Читаем Wszystko czerwone полностью

Zosia swobodnym ruchem przesunęła nieco zasłonę, żeby uniemożliwić wgląd w głąb kuchni, i zniknęła w drzwiach łazienki z ekspresem do kawy. Wdałam się w ożywioną fran­cuską konwersację z Anne Lize i kopnęłam Pawła pod stołem. Paweł zmył się nieznacznie, przechyliłam się na krześle do tyłu i ujrzałam, że odbiera od Zosi w przeciwległych drzwiach zastawę do kawy. Z niejakim trudem, ale jednak wszystko grało.

– W porządku – mruknęłam do Alicji. – Zosia nakrywa…

– Powiedz jej, że świece są w kufrze, z lewej strony…

Przyświadczyłam Anne Lize, że moda na buty jest teraz okropna, i kiwnęłam nieznacznie na Pawła.

– Weźcie świece z kufra…

– Już jest wszystko, można kończyć – zaraportował Paweł. – Tylko tych łakoci brakuje.

– Zaraz, jeszcze deser. Usiądź i udawaj, że wszystko w porządku…

Alicja wśrуd licznych dowcipуw na temat spadku podprowadzała Herberta. Przy lodach osiągnęła swуj cel, mianowicie z własnej inicjatywy zgłosił chęć włączenia się w spra­wę. Z ulgą mogłyśmy wstać od stołu i przejść do salonu na kawę.

– Ciasto, czekoladki, te tam takie – szepnęła Zosia, nerwowo usuwając naczynia – Ktуrędy?…

– Tą samą wytworną drogą, przez wychodek – odparła Alicja. – Stуł się złoży pуźniej…

Okrężną i nieco oryginalną trasą, przez łazienkę, wychodek, korytarzyk i sąsiedni pokуj, wpłynęły na stуł przysmaki. Intensywna woń kawy zmieszała się wdzięcznie ze straszliwym odorem, wydobywającym się z kanapy. Herbert i Anne Lize zaczęli kichać dziwnie często.

Niepojętym sposobem rozumiałam po duńsku znacznie więcej niż przed laty. Zanie­chałam zabawiania arystokratycznej damy, odstąpiłam ją Zosi, i zaczęłam się przysłuchiwać rozmowie Alicji z Herbertem.

– Rodzice uprzątnęli już wszystko z poddasza – mуwił Herbert. – I znaleźli twoje rzeczy. Jest tam jakaś twoja paczka, prosili, żebym ci powiedział. Może będziesz chciała ją zabrać?

– Moja paczka? – zdziwiła się Alicja. – Możliwe. Ciekawe, co w niej jest. Zadzwonię i zabiorę przy okazji.

Herbert potrząsnął głową.

– Będzie ci trudno, bo oni są teraz w Humblebaek. Ale mogę ją wziąć i przywiozę ci, jak się zobaczymy. I tak musimy się spotkać jutro albo pojutrze w sprawie tego spadku…

Alicja wyraziła zgodę i wdzięczność. Wtrąciłam się do rozmowy, żądając tłumaczenia, nie byłam bowiem pewna, czy dobrze rozumiem. Okazało się, że dobrze.

– Jeżeli coś leży w pralni na placu Świętej Anny, to leży tam od pięciu lat – powie­działam ze zgorszeniem. – Co, u Boga Ojca, takiego mogłaś tam zostawić ładnie zapakowane i nawet nie zauważyłaś braku?

– Sama jestem ciekawa – odparła Alicja. – Tylko dlatego chcę to odzyskać, bo już pewno mi nie jest potrzebne…

Pуźnym wieczorem goście opuścili dom, wylewnie dziękując za przyjęcie i kichając co drugie słowo. Smrуd w przedpokoju panował wzmożony, bo butelkę z resztką rozpusz­czalnika Zosia w pośpiechu postawiła zaraz za drzwiami pralni. Alicja odprowadziła Herberta z małżonką do samochodu.

– Czy ten spadek wart jest chociaż tylu zachodуw? – powiedziałam z powątpiewaniem.

– Ciekawe, jak to podziała na ten ich katar – powiedział Paweł w zadumie. – Leczniczo czy wręcz przeciwnie?

– Weź tę butelkę i postaw na gуrze – zażądała Zosia. – Niech wreszcie przestanie tu śmierdzieć. Nie będziemy już niczego myły.

Paweł nie zdążył spełnić polecenia, zadzwonił bowiem telefon. Podniуsł słuchawkę.

– Chwileczkę – powiedział i odłożył ją na biurko. – Pan Muldgaard dzwoni. Alicja! Do ciebie!…

Na czas jej rozmowy z panem Muldgaardem zawiesiliśmy inne czynności. Pan Muldgaard, powiadomiony przez nią wcześniej o wczorajszej prуbie kontaktu z panią Hansen, relacjonował teraz rezultaty swoich dociekań.

– No i chała – powiedziała Alicja, rozłączając się po bardzo długim czasie. – Nadal nic nie wiadomo. Chociaż chwilami mam wrażenie, że on coś przed nami ukrywa.

– Byłoby dziwne, gdyby nie – zauważyłam.

– Każda policja coś ukrywa. Co mуwił, oprуcz tego, co ukrywał?

– Anita na wczorajszy wieczуr nie ma alibi. Roj nie ma alibi, Jens dzwonił nie od siebie, tylko od jednego znajomego, u ktуrego był akurat jakiś gość, cudzoziemiec, ktуry się policji już dawno nie podoba, nie powiedział dlaczego. Też słyszał i mуgł wyciągać wnioski. Zdjęcia robili, owszem, ten samochуd to był mercedes, w środku siedziała osoba w dużych okularach i w kapeluszu na oczach, a ten, co wysiadł, mуgł być tym kudłatym, ktуry tu się kręcił, albo nie. Pytał, czy nie dostałam rachunku za strzyżenie żywopłotu. Nie przyszło nic takiego?

Wszyscy zgodnie oświadczyliśmy, że nie przyszło.

– To pewnie jeszcze przyjdzie. Nikt nic nie wie. Podobno wymyślili nowe środki ostrożności i przy następnej zbrodni morderca zostanie na pewno złapany.

– Czy ktoś z nas ma się dobrowolnie oddać na ofiarę? – spytała Zosia sarkastycznie. Alicja westchnęła.

– Nie wiem, może lepiej byłoby, gdybym jednak znalazła ten list od Edka?

– A właśnie! – przypomniała sobie nagle Zosia. – Paweł, wstaw tę butelkę do szafki!

Paweł posłusznie zabrał butelkę z pralni i nagle zatrzymał się w połowie wchodzenia na kuchenny stołek. Spojrzał na Zosię z zaciekawieniem.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Бюро гадких услуг
Бюро гадких услуг

Вот ведь каким обманчивым может быть внешний вид – незнакомым людям Люся и Василиса, подружки-веселушки, дамы преклонного возраста, но непреклонных характеров, кажутся смешными и даже глуповатыми. А между тем на их счету уже не одно раскрытое преступление. Во всяком случае, они так считают и называют себя матерыми сыщицами. Но, как говорится, и на старуху бывает проруха. Василиса здорово "лоханулась" – одна хитрая особа выманила у нее кучу денег. Рыдать эта непреклонная женщина не стала, а вместе с подругой начала свое расследование – мошенницу-то надо найти, деньги вернуть и прекратить преступный промысел. Только тернист и опасен путь отважных сыщиц. И усеян... трупами!

Маргарита Эдуардовна Южина , Маргарита Южина

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы