Читаем Desiderium Intimum полностью

Gryfon wzdrygnął się, zbladł i spojrzał na mężczyznę z przestrachem. Znowu

ujrzał krew. W jego głowie odbiły się echem słowa:

Tym razem nikt cię nie uratuje, Potter.

Głos Severusa. Zimny, nieczuły, odległy. Obcy.

Widząc, że Snape mruży oczy, Harry szybko odwrócił głowę i spojrzał w ogień.

- Nie chcę o tym rozmawiać - powiedział, z trudem panując nad drżeniem głosu.

- Potter... - zaczął mężczyzna, ale Harry szybko mu przerwał, rozpaczliwie

pragnąc zmienić temat.

- Jak ci minął dzień, Severusie? - zapytał, starając się, by jego głos brzmiał

obojętnie. Snape zamknął usta, zamyślił się, jakby zastanawiając, czy kontynuować

przesłuchiwanie Harry'ego, ale najwyraźniej zrezygnował, ponieważ po chwili

milczenia powiedział:

- Cudownie. Dzięki mnie Gryffindor spadł w końcu z trzeciego miejsca na czwarte

w Pucharze Domów.

Sarkazm emanujący z jego głosu był wręcz namacalny. Harry skrzywił się.

- Gratulacje - odparł bez namysłu. - Myślałem, że "dzięki tobie" już od dawna

byliśmy na ostatnim miejscu.

Snape zamrugał. Harry zrozumiał, co powiedział, i natychmiast spuścił wzrok,

zakłopotany, ale jednocześnie poczuł także zadowolenie, że udało mu się zaskoczyć

mężczyznę. W jego głowie pojawiła się dziwna myśl, że odkąd zaczął dłużej z nim

przebywać, sam robił się coraz bardziej ironiczny i wygadany. W końcu musiał jakoś

bronić się przed jego atakami. Strach i złość, które towarzyszyły mu przez ostatnie

dwa dni, zaczęły wypływać teraz z niego i nie potrafił ich powstrzymać.

- Może mógłbyś przyznać nam kiedyś chociaż jeden punkt? Zapisałbyś się w

historii szkoły. Nie chciałbyś? - kontynuował, balansując na niezwykle chwiejnej i

niestabilnej fali, z której mógł w każdej chwili runąć w ciemne odmęty. - Może Neville

dostałby przy okazji zawału? W końcu udałoby ci się dopiąć swego. - Ugryzł się w

język dopiero, kiedy zobaczył niebezpiecznie groźne spojrzenie, które wbił w niego

Mistrz Eliksirów.

- Uważaj, Potter. Nie zapominaj, z kim rozmawiasz - wycedził, sztyletując go

wzrokiem.

Harry spojrzał w ogień i zarumienił się. Wzburzone fale wygładziły się, a groźba

zatonięcia została odsunięta.

- Przepraszam - wymamrotał. - To przez to, że ostatnio... - zawahał się, przełknął

ślinę i westchnął. Nie chciał już owijać w bawełnę, miał dosyć gier i podchodów. Czas

wyłożyć karty na stół. - Dlaczego tak mnie traktujesz? - zapytał wprost, spoglądając

na Snape'a. - Przez dwa dni czekałem na jakąkolwiek wiadomość, ale ty

postanowiłeś mnie ignorować. Dlaczego?

Mistrz Eliksirów zacisnął usta i zmarszczył brwi. Wyglądał, jakby zastanawiał się

nad odpowiedzią. W końcu rzekł suchym, spokojnym głosem, ważąc każde słowo:

- Miałem swoje powody, Potter.

Nie takiej odpowiedzi oczekiwał!

- Ty zawsze masz swoje powody! - wybuchnął. - A ja wciąż nic nie rozumiem!

Nigdy nie wiem, na co mogę sobie pozwolić. Nie wiem, jak zareagujesz. Nie wiem

nawet, czy mogę się teraz do ciebie przytulić i czy mnie nie odepchniesz. - Jego głos

załamał się. Zagryzł wargę i wbił wzrok w ogień. Po chwili do jego uszu dobiegł niski,

chłodny głos:

- Nie dowiesz się... dopóki nie spróbujesz.

Harry spojrzał na Snape'a. Serce tłukło mu się w piersi, a w uszach szumiało, ale

powoli sens tych słów przedarł się do jego umysłu. Sam był zaskoczony wnioskami,

które wysnuł. Czyżby Snape właśnie... przyznał, że chce, aby Harry się do niego

przytulił? Tak właśnie to zabrzmiało.

Podjął decyzję. Wstał, podszedł do Severusa i, wciąż trochę niepewny, usiadł

bokiem na jego kolanach. Objął go za szyję, wtulił twarz w jego obojczyk i westchnął

ciężko. Nie został zepchnięty, odsunięty, ani zwymyślany. Poczuł, że ciało Snape'a

napięło się. Słyszał jego przyspieszony oddech. Był tak blisko... Kiedy się w niego

wtulał, jego serce uspokajało się. Czuł się bezpieczny. Dla takich chwil warto było

walczyć.

- Nienawidzę, kiedy mnie tak traktujesz - wyszeptał cicho, pocierając twarzą o jego

szyję i wdychając gorzko-słodki aromat, który w tym miejscu był najintensywniejszy.

Wszystko, co robił, było jednostronne, ale jemu to wystarczało. Przynajmniej na

razie...

Przysunął się jeszcze bliżej i wyszeptał:

- Tak bardzo cię potrzebuję.

Przez chwilę w pomieszczeniu słychać było jedynie ich oddechy. W końcu ciszę

przerwał niski głos Mistrza Eliksirów:

- Jak bardzo mnie potrzebujesz, panie Potter?

Jak trawa potrzebuje deszczu, żeby rosnąć. Jak ziemia potrzebuje słońca, żeby

żyć. Jak człowiek potrzebuje powietrza, żeby oddychać, jak dziecko potrzebuje matki.

Jak świat potrzebuje ratunku i Chłopca, Który Przeżył, aby był ich nadzieją,

symbolem, wiarą.

- Nawet sobie nie wyobrażasz - odpowiedział cicho. Zacisnął dłonie na czarnej

szacie, pragnąc nie wypuścić jej już nigdy. Dlaczego już zawsze nie mogłoby być tak,

jak teraz?

- Przytul mnie, proszę. - Słowa same wyrwały się z jego ust. Czekał, ale nic się nie

stało. Żadnego odzewu. Odsunął się nieznacznie i sięgnął po leżące na oparciach

fotela ręce Severusa. Złapał je i delikatnie owinął wokół swojej talii. Spojrzał w

głębokie, mroczne tunele oczu mężczyzny, szukając w nich... sam nie wiedział

Перейти на страницу:

Похожие книги