Читаем Breslau forever полностью

Staszewski ponownie klepnął się w policzek, przerywając połączenie. Odruchowo zerknął na zegarek. Trzynasta trzynaście. Westchnął.

- Kto to był? - indagowała Mariola. - Coś ważnego?

Patrzył prosto na nią, ale jakby jej nie widział. Myślami błądził gdzieś daleko. Otrząsnął się dopiero po dłuższej chwili.

- Czy zwróciłaś uwagę, że ilekroć spojrzę na zegarek, to zawsze musi tam być trzynastka? Dziesiąta trzynaście, dwunasta trzynaście, dwudziesta trzynaście...

- Oj, przestań.

- Nie o to chodzi. Masz swojego discmana?

- Tak. - Sięgnęła do plecaka.

- Sprawdź, na którym utworze go wczoraj zatrzymałaś.

Włączyła urządzenie i zerknęła na ekran.

- Na trzynastym.

- To zobacz jeszcze, który utwór leci właśnie na twoim iPod-zie i numer stacji radiowej w nim ustawionej.

Siedzieli nieruchomo, patrząc na siebie.

Powtarzalność sytuacji.

* * *

Mimo obaw Borowicza ich dokumenty sprawiły duże wrażenie na polskiej granicy. Pociąg przetrzepano dosyć pobieżnie - tylko dwie osoby skute kajdankami poszły do strażnicy SOK-u. Już trzy godziny później pociąg mógł przejechać do radzieckiej strefy okupacyjnej. Rosjanie jednak w ogóle nie interesowali się obsługą lokomotywy. Niepotrzebnie przygotowali trzy butelki bimbru i kosztowności wyprute z płaszcza Borowicza. „Raboczije” nie były najwyraźniej tym, co rekiny lubią najbardziej. Pociąg trzepano przez jedenaście godzin. Kilkunastu pasażerów, ustawionych dwójkami, musiało udać się do dworcowej komendantury. Ruszyli dalej w środku nocy. Do Wschodniego Berlina dotarli nad ranem.

Zwinęli się z lokomotywy bez słowa. Najpierw toaleta. Nie bez trudu odnaleźli dworcową ubikację, gdzie mogli nareszcie zmyć węglowy pył i przebrać się w cywilne ciuchy. Drelichy upchnęli w plecakach. Zbiegli do tunelu szerokimi schodami. Kiedy wyszli na zewnątrz, niczym nie różnili się od koczujących wokół podróżnych usiłujących załapać się na jakikolwiek pociąg. Zaciekawieni rozglądali się wokół. Berlin właściwie przypominał Wrocław. Morze gruzów. Gdzieniegdzie tylko w miarę całe budynki. Wszędzie panoszyli się Rosjanie, z tą jednak różnicą, że miejscową ludność traktowali jak wrogów, nie tak jak Polaków w mieście, z którego uciekli.

Doskonała znajomość niemieckiego pozwoliła Borowiczowi błyskawicznie zorientować się, jak dojść do zachodniej części Berlina. Trochę pobłądzili pośród ruin. Niektórych odcinków po prostu nie udało się sforsować. Minęło południe, zanim zobaczyli pierwszego amerykańskiego żołnierza.

- No, tośmy prawie wolni - wysapał zmęczony Wasiak.

- Z naciskiem na „prawie”. - Borowicz też ledwo zipał.

Usiedli na jakimś zwałowisku i zajęli się suchym prowiantem. Nie mieli wody. Wasiak pociągnął dwa wielkie hausty bimbru.

- No co ty? - obruszył się Borowicz. - Walutę pijesz?

- Eeee... Wątpię, żeby Amerykańcy byli w stanie przełknąć takie świństwo.

- No fakt. - Zabrał koledze butelkę i też pociągnął z gwinta. - Musimy gdzieś znaleźć wodę.

- Chyba w rzece.

Nieludzko zmęczeni ruszyli dalej. Mijali coraz bardziej okazałe instalacje wojskowe zachodnich aliantów. Najpierw wielkie namioty rozbite w parkach, potem blaszane baraki, a nawet pospiesznie wyremontowane budynki dawnej Rzeszy. Wreszcie ujrzeli cel swojej podróży. Amerykański park samochodowy. Podeszli do wielkiej ciężarówki, z której robotnicy wyładowywali worki z mąką. Borowicz zagadał kierowcę swoją szkolną angielszczyzną, kalecząc ją okrutnie.

- Do you want a cigarette?. - Wyciągnął w kierunku tamtego dłoń z paczką playersów.

- A smokie?. Nope.

- Co ona gada? - włączył się Wasiak.

- Nie wiem. Nic nie rozumiem.

Podjął jednak dalszą konwersację:

- We want to go to France.

- Germans?

- No, no, we are from Poland.

- Ou, POWs?

- No co on gada? - niecierpliwił się Wasiak.

- Nie mam pojęcia. Kompletnie go nie rozumiem.

- Może on mówi po amerykańsku?

- Cholera go wie. - Borowicz wyciągnął z kieszeni dwie złote dwudziestodolarówki. - We have this.

Kierowca zerknął po raz pierwszy z pewnym zainteresowaniem.

- So?

- We want to take a travel to the France.

- Copy you.

- And we have this too. - Borowicz wyjął spod płaszcza złoty naszyjnik. - France - powtórzył.

- To the first checkpoint only.

- No. Please, help us. We want go to France.

- Roger that. I’ll show you something. Just wait.

Kiedy odszedł, Wasiak znowu się dopytywał.

- No co on zalewa?

- Powiedział, że ma na imię Rodżer. I mamy czekać na... nie wiem. Na coś. - Borowicz zapalił papierosa. - On strasznie bełkocze.

- Jezu, chyba nie wyda nas Ruskim?

- Spokojnie, nie z takich transportów się uciekało.

- Z Kołymy nie uciekniesz.

Ich wątpliwości rozwiał poprawny, choć z silnym akcentem język polski.

- No, chłopaki - powiedział kierowca. - Co? Znudził się wam komunistyczny raj?

- Tak jakby - odparł Wasiak. - Nie da się ukryć.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк