Читаем Breslau forever полностью

Jako policjant Staszewski widział wiele śmierci. A właściwie jejefektów w postaci ciał - spokojnych, jakby człowiek tylko zdrzemnął się na chwilę, albo okrutnych, zmieniających twarz denata w maskę strachu lub cierpienia. Zdarzały się też jeszcze mniej ciekawe: topielcy, szubienicznicy, desperaci skaczący z okien, ofiary poparzeń... Ale nie to było ważne. Ważny był mrok. Staszewski nie bał się śmierci. Kiedyś jego poprzednia dziewczyna zrobiła mu test psychologiczny, z którego wynikało, że jest co prawda kompletnym porąbańcem, ale akurat nie boi się śmierci. Był zwykłym fatalistą, pogodzonym z myślą, że cokolwiek by robił, stanie się to, co ma się stać. Czasami wydawało mu się nawet, że ten naznaczony mu termin będzie najpiękniejszym dniem jego życia. Ciasne, oświetlone gazowymi latarniami uliczki, po których krążył, nie napawały go choćby niepokojem. Kompletnie sam o trzeciej w nocy. Uwielbiał ten ostatni bastion poprzedniej cywilizacji, oddalony od rozświetlonego nawałą elektrycznego światła miasta. Jego łuna biła zza potężnych brył kościołów, sprawiała, że liście zarośli nad rzeką lśniły srebrem, a korony drzew przypominały dekoracje w jakimś teatrze. Atmosfera niczym ze szkiców Brunona Schulza - mrok myśli, tajemnych rytuałów, znaków czegoś, co kryje się we mgle. Nie wiedział, czy coś czai się na niego w ciemności. Ale miał pewność, że coś ważnego stanie się albo dziś, albo jutro. Zwykła wrażliwość i dar obserwacji, w gruncie rzeczy nawet w tym przypadku obserwacji samego siebie, a nie jakiś tam dar przewidywania.

Zerknął na zegarek. Trzecia trzydzieści siedem. Po raz pierwszy na wyświetlaczu nie pojawiła się trzynastka. Uśmiechnął się lekko. Najbliższa brama również nie nosiła tego numeru, nie znajdował się też na trzynastym piętrze, Mariola nie ustawiła programu w telewizji, ani nawet pralki na trzynastkę. Po raz pierwszy od momentu, kiedy zaczął to przedziwne śledztwo. Wyjął z kieszeni palmtopa i sprawdził w sieci strefy czasowe. W USA, na Zachodnim Wybrzeżu, musiała być teraz osiemnasta trzydzieści siedem. Idealna pora. Podyktował aparatowi telefonicznemu numer.

- Good evening. What can I do for you? - odezwał się głos, który pasował do lokaja w tanim filmie o burżuazji.

- Hallo. I’m a police officer from Poland. Could I speak to mister Wasiak?

- I’ll check this, sir. Please, wait.

Ani chybi lokaj, przemknęło Staszewskiemu przez głowę. Na szczęście nie musiał czekać długo.

- Wasiak, słucham.

Tym razem ochrypły głos należał do kogoś raczej nawykłego do wydawania poleceń niż ich słuchania.

- Witam serdecznie. Nazywam się Staszewski i jestem policjantem, który...

- To w pana imieniu tamten gość dał ogłoszenie? - przerwał mu Wasiak.

- Tak.

- Śledztwo w sprawie klasztoru?

- Tak.

- No to pytaj pan, o co pan chce.

Tak zaskoczył Staszewskiego, że ten nie mógł przez chwilę zebrać myśli.

- Mmmm... Jak się nazywał ten oficer, którego dokooptowaliście z Miszczukiem do śledztwa?

- Borowicz. A skąd pan w ogóle o tym wie?

Transatlantyckie łącza były bezbłędne. Staszewski słyszał oddech Wasiaka. Nawet tykanie jego staromodnego zegara.

- Przeczytałem wszystkie panów akta. A ponieważ nagle ich styl diametralnie się zmienił i stał się... mmmm... bardziej fachowy, to wydedukowałem, że dobrali panowie jakiegoś profesjonalistę.

- Aha. - Po raz pierwszy w głosie Wasiaka można było usłyszeć cień szacunku. - On wymyślił naszą ucieczkę. On napisał parę papierów, przystawił pieczątki, podrabiał, co mógł. Tylko raz chciał, żebym jeden list napisał własnoręcznie. Nie wiem po co.

Staszewski wiedział po co. Z całą, całkowitą pewnością.

- Mogę to panu wyjaśnić - powiedział.

- Naprawdę?

- Tak. W ten sposób Borowicz zostawił dla mnie ślad.

Wasiak zawahał się, szepcząc coś niezrozumiałego.

- Dla pana? - dodał głośniej.

- Dla kogoś, kto będzie dalej prowadził to śledztwo. Chodziło o to, żeby rozpoznać charakter pisma i porównać daty. Pan napisał list po swojej „śmierci”. I to skłoniło mnie do tego, żeby pana szukać.

Nastąpiła dłuższa chwila ciszy.

- Nie domyśliłem się tego - głos Wasiaka stał się już prawie sympatyczny. - Ale ma pan rację. Chciał, żeby ktoś dokończył sprawę.

- Czy w związku z tym mógłby pan opowiedzieć wszystko po kolei?

- O tym, czego nie ma w aktach? Tak. Tylko niech mi pan najpierw powie, dlaczego pan się tym zainteresował po latach?

Staszewski nie miał pojęcia, czy mówić całą prawdę.

- Wie pan, właściwie przypadkiem. Kiedyś, będąc w Niemczech, zetknąłem się z Kugerem - Sławek przypisał sobie znajomość Ziemskiego. Wasiak i tak nie mógł tego sprawdzić.

W głosie Wasiaka zabrzmiało autentyczne zdziwienie.

- Z Kugerem? To on jeszcze żyje?

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк