Przycisnął czoło do blatu, kiedy poczuł wsuwający się w niego palec. Łagodnie
skręcił i uderzył dokładnie w to miejsce, w które miał trafić. Jeszcze raz. I jeszcze. I...
Harry drżał cały. Jego skóra płonęła. Wszystko w nim pochłonął ogień. Poczuł, że
Severus pochyla się nad jego plecami i...
...i niemal w tym samym momencie świat rozbił się na tysiące kawałków, kiedy
wilgotny, gorący język dotknął jego skóry i zaczął powoli sunąć wzdłuż kręgosłupa.
Jakby krzesał iskry, które wtapiały się w jego ciało i zbierały w podbrzuszu, formując
coś tak ogromnego... Usta Harry'ego otworzyły się w bezgłośnym krzyku. Język
Severusa. Na jego skórze. Coraz niżej. Na krzyżu. Na... Merlinie!
Fala runęła, pochłaniając wszystko, co napotkała na swej drodze, łącznie ze
świadomością, zmysłami i niekończącym się, niemym krzykiem. Zatopiła napięte do
granic możliwości mięśnie, przelała się przez ciało i wytrysnęła białą pianą wprost na
blat.
Na ten jeden moment wszystko zniknęło, rozpłynęło się, przestało mieć znaczenie.
Istniała tylko przyjemność tak ogromna i tak potężna, iż z łatwością mogłaby zatopić
góry. Harry miał już wiele orgazmów, ale żaden nie dorównywał intensywnością
temu. Miał wrażenie, że jeszcze trochę i zemdleje, rozpłynie się wraz z nim.
Dopiero po pewnym czasie udało mu się wynurzyć i wciągnąć powietrze w obolałe
płuca. Napięte mięśnie zaczęły się roztapiać, ciało rozluźniało się, dryfując spokojnie
na powierzchni. Wszystko odpływało.
Harry miał niejasne wrażenie, że Severus wyprostował się, ponieważ napierający na
niego ciężar zniknął. Usłyszał zaklęcie czyszczące, które usunęło ślady ze stolika,
ale - co najdziwniejsze - nie z jego pośladków. Oddech powoli wracał mu do normy.
Ciało przestawało dygotać. Kiedy odpłynęła przyjemność i mięśnie rozluźniły się,
Harry zaczął odczuwać nieprzyjemny ból w wykręconych ramionach, napiętych
udach, wygiętym kręgosłupie i startych kolanach. Z ulgą myślał o nadchodzącym
uwolnieniu z krepujących go, magicznych więzów. Kątem oka zobaczył, że Snape
pochyla się po coś leżącego na podłodze. Odwrócił głowę akurat w tym samym
momencie, żeby zobaczyć, jak mężczyzna siada w fotelu, zakłada nogę na nogę i
zagłębia się w lekturze książki.
W pierwszej chwili pomyślał, że Severus chce się z nim podrażnić. Przecież nie
może go tutaj zostawić w takim stanie. Nie może. Prawda?
Przez kilka chwil patrzył wprost na mężczyznę w nadziei, że ta farsa za chwilę się
skończy, że Snape za moment opuści książkę, uśmiechnie się drwiąco, ogłaszając
swoje zwycięstwo i go uwolni. Jednak z każdą mijającą sekundą Harry wpadał w
coraz większą panikę.
To przecież niemożliwe! On nie może tak postąpić! Nie może go tak trzymać! Co za
wredny sukinsyn! Podły, dwulicowy...
Ledwie czuł mięśnie ramion. Uda drżały mu z wysiłku.
"Uwolnij mnie!" - wykrzyczał bezgłośnie. Próbował się poruszyć, ale magiczne więzy były silne. Nic nie mogłoby ich poluzować. Zaczął się rozpaczliwie szarpać, uderzając
głową o blat, aby zwrócić na siebie uwagę mężczyzny.
To podziałało. Severus, nie odkładając ani nie odsuwając książki, oświadczył tylko
chłodnym głosem:
- To nic nie da, Potter. Jeżeli będziesz się szarpał, tylko pogorszysz swoją sytuację. I tak się nie uwolnisz, więc radzę ci się uspokoić i z honorem przyjąć karę. Przerwałeś
mi pracę, kiedy wyraźnie kazałem ci zająć się czymś zupełnie innym, a więc uwolnię
cię dopiero wtedy, kiedy skończę to, w czym mi przeszkodziłeś.
Po tych słowach ponownie zagłębił się w lekturze.
Oczy Harry'ego otworzyły się ze zdumienia. Snape ma zamiar trzymać go tak dopóki
nie skończy... czytać? Przecież to chore! Wszystko go boli, każdy mięsień drży z
wycieńczenia, w głowie wiruje od nadmiaru emocji, jego nagie, wypięte pośladki
boleśnie pieką, a Severus ma zamiar siedzieć w fotelu przez Merlin wie ile czasu i
CZYTAĆ KSIĄŻKĘ?! I to z jakiego powodu? Dla jakichś chorych zasad!
Gdyby Harry nie był w tak skrajnej rozpaczy, to z pewnością by się roześmiał. Przez
kilka minut próbował się jeszcze szarpać w nadziei, że może jakimś cudem uda mu
się uwolnić, ale w końcu zrezygnował, zbyt zmęczony i osłabiony. Przycisnął policzek
do chłodnego blatu, zamknął oczy i zacisnął zęby, próbując wytrzymać coraz
intensywniejszy ból. Miał wrażenie, że jeszcze trochę i jego ramiona wyrwą się ze
stawów. Że już nigdy więcej nie będzie mógł nic nimi zrobić. W jego umyśle wirowała
zimna wściekłość, którą ogromny żal formował w niezwykle ostry sopel, gotów, by
uderzyć, kiedy tylko będzie miał na to szansę. Czyli wtedy, kiedy tylko Severus
popełni ten błąd i go uwolni...
Czuł, że jego policzki płoną wewnętrznym ogniem gniewu. Był upokorzony do granic
możliwości. I za co? Za to, że go pragnął! Że, do diabła, pragnął tego cholernego
drania, który
Nie miał pojęcia, ile czasu minęło. Wiedział tylko, że jest już tak obolały, że nie byłby w stanie wykonać żadnego gestu, jedynie zwijać się na podłodze i kwilić. Ale nie
mógł robić nawet tego, do cholery! Próbował myśleć o czymkolwiek, byle tylko