Читаем Breslau forever полностью

- Czemu nie? Ciekawy jestem, jakie bomby Amerykanie zrzucą na Japonię, i to niepodczepione do baloników. - Kuger wyjął z szuflady atlas świata i zaczął kartkować. - No, Tokio to wiadomo, a potem najbliżej mają Hiroszimę, Nagasaki i parę innych. Zobaczymy, co wybiorą. Ale u nich też koszty się liczą. Pewnie polecą najbliżej.

- Tak, tak. - Grunewald przysiadł na krześle dla przesłuchiwanego i też przyjął minę kpiarza. - Amerykanie przyjdą też do Niemiec. Maszerując po dnie oceanu! - Ryknął śmiechem.

- A po co maszerować? Nie lepiej przypłynąć statkiem?

- Nasze U-Booty ich masakrują!

- To niech się jeszcze nauczą latać, żeby masakrować ich samoloty.

- Mein Gott! Że ciebie jeszcze nie aresztowali. To jakiś cud.

- Wierzę w cuda. A poza tym, jeśli w moim własnym kraju nic złego nie zrobiłem, to dlaczego mam się obawiać aresztowania? Jestem zwyklaczkiem, który łapie złodziei. Taka praca.

- Obrażasz Führera!

- Mówisz o tym idiocie Hitlerze? Który nas w miazgę wprowadził? Przepowiadałem ci... Ale mi nie wierzyłeś. Mam go w dupie.

- Ciiiii... Naprawdę cię aresztują. - Grunewald przestraszył się tego, co mówił Kuger.

Przyjaciel wzruszył ramionami.

- Naprawdę sądzisz, że tu jest podsłuch? Skoro jesteś prawomyślnym nazistą, to czego się boisz?

- Zwariowałeś.

- Odpowiedz.

Grunewald wstał z krzesła i zaczął krążyć po pokoju. Trzęsącymi się rękoma zapalił papierosa. Nie udzielił odpowiedzi.

- Chcesz poznać treść listu od berlińskiego profesora? - spytał, żeby odwrócić uwagę od idiotycznego i niebezpiecznego tematu dyskusji.

- Chcę.

- Otóż po paru tygodniach odpisał mi, że jest możliwy wybuch „od środka człowieka”. Wystarczy wziąć do ust nadmanganian potasu i wypić kwas siarkowy.

- O Matko Święta! - Kuger o mało nie rozwalił sobie głowy, uderzając nią w akta, które miał na biurku. - Wyobrażasz sobie człowieka, który je nadmanganian i pije kwas? Miałby fioletowe usta i poparzone podniebienie. A niczego takiego nie stwierdziliśmy.

- Można jeszcze połknąć jakiś środek wybuchowy. Efekt będzie jeszcze większy.

- Boże! Obawiam się jutrzejszego jadłospisu w naszej stołówce. „Na śniadanie dynamit. Na obiad granaty okraszone angielskim plastikiem, a na deser kompot z nitrogliceryny”. To może być smaczne. Jeśli dodadzą trochę miotaczy ognia, będzie całkiem nieźle. I ciepło.

- Przestań wreszcie kpić.

- Chyba źle myślisz, Albercie. - Kuger strzelił palcami. - Popatrz na jedną rzecz. Skoro nie mieli takich śladów na ciele, to...

- To może łykali w szklanych kapsułkach?

- Tak. I później walili się pięścią w trzewia, żeby rozwalić kapsułki, zanim je wysrają. - Siedział jak pomnik, kompletnie nieruchomo.

- A ty co myślisz?

- Myślę, że powinieneś się skupić na powtarzalności spraw. Oni wszyscy robili to samo. Nie dość tego: w każdej sprawie powtarzały się te same zdarzenia. Te same zdania. Te same słowa.

- Skąd możesz wiedzieć, co mówili?

- No przecież przesłuchiwałem świadków.

* * *

- Przesłuchałem wszystkich, których mogłem - pieklił się Staszewski przed Mariolą. - I nic, nic, nic.

- O tak. Zły mężczyzna. - Przytuliła go i pocałowała. - Zły, zły, zły. - Głaskała po głowie. - A kiedy jesteś zły, to jesteś dobry w seksie. - Roześmiała się. - I całkiem mi się to podoba. - Nowy uśmiech. - Może założyć jakiś ekstra gorsecik?

- Nie mogę rozwiązać tej sprawy.

Wstała z łóżka. Nawet bez gorsetu wyglądała nieprawdopodobnie.

- Rozwiążesz ją - powiedziała zupełnie poważnie. Zasalutowała do gołej głowy. Powtórzyła znany slogan: - Jak nie ty, to kto? Jak nie dziś, to kiedy?

Oddał salut.

- Rozkaz. Rozwiążę tę sprawę.

Obydwoje na golasa rzucili się do Internetu. Jej pełne, podrygujące piersi strasznie rozpraszały, ale już po kilku sekundach znaleźli właściwy adres w przeglądarce. Staszewski wystukał numer w telefonie. Dodzwonili się chyba do Gdańska.

- Dobry wieczór, panie profesorze. Sławomir Staszewski z policji.

- O Matko Święta! Znaleźliście mój skradziony rower? Głos po drugiej stronie był pełen ekscytacji i niedowierzania połączonego z podziwem.

- Nie, nie, nie. My w innej sprawie.

- Z całą stanowczością stwierdzam, że nie miałem wtedy więcej niż siedemdziesiąt kilometrów na godzinę. Wasze radary są wadliwe!

- My nie z drogówki. - Oboje stali przy telefonie przełączonym na tryb głośnomówiący. - Mamy do pana takie pytanie. Jak się wysadzić od środka?

Wyraźnie słychać było przełknięcie śliny.

- O Boże. Mówicie o człowieku rozsadzonym od środka?

- Tak.

Zaczęli marznąć, więc Mariola przymknęła drzwi balkonowe i powróciła na stanowisko, żeby słyszeć resztę rozmowy. Okryli się kołdrą ściągniętą z łóżka.

- Najprościej jest zjeść nadmanganian potasu i popić kwasem siarkowym. Ale kto to zrobi? Chyba jakiś wariat. - Profesor zawahał się przez chwilę. - No, ale po obu substancjach mieliby widoczne ślady w ustach.

- A jeśli nie było śladów?

- No... można i łyknąć środek wybuchowy. Ale chyba jakoś tak głupio obserwować, jak lont dopala się w ustach.

- A poważnie?

- No przecież macie wyniki sekcji. Co ja wam powiem?

- Jak można wybuchnąć?

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк