Читаем Desiderium Intimum полностью

Musiał znaleźć jakieś miejsce, w którym mógłby być zupełnie sam.

Ten artykuł tylko rozdrapał ranę, która jątrzyła się w nim już od dawna. Rozdrapał i

wyciągnął na powierzchnię, uderzając w najbardziej czułe punkty. I to z taką siłą, że

ledwie mógł oddychać.

Już wiedział, gdzie powinien się udać, aby być sam.

Nie miał problemów z odnalezieniem Pokoju Życzeń. W środku panował półmrok. W

kominku trzaskał ogień, a przed nim stał duży, zielony fotel.

Wszystko wyglądało znajomo...

Zawstydził się, kiedy zorientował się, czyją komnatę mu to przypominało. Ale

najważniejsze było to, że panowała tu cisza i spokój. I nikt go tu nie znajdzie.

Opadł na fotel i zamknął oczy, wyciągając nogi w stronę ognia i odchylając głowę w

tył.

Jak oni mogli? Co sobie wyobrażali pisząc ten artykuł? Chcieli go pogrążyć?

Wyśmiać? Sprowokować? Obarczyć winą za to, co się działo? Za to, że Voldemort

wygrywał wojnę?

Jasne. Nie mieli na kogo zwalić winy. Harry widział już oczyma duszy nagłówki

kolejnych artykułów: "Sami-Wiecie-Kto i banda jego Śmierciożerców wymordowała

Mugoli. Dlaczego Harry Potter temu nie zapobiegł?", "Ministerstwo Magii zostało obalone! To wina Harry'ego Pottera!", "Sami-Wiecie-Kto wygrał wojnę. A gdzie był

Harry Potter?". Tak, to wszystko jego wina. Voldemort wygrywa - to wina Harry'ego.

Voldemort morduje - to wszystko przez niego. Czarodziejski Świat upada - Harry

znowu zawiódł. Ktoś się przewrócił i złamał nogę - kto jest temu winny? Oczywiście,

Harry.

Ale dlaczego to zawsze musi być on? Dlaczego nie dadzą mu wreszcie świętego

spokoju? Odpowiedź była zadziwiająco oczywista - bo ma bliznę na czole. To ta

blizna była jego winą. Tak jakby wypisano mu nią na czole: "Winny, winny, winny".

Winny wszystkiemu.

Zorientował się, że w narastającej złości i frustracji zaczął uderzać pięścią w poręcz.

Musiał jakoś odreagować.

Wszyscy chcieli, żeby niewykształcony nastolatek walczył z Voldemortem i całym

zastępem Śmierciożerców. Żeby znalazł jakiś sposób na pokonanie najsilniejszych i

najniebezpieczniejszych czarodziejów, jacy istnieją. Poświęciliby go bez mrugnięcia

okiem, byle tylko sami mogli uniknąć walki. To oni byli tchórzami. Chcieli, żeby Harry

Potter wygrał tę wojnę za nich, za cały Czarodziejski Świat.

Nie miał szans...

W długim, ciemnym tunelu pojawiło się maleńkie światełko. Harry przypomniał sobie

słowa Severusa. Nagle uświadomił sobie, że Snape to rozumiał. Rozumiał, że Harry

był za słaby, żeby to zrobić. I wcale tego od niego nie oczekiwał. Jako jedyny nie

naciskał go, nie zmuszał, nie wmawiał, że musi to zrobić. W przeciwieństwie do całej

reszty Czarodziejskiego Świata - nie chciał go poświęcić.

W takim świetle cała wczorajsza rozmowa nabrała dla niego zupełnie innego

znaczenia. Wtedy był zły na Severusa, że mężczyzna w niego nie wierzył. Teraz -

przepełniała go ogromna wdzięczność.

Światło na krótką chwilę odpędziło czające się w ciemności potwory, ale tunel był

długi i naprawdę mroczny. Światło nie mogło sięgnąć wszędzie...

Siedząc w ciszy i wpatrując się w ogień czuł, jak do jego serca ponownie wkradają

się cienie, kiedy przypominał sobie kolejne fragmenty artykułu. I nawet światło nie

potrafiło ich odpędzić.

Nazwali go tchórzem... Ciekawe, jak oni czuliby się na jego miejscu? Już to widział,

jak Rita Skeeter idzie walczyć z Voldemortem, wiedząc, że pewnie i tak zginie. Już

widział, jak niezwykle szlachetnie, z odwagą i dumą, poświęca swe życie dla

ratowania świata...

Tak, wyśmiewać, mieszać z błotem i upokarzać to ona potrafi, ale czy coś poza tym?

Gdyby tylko dorwał ją teraz w swoje ręce, to...

...to co, Harry Potterze? Zabiłbyś ją?

Harry wziął kilka głębokich wdechów, próbując się opanować. Już wystarczająco

ciężko było mu zaakceptować to, co go czeka - walka i, prawdopodobnie, śmierć.

Zmagał się z tym przez tyle czasu... I kiedy w końcu poddał się i pogodził z losem...

oni musieli atakować ten cienki, niestabilny most, który przerzucił pomiędzy swoimi

marzeniami, a nieuchronnym przeznaczeniem. Chcieli rozbić go w drobny pył,

sprawić, aby Harry utonął.

Nie! Pokaże im wszystkim, że nie jest tchórzem! Stanie do walki, jak postanowił!

Zrobi wszystko, by pokonać Voldemorta! Jeszcze dzisiaj musi zacząć naukę. Skoro

Snape nie chce go szkolić, to sam znajdzie sposób, żeby zdobyć potrzebną wiedzę.

Zakradnie się do działu ksiąg zakazanych i znajdzie coś, co mu pomoże.

Tak! Tak właśnie zrobi. Musi tylko zaczekać, aż zaczną się lekcje i biblioteka

opustoszeje.

***

Harry rzucił na stojący obok fotela stolik trzy ciężkie, zakurzone tomy w czarnych

okładkach. Ściągnął z siebie pelerynę niewidkę i opadł na fotel, wzdychając z ulgą.

Niemal został nakryty przez panią Pince, kiedy jedna z książek, zaczęła go usilnie

namawiać, żeby wybrał ją, bo zawiera najtajniejsze, czarno-magiczne zaklęcia.

Chętnie by ją zabrał, gdyby nie była taka gadatliwa. Kiedy sięgnął po pierwszą z

książek, poczuł ciepło w kieszeni. Przeczuwając kłopoty, sięgnął po kamień i odczytał

wiadomość.

Gdzie jesteś, Potter?

Harry zamknął oczy i westchnął.

Czyli Snape już się dowiedział, że nie ma go na lekcjach.

Перейти на страницу:

Похожие книги