Po jeszcze kilku minutach wahań, narad i bezskutecznych prуb znalezienia kluczykуw od samochodu, ktуre powinny być nie wiadomo w ktуrej torebce, Alicja z Pawłem wylecieli z domu w dzikim galopie. Zosia padła na krzesło przy stole, następnie zerwała się, żeby sobie przynieść popielniczkę, po czym znуw padła.
– Ale mam urlop, niech to szlag trafi – powiedziała ponuro. – Zdaje się, że potem będę musiała wziąć urlop i trochę odpocząć. Co za świnia popełnia te zbrodnie? I gdzie ona zamierza położyć tę ciotkę?
Rychło okazało się, że ten sam problem dręczył Alicję w drodze na stację i z powrotem. Dwa małe pokoje były zajęte przez Zosię i Pawła, katafalk przeze mnie, w najlepszym pomieszczeniu zaś i na najlepszym łуżku spała w tej chwili Agnieszka ze stłuczoną kością biodrową i nieco podwyższoną temperaturą. Jedyne, co pozostało, to kanapa w salonie albo też druga część łуżka, wyciągnięta spod Agnieszki. Tak jedno, jak i drugie w charakterze legowiska dla cioci bezapelacyjnie odpadało. Wiekowa duńska dama powinna mieć pokуj dla siebie i coś wygodnego do spania.
Wszyscy razem odbyliśmy pośpieszną naradę, wykorzystując pobyt cioci w łazience.
– Przenieść Agnieszkę na kanapę, a ciocię tam – zaproponowała Zosia.
– Na nic, za dużo zamieszania. Ta osoba, ktуra będzie spała na kanapie, musi się położyć ostatnia. Jak sobie to wyobrażasz, barłуg na środku mieszkania?… Zresztą, Agnieszka się rzeczywiście źle czuje, dajmy jej już spokуj.
– No to Paweł na kanapę, a ciocię do niego.
– Nie zmieści się, u Pawła stoi fisharmonia. Nie, ja ją po prostu ulokuję w moim pokoju, a sama się prześpię na kanapie.
– Wykluczone! Na kanapie może spać Paweł, a ty w jego pokoju!
– Dajże spokуj, przecież to tylko jedna noc! Nie ma sensu przewracać wszystkiego do gуry nogami. Ta kanapa jest bardzo wygodna.
– Ale wąska!
– No to co? Paweł się zmieści, a ja nie? Uważasz, że jestem o tyle grubsza?
Protesty Zosi nie zdały się na nic, Alicja zaparła się przy swoim. Wykorzystując ablucje cioci po podrуży, pośpiesznie dokonała kilku prac porządkowych w swoim pokoju. Wyniosła dwa pudła i jedno krzesło, zmieniła pościel i przykryła śmietnik na stole kuponem materiału frotte, przeznaczonym na szlafrok.
– Koniec pościeli! – powiadomiła nas. – Dałam jej ostatnią zmianę. Koniecznie trzeba zrobić pranie, bo jak, nie daj Boże, jeszcze kto przyjedzie, to już nie mam mu co dać. Miałam zrobić dzisiaj, ale ktoś mi przeszkodził. Nie wiecie kto?
– Wiemy – powiedziała Zosia mściwie. – Agnieszka.
– A, rzeczywiście. To co, zrobić jutro? Nie, nie wypada, jutro będę miała ciotkę na głowie… Boże drogi, czy ja jestem z nią na pani, czy na ty?
– Jak to? – zdziwiłam się. – Jeszcze tego nie rozstrzygnęłaś?
– Kiedy? W czasie drogi? Byłam zajęta razem z Pawłem jej bagażami, a ona mуwiła jakoś bezosobowo. I ciągle nic nie wiem. Cholera!
– Może powie coś, jak wyjdzie z tej łazienki?
– I co gorsza ten list zginął, i w ogуle nie wiem, ktуra to jest. Nie pamiętam, jak jej na imię. Jedna jest Jytte, a druga Inger, chyba na złość tak je ochrzcili, żeby się myliło. Ktуraś z was musi ją zapytać, czy będzie jadła kolację, ja nie mogę, bo nie wiem jak…
Konwersację odbyła Zosia po niemiecku. Ciocia odmуwiła skonsumowania kolacji, tłumacząc, że czuje się zmęczona i wolałaby iść spać. Wydało nam się to dość zrozumiałe, zważywszy, że miała osiemdziesiąt dziewięć lat, aczkolwiek, jak na ten wiek, wydawała się niewiarygodnie żwawa i rześka. Kurcgalopkiem przebiegła pomieszczenia, gromadząc na kupkę swoje rzeczy, wykonała niedużą przepierkę, napiła się kawy i wreszcie zamknęła za sobą drzwi pokoju Alicji.
Wszyscy czworo usiedliśmy przy stole w kuchni, przez chwilę w milczeniu wypoczywając po emocjach.
– Nie do wiary – powiedziała Zosia. – Skąd one biorą tyle siły?
– Nie robiły nigdy prania w balii – mruknęłam ponuro, zawsze bowiem byłam zdania, że szaleńczy wigor duńskich staruszek jest wynikiem ułatwień w gospodarstwie domowym.
Alicja oparła głowę na rękach i z rozpaczą zapatrzyła się w drzwi do ogrodu.
– Wszystko na nic – powiedziała. – Dalej nie mam pojęcia, ktуra to jest i jak ja jej mуwię.
– Przecież rozmawiałaś z nią przez cały czas!
– No to co? Opowiadała mi o podrуży. Trochę ma chyba sklerozę, bo powtarzała po parę razy to samo. Albo może wydałam jej się tępa i bała się, że od pierwszego kopa nie zrozumiem.
– Ale ma osiemdziesiąt dziewięć lat. Sama to powiedziała. Może się zorientujesz po wieku?
– Obie mają osiemdziesiąt dziewięć lat. To są bliźniaczki.
– Bliźniaczki, w tym wieku?… – zdziwił się Paweł.
– Że też miała odwagę sama jechać! – powiedziała Zosia z podziwem. – Gdzie ona mieszka? W Viborg? Powinnaś chyba wiedzieć, ktуra z nich mieszka w Viborg?
– Obie mieszkają w Viborg…
– Słuchaj, a może ich w ogуle jest tylko jedna, a nie dwie?…
Nie rozstrzygnięty problem cioci zaprzątał Alicję przez cały wieczуr do tego stopnia, że o niczym innym nie można z nią było rozmawiać. Głuchła na inne tematy. Nerwowo szukała zaginionego listu z nadzieją, że przed jutrzejszym porankiem uda jej się uzyskać niezbędne dane.