głowę, jakby po to, żeby Harry nie mógł się bronić ani próbować wyrwać i uciec.
Ale on nie miał zamiaru tego robić.
- Zadałem ci pytanie, Potter! - Głos Snape'a przedarł się przez otulające go opary
żaru. - Powiedz, jak bardzo ci się to podoba?
Jak miał mu odpowiedzieć, kiedy nie był w stanie składnie myśleć? Jak miał
odnaleźć swój głos pośród jęków i skomlenia, który nieustannie wydobywały się z
jego wpółotwartych ust? Jak miał wyrazić za pomocą słów tę ogromną nawałnicę,
która szalała w jego ciele?
- U-uwielbia-am to - wyjęczał w końcu, zaciskając oczy, kiedy Severus zmienił nieco
kierunek i wchodził teraz jeszcze głębiej. Ciepłe jądra uderzały o jego nagie pośladki.
- Dalej - syknął mężczyzna. Harry wyczuł w jego głosie ponaglenie, niecierpliwe
wyczekiwanie. - Chcę słyszeć, jak bardzo ci się to podoba, jak bardzo to uwielbiasz,
nawet, jeżeli wciąż się tego wypierasz.
- U-uwielbia-am kie-edy wcho-odzisz we-e mnie-e...
Uderzenie w prostatę pozbawiło go zdolności mówienia. O tak, uwielbiał to! Zrobiłby
wszystko, by to dostać! By na własnej skórze poczuć tę agresywną żądzę, zwierzęcą
brutalność, które sprawiały, że mógł tylko kwilić i eksplodować tysiącem iskier, że
pragnął wić się, rzucać, krzyczeć, że tak, chce więcej!, mocniej!, głębiej!, że
zapominał o wojnie, o przeznaczeniu, o wszystkim, co go czekało, że czuł się tak
jakby był zupełnie wolny, jakby nie był już Harrym Potterem, a jedynie swobodnym,
wibrującym od doznań jękiem rozkoszy, kimś, kto istnieje tylko po to, by odczuwać.
Prowokował Snape'a, ponieważ chciał to dostać, igrał z niebezpieczeństwem,
balansował na cienkiej lini . Teraz już rozumiał. Zawsze chciał, by Severus był milszy,
ale dopiero kiedy taki się stał, Harry miał okazję odkryć to, co zawsze siedziało
głęboko w nim...
...że wcale tego nie chce. Że zawsze, od samego początku dostawał właśnie to,
czego najbardziej pragnął. Wspomnienia odbijały się echem w jego głowie. Kiedy to
się zaczęło? A tak, przypominał sobie... te wszystkie myśli, które spychał daleko w
głąb siebie, zawstydzony nimi. Ale one zawsze tam były i czekały na odpowiedni
moment, żeby się ujawnić. Teraz pamiętał... pamiętał to niesamowite podniecenie,
kiedy pieprzył się na Snapie tuż przed pobiciem. Przypomniał sobie jak się wtedy
czuł, kiedy mężczyzna go upokarzał, przypomniał sobie tą jedną niewypowiedzianą
myśl, którą zignorował, przestraszony... I później, kiedy Severus przycisnął go do
ściany w schowku i wyszeptał mu groźbę... która sprawiła, że momentalnie stał się
twardy. Och, pamiętał to uczucie zniewolenia. I jak ostre słowa Snape'a rozpaliły w
nim taki żar, że całkowicie zapomniał o swoim wstydzie. I dziś, kiedy Severus odkrył
przed nim wszystkie karty, kiedy powiedział mu wprost to, co Harry ukrywał głęboko
w swoim sercu... w końcu zrozumiał. Niczego nie udało się przed nim ukryć. Do
cholery, znowu go przejrzał! I miał rację. Harry uwielbiał to uczucie upodlenia. Czy to
czyniło go nienormalnym? Całkiem możliwe. Ale w jakiś przewrotny sposób pasowali
do siebie. Przecież Snape lubił mieć nad nim całkowitą władzę, lubił, gdy Harry był
mu posłuszny, lubił zadawać mu ból i patrzeć, jak skomli o więcej. Severus dawał mu
to, czego pragnął, a Harry przyjmował to zachłannie. Pamiętał, jak jego druga,
mroczna strona sprowokowała Snape'a na lekcji, i jak widział wściekłość w oczach
mężczyzny, ale nie chciał ugasić lontu. Za bardzo pragnął, aby bomba wybuchła.
Ponieważ uwielbiał to uczucie wyczekiwania, tę niepewność, jaką karę otrzyma za
zniszczenia, których dokonał. Nie da się tego z niczym porównać. I Harry wiedział, że
nie potrafiłby już żyć bez tego ryzyka. I że jeszcze nie raz je podejmie.
Tak, zdecydowanie był nienormalny.
Nie wiedział, kiedy w jego oczach pojawiły się łzy. Snape miał rację. Właśnie dlatego
eliksir wskazał jego. Ponieważ właśnie on potrafił dać mu to, czego potrzebował.
- Jesteś małą, brudną dziwką, Potter.
Ogromna fala przetoczyła się przez jego ciało. Miał wrażenie, jakby po skórze,
zamiast potu, spływał mu wrzący olej.
- Powiedz to!
Harry jęknął przeciągle. Jego łzy wsiąknęły w materiał.
- Jestem...
Nie potrafił już z tym walczyć.
- ...małą...
To był jego koniec.
- ...brudną...
Stoczył się na samo dno.
- ...dziwką.
W odpowiedzi usłyszał głośny, dziki jęk mężczyzny, który pochylił się nad nim i
wbijając się w niego z jeszcze większą siłą, zamruczał mu do ucha:
- Dokładnie tak.
Harry poczuł kolejną, silniejszą niż wszystkie poprzednie, erupcję bolesnej rozkoszy.
Och, jakże to było przyjemne! Mógłby być teraz kimkolwiek, byle tylko Severus
pieprzył go tak już zawsze.
- Tak, kurwa-a... ta-ak! Właśnie-e tak! Pieprz m-mnie! Wiesz... jak to u-uwielbiam!
Och, do diabła! Seve-erusie... - Słowa same zaczęły wypływać mu z ust, jakby w jego
umyśle otworzyła się brama, przez którą wydostawało się wszystko, co było
najmroczniejsze i najbrudniejsze. - Mocniej... och tak! Chcę, żebyś m-mnie...
pieprzył, żebyś n-nigdy ze m-mnie... oooooch... nie wychodził! Zrobię wszy-ystko,
żebyś n-nie prze-estawał!
Czuł, że Severus zwalnia, tak zaaferowany przedstawieniem. Ale chwilę później