– Docierałyśmy do przestępcy i właśnie dotarłyśmy do ciebie. Alicja mуwi, że nic takiego o tobie nie wie. Zupełnie nie możemy cię zrozumieć.
– Ja sama siebie nie mogę czasami zrozumieć – powiedziała Anita pocieszająco. – Nie przejmuj się. Ale zaintrygowałaś mnie nadzwyczajnie, chyba dzisiaj do was przyjadę. Pozwуl tylko, że przedtem jeszcze się trochę prześpię…
Zosia i Alicja przyglądały mi się w czasie rozmowy trochę niepewnie.
– Nie wiem, czy to nie jest nietakt – powiedziała Zosia z wahaniem. – Dzwonić o siуdmej rano po to, żeby pytać kogoś, czy nie jest zbrodniarzem…
– Dzwonić o siуdmej rano to w każdym wypadku jest nie tylko nietakt, ale w ogуle świństwo – dodała Alicja. – Jeśli to jednak nie ona, to będziesz musiała ją przepraszać.
– Anita jest dziennikarką i prowadzi tryb życia, w ktуrym nic jej nie powinno zaskoczyć – odparłam stanowczo. – Poza tym to zupełny nonsens. To nie ona.
Powtуrzyłam im wypowiedzi Anity. Alicja znуw sięgnęła po list Edka i odczytała go dwudziesty raz.
– Pewnie, że nie ona – powiedziała. – On tu wyraźnie pisze, że ma być zdjęcie z jej urodzin. A to były urodziny Henryka. Nie zgadza się, niepotrzebnie ją obudziłaś.
– Po diabła w takim razie przesiedziałyśmy całą noc? – spytała Zosia z rozgoryczeniem. – Ja idę spać, a ty, jak chcesz, dzwoń do tego policjanta. Niech mu nie będzie za dobrze.
Przed dwunastą zdążyłam na pocztę i wysłałam pośpiesznie i nieco chaotycznie napisany list. Pan Muldgaard przyjechał około pierwszej, wielce zainteresowany. Dostał do ręki list od Edka, dostał fotografię Alicji z Anitą i psem, dostał filmy, obejrzał to wszystko i pogrążył się w rozmyślaniach.
– Ja powiem dużo – oświadczył wreszcie po dość długim czasie. – Nie moja to afera.
Zamilkł i przyglądał nam się wzrokiem pełnym zadumy.
– To rzeczywiście dużo… – mruknęła Zosia, nie mogąc się doczekać dalszego ciągu.
Pan Muldgaard poprawił się na fotelu i westchnął jakby z żalem.
– Nie moja to afera – powtуrzył. – Moja afera jest morderca. Ale moje kolegi, przyjacioły i wspуlne robotniki, one gryzieją inne afery. One miały facet, dawno, wiele laty przуdy. Facet poszła won oraz nigdy nie wraca. Uwięzion winien być. Facet wykonywa podła praca w odmienne kraje dla…
Pan Muldgaard zawahał się, umilkł i znуw przyjrzał nam się z uwagą. Czekaliśmy w napięciu, zasłuchani w niezwykłą opowieść.
– Jest to tajemnica – powiedział ostrzegawczo. Zgodnym chуrem przysięgliśmy, że nikomu nie powiemy.
– Podła praca – ciągnął pan Muldgaard z wyraźną odrazą, marszcząc brwi. – Dla złe handlowe osoby w Grecyja. Narkomania.
– Ach…! – powiedziała Alicja, najlepiej z nas wszystkich zorientowana w bolesnych problemach Skandynawii. – Międzynarodowy handel narkotykami!
Pan Muldgaard z wielką energią kilkakrotnie kiwnął głową.
– Tak. One robią świńska rzeczą na cały świat. Facet wielce znaczony był. On jest. On ma pomoce. Jakaś osoba wielce wysila się dlań. Moje kolegi nie posiadają wiadomości. Więcej osoby robi podła praca, wielkie mrowie, lecz osoba dla facet nader ważna jest. Informacje bywały na temat wielkie miłowanie…
Wszystkie trzy okazałyśmy gwałtowne zaskoczenie. Paweł wytrzeszczonymi oczami wpatrywał się w pana Muldgaarda, najwyraźniej w świecie ryjąc sobie w pamięci każde słowo.
– Wielkie co? – spytała Alicja z niedowierzaniem.
– Wielkie miłowanie. Sentymenta. Kochać nader.
– No to przecież nie Anita! – wykrzyknęła Alicja, wstrząśnięta od stуp do głуw. – To Ewa…!
Pan Muldgaard spojrzał na nią, wziął do ręki leżące na stole odbitki z Ewą i końmi, obejrzał film, przeczytał jeszcze raz list Edka.
– Czekajcie – powiedziałam pośpiesznie. – Czy to były urodziny krуla czy krуlowej? Alicja zawahała się.
– Zdawało mi się, że krуla, ale teraz już nie wiem… Jej urodziny… Pokażcie te zdjęcia, trzeba sprawdzić porę roku!
Po wnikliwych badaniach wspуlnie z panem Muldgaardem doszliśmy do wniosku, że była to wiosna. Takie przynajmniej wrażenie nasuwały widoczne na zdjęciu kawałki gałęzi i drzew. A zatem urodziny krуlowej!
Pan Muldgaard postanowił zrobić duże powiększenie i przyjrzeć się dokładniej. Następnie westchnął rozdzierająco.
– Na nic – rzekł. – Giuseppe Grassani nie facet. Moje kolegi oglądały jego. Inny. Nie ten sam. Posiadamy zbytnio mało…
Zebrał zdjęcia, ułożył ładnie razem z filmami i listem Edka.
– Jest to powoda na podejrzenie – dodał, wskazując je palcem. – Zbytnio mało. Dowoda brak. Niepewne. Moje kolegi posiadają wiadomoście, one wiedzą osoba morderca kto jest. Ja takoż wiem…
Nie odebrało nam głosu tylko dlatego, że sądziliśmy, iż pan Muldgaard nie to mуwi, co chce powiedzieć.
– Co pan powiedział? – przerwała Zosia wręcz niegrzecznie. – Pan wie, kto jest mordercą?
Pan Muldgaard okazał uprzejme zdziwienie.
– Ja wiem. Tak. Oczywistość. Wszystkie moje kolegi wiedzą. Jednakowoż osoba morderca mało znaczona jest…
– O rany Boga! – wyrwało się Pawłowi. – Mało tatuowana czy jak…?
– Boże, zmiłuj się nad nami! – jęknęła Zosia. – Co on mуwi?!