Читаем Breslau forever полностью

Pamiętnik Grunewalda? To chyba będzie interesujące. Ciekawe, od czego się to wszystko zaczęło...

* * *

Kuger kuśtykał z celi więzienia śledczego do pokoju przesłuchań. Miał tylko jedną rękę. Opierał się na kuli, bo teraz miał też tylko jedną nogę. Na szczęście dwaj strażnicy nie wyzłośliwiali się i usiłowali go podtrzymać. Dotarł do pokoju przesłuchań.

Pozwolono mu usiąść, co przyjął z ulgą. Miszczuk i Wasiak z marszu potraktowali go srogo.

- No i co macie na swoje usprawiedliwienie, Kuger? No co?

Pani tłumacz ledwie się wyrabiała. Znała jedynie szkolny niemiecki.

- Jak wam się usprawiedliwić, Kuger? - tłumaczyła. - Co wam teraz powiedzieć?

- Ja tam nie wiem. - Zamyślił się. - Co mam wam powiedzieć?

- On nie chce nic powiedzieć - tłumaczyła na polski.

- No to powiedz mu, że zrobimy z nim jak polskie gestapo! - wrzasnął Miszczuk.

Przetłumaczyła.

- Zrobią z tobą jak polskie NKWD - tak to brzmiało w jej wersji. Widać też czegoś doświadczyła w życiu.

Kuger się przestraszył.

- Ja nic nie wiem! - krzyknął. - Ja prosty policjant. Nie wzięli mnie na wojnę, bo jakiś Ślązak rękę mi okaleczył. A potem ruski bombowiec nogę urwał! Jestem... Byłem - poprawił się - zwykłym policjantem. Tak jak i wy.

Tłumaczka była niezła:

- On mówi, że był bombowcem, a z was to zwykłe policjanty.

- Nie żadne policjanty - wydarł się Miszczuk. - My jesteśmy z Milicji Obywatelskiej!

Kobieta dawała z siebie wszystko:

- On mówi, że nie są z policji, tylko... tylko... z pospolitego ruszenia.

- Boże. Nie rozumiem.

- No... - Nie mogła się skupić. - Aufstand. Powstanie. „Hej, kto Polak, na bagnety!” - usiłowała mu wytłumaczyć, śpiewając.

Nie pojął.

- Jakie bagnety? Przecież wygraliście wojnę.

- No, nie rozumiesz? - Zanuciła znowu: - „Strzelcy maszerują, ułani werbują... zaciągnę się!”.

- Kompletnie nic nie rozumiem.

Przetłumaczyła:

- Absolutnie odmawia współpracy. Jest zagorzałym nazistą i powiedział, że Hitler zwycięży.

Miszczuk pokręcił głową.

- Nie powiedział. Może jestem i głupi, ale nawet ja wiem, jak się mówi „Heil Hitler”. On w ogóle nie użył słowa „Hitler”.

Włączył się Wasiak:

- Spytaj go, jak długo ślęczał nad tą sprawą z Grunewaldem.

Przetłumaczyła:

- Oni pytają, jak długo kochałeś się z Grunewaldem.

Kuger oniemiał.

- Przepraszam, co?! Nigdy nie kochałem się z mężczyzną. Jestem protestantem. Człowiekiem wierzącym. Ja? Z Grunewaldem?

- Co on mówi? - dopytywał się Wasiak.

- Mówi, że nie walczył pod Grunwaldem. I nie można go o to oskarżyć. - Tłumaczka zamyśliła się na chwilę. I dodała: - Cholera. On może mieć rację. Przecież to dość dawno było. Myślicie, że można żyć aż tyle lat?

Miszczuk się zdenerwovał. Wasiak ukrył twarz w dłoniach.

- Dziewczyno, gdzieś ty się uczyła niemieckiego?

- No, w Związku Radzieckim. Wywieźli całą rodzinę i pojechaliśmy do kołchozu. Szczęście mieliśmy. Bo innych wieźli... - zawahała się - no, wiecie gdzie.

Obaj skinęli głowami.

- No i w tym kołchozie poznałam takiego profesora. Buraki wykopywał. To był światowej sławy profesor od germanistyki. Jakieś prace wypisywał o niemieckiej poezji. No, ale był Rosjaninem, a ja po rusku słabo rozumiem. Jak nas razem dali do wożenia gnojowicy, to mnie trochę nauczył. No i tyle umiem. - Spuściła oczy. - Żadnych szkół nie kończyłam.

- Wszystko jasne. - Miszczuk zapalił camela i nagle w porywie litości wetknął go w usta Niemca. Ten przyjął papierosa tak skwapliwie, że Miszczukowi zrobiło się głupio. Odkroił grubą pajdę z czerstwego bochenka, który przysłali mu dawni sąsiedzi z rodzinnej wsi. Posmarował solidnie słonym amerykańskim masłem i podał Niemcowi. Kuger nie wiedział, czy najpierw palić, czy jeść. Robił obie rzeczy naraz. Co, zważywszy, że miał tylko jedną rękę, zakrawało na wyczyn świata.

- Nie dojdziemy do niczego. - Wasiak wstał i podszedł do okna. Zerknął na strażników. - Odprowadzić więźnia!

Jeden z nich zaczął się szarpać z drzwiami.

- Coś się zepsuło w zamku, panie sierżancie! - zameldował.

- Ja wam pokażę - wybełkotał Kuger z pełnymi ustami. - Tu jest zapadka, która zatrzaskuje drzwi, jak ktoś włączy przycisk alarmowy w biurku. Chyba ktoś z was włączył przypadkiem kolanem. Ja wam zaraz wszystko pokażę.

- Co on mówi? - spytał Miszczuk.

- Że mi wszystko pokaże! Ale ja nie chcę widzieć! - Tłumaczka obróciła się na krześle. - Jestem kobietą.

Wasiak załamał ręce. Miał tylko podstawowe przeszkolenie w milicji, ale powiedział:

- No, na zboczeńca to on mi nie wygląda. Podprowadzić więźnia do drzwi.

Kuger, niesiony właściwie przez dwóch strażników, odblokował drzwi błyskawicznie.

- Teraz wyje syrena na wartowni, ale to też da się wyłączyć.

- Co on mówi? Tłumacz.

- On mówi, że teraz będzie wyć.

- Jasna cholera. Czemu chce wyć? Daliśmy papierosa, daliśmy chleb, nie biliśmy... Czemu chce wyć?

- On mówi, że syreny śpiewają. Nie! - kobieta zreflektowała się nagle. - Syrena wyje.

- Faktycznie - dodał jeden ze strażników. - Słychać wycie z oddali.

- Dobra - przerwał Miszczuk. - Jeśli powie, jak to wyłączyć, to dajcie mu paczkę cameli, zapałki i chleb.

- Zaraz - włączył się Wasiak. - A skąd on to wszystko wie?

Перейти на страницу:

Похожие книги