- Wracaj tu, Potter! - Harry zatrzymał się i czekał. Po chwili usłyszał jego przytłumiony głos, jakby słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. - Dobrze. Postaram się
dzisiaj być dla ciebie... milszy.
Harry nie mógł uwierzyć własnym uszom. Czyżby Snape naprawdę to powiedział?
Odwrócił się, zerkając na niego przelotnie i, jak zwykle, w chwili, kiedy spojrzał we
wbijające się w niego czarne oczy, serce zabiło mu mocniej.
Spuścił wzrok i pokiwał głową. Severus podszedł do niego i Harry zobaczył
wyciągniętą w swoją stronę szczupłą dłoń o smukłych palcach. Jego ręka niemal
samowolnie powędrowała w jej kierunku, a długie palce zacisnęły się delikatnie wokół
jego dłoni. Znajomy prąd przeszył ciało Gryfona.
Snape zaprowadził go do komnaty i wskazał ciemny fotel. Kiedy Harry usiadł,
zobaczył, że na stoliku leżał talerz z jedzeniem. Poczuł, że jego usta wypełniają się
śliną. Severus niedbale machnął ręką w stronę talerza.
- Nie byłem na kolacji, więc jeden ze skrzatów mi to przyniósł. Nie jestem głodny,
więc jeżeli chcesz, możesz się poczęstować.
- Nie, dziękuję - odparł szybko Harry. - Nie chcę zjadać twojego posiłku. A poza tym,
też nie jestem gło... - reszta zdania została zagłuszona przez niezwykle głośne
burczenie w brzuchu. Harry zarumienił się. Niemal widział kpiący uśmiech na twarzy
Mistrza Eliksirów. Zobaczył, że Snape przysuwa talerz w jego stronę:
- Masz to zjeść, Potter, albo sam wepchnę ci to do ust.
Ta uwaga sprawiła, że Harry zaczerwienił się jeszcze bardziej. Dlaczego takie uwagi,
wygłaszane przez Snape'a, brzmiały dla niego tak dwuznacznie?
- No dobrze... - wydukał w końcu. - Może kilka kęsów.
Złapał widelec i zaczął jeść, starając się nie zwracać uwagi na przyglądającego mu
się Severusa. Zanim się zorientował, pochłonął niemal wszystko. Był tak głodny, iż
wydawało mu się, że to najsmaczniejszy posiłek, jaki kiedykolwiek jadł. Miał
wrażenie, że od tygodnia nie miał niczego w ustach. Kiedy Harry zerkał na
siedzącego naprzeciwko Snape'a, mógłby przysiąc, że widział na jego twarzy
błąkający się uśmiech. Ale może to tylko cienie, wywołane przez drgające płomienie.
Kiedy skończył, odsunął talerz i wymamrotał podziękowanie. Przez chwilę panowała
niezręczna cisza. Harry bardzo chciałby powiedzieć Severusowi o wszystkim, co go
gryzło, ale nie wiedział, czy mężczyzna ma ochotę na wysłuchiwanie jego
problemów. No, ale w końcu chciał, aby Harry do niego przyszedł i żeby został. I
powiedział, że będzie miły. To zawsze był jakiś początek. Być może oznaczało, że
chce usłyszeć, o czym Harry myślał przez cały dzień. I co robił.
Czy może mu powiedzieć?
Musi. Musi się komuś zwierzyć, bo w końcu zwariuje. A nikt nie zrozumie go lepiej,
niż Snape...
- Byłem w Pokoju Życzeń - powiedział cicho, patrząc w ogień i wzdychając. -
Potrzebowałem trochę samotności. A teraz... - Zerknął na Snape'a, który przez cały
czas przyglądał mu się badawczo - ...a teraz najchętniej zostałbym tutaj. - Westchnął
ponownie, spuścił głowę i oparł ją na rękach, wplatając palce we włosy. - Kiedy
wrócę, każdy będzie się ze mnie wyśmiewał. Nie wiem, co mam zrobić. Ten artykuł...
Wszyscy go czytali i na pewno wiele osób w niego uwierzyło. Zawsze tak jest. To
samo było w zeszłym roku, kiedy wszyscy uważali mnie za kłamcę. Teraz jest
jeszcze gorzej. Teraz uważają mnie za tchórza. I może mają rację... - Harry zamknął
oczy. Po chwili podniósł głowę i spojrzał na przyglądającego mu się spod
przymrużonych powiek Severusa. - Ty też tak myślisz? Że jestem tchórzem?
Mistrz Eliksirów zamknął na chwilę oczy, a kiedy otworzył je ponownie, powiedział
niezwykle poważnym głosem:
- Podejdź do mnie, Potter.
Harry, nieco zaskoczony, podniósł się z miejsca i powoli okrążył stolik. Stanął przed
Severusem, którego spojrzenie zanurzyło się głęboko w zielonych oczach Harry'ego,
a szczupła ręka wyciągnęła się w jego stronę. Kiedy Gryfon jej dotknął, długie,
chłodne palce zacisnęły się na jego dłoni i delikatnie pociągnęły. Podążając za
wskazówkami, Harry usiadł na kolanach Snape'a, skonsternowany i całkowicie
zaskoczony. Intensywny wzrok Severusa przyciągał jego spojrzenie, niczym czarna
dziura. Kiedy Mistrz Eliksirów odezwał się po kilku chwilach, jego zazwyczaj szorstki
głos wydał się Harry'emu niezwykle łagodny:
- Myślę, Potter, że na pewno nie brakuje ci odwagi. I nie pozwól, żeby wmówiono ci
coś innego. - W oczach Severusa coś zamigotało. - Wątpię, by ktokolwiek inny
odważył się uwodzić mnie na lekcji przy całej klasie, albo wypisywał takie rzeczy w
teście.- Harry zmarszczył brwi, nie wiedząc, czy Severus mówi poważnie, czy z niego
kpi. - I wątpię także, by ktokolwiek inny odważył się zbliżyć do mnie na odległość
mniejszą niż długość różdżki. - Oczy Severusa ponownie błysnęły i Harry zastanawiał
się przez chwilę, którą "różdżkę" ma na myśli Snape. - A poza tym, Potter, jesteś chyba jedyną osobą, która nie boi się mnie prowokować. I podejrzewam, że twoja
brawura doprowadzi cię kiedyś do zguby. A jeżeli nie ciebie, to mnie z pewnością -
zakończył Mistrz Eliksirów, uśmiechając się krzywo.