardzo powoli w jego serce zaczął wlewać się spokój. Bestia

wycofywała się. Niezbyt głęboko, ale wystarczająco, by mógł w końcu głęboko

zaczerpnąć powietrza.

Mimowolnie odchylił głowę do tyłu. Chłodna dłoń przesunęła się z karku na

odsłoniętą szyję, głaszcząc ją i pieszcząc. Z gardła Harry'ego wyrwał się przeciągły

pomruk. Czuł ciepło. Było już... dobrze.

Gdyby nie miał zamkniętych oczu, zobaczyłby, że na twarz Severusa wypływa

tajemniczy uśmiech.

Tak, to właśnie prawdziwa umiejętność - doprowadzić bestię do furii, a następnie

uspokoić ją jednym, jedynym dotykiem.

Potrafią to tylko najlepsi, tylko ci, którzy posiedli wszystkie tajemnice...

...tresury.

--- rozdział 26 ---

26. The Warning

Here by my side, an angel

Here by my side, the devil

Here by my side, it's heaven

Here by my side, you are, destruction*

Kiedy Harry obudził się w czwartkowy poranek, pierwszą rzeczą, jaką odczuł, był

silny, kłujący ból otartego wejścia. Zaciskając zęby, powlókł się do łazienki i wziął

szybki prysznic, przeklinając pod nosem Snape'a i jego "sposoby nauczania". Nie chciał o tym myśleć, ponieważ nadal był zły. To, że Severus trochę go wczoraj

ułagodził nie oznaczało, że tak szybko mu wybaczy. A szczególnie, że przez niego

Harry, zamiast w weekend trenować do nadchodzącego meczu, będzie musiał

szorować kible. Nawet McGonagal nie byłaby taką wredną jędzą i nie zadałaby mu

aż tak koszmarnego szlabanu! Kiedy tylko o tym myślał, wpadał w jeszcze większą

złość. A nie mógł być zły, bo chciał się wreszcie pogodzić z Ronem i Hermioną.

A właściwie to gdzie się podział Ron?

Harry wyszedł z łazienki i rozejrzał się po dormitorium. Neville szukał czegoś pod

swoim łóżkiem.

Перейти на страницу:

Похожие книги