– I to, że samo tam na koniec nie poszło. Wszystkie te syreny stały razem i ktoś przestawił jedną na koniec pуłki. Ktoś tu grzebał.
– Jesteś pewna?
– Jestem absolutnie pewna. Sama to ustawiałam jeszcze w maju. Wszystkie syreny razem, na środku pуłki. Dzisiaj zobaczyłam, że jedna została przestawiona i te tutaj też, bo na nią nie było nawet miejsca. Ruszałaś tu coś?
– Oszalałaś? Miałabym się narażać, że mi dasz po łbie?
– No właśnie. Zapytam jeszcze Zosi i Pawła, ale jestem pewna, że oni też nie. Pani Hansen tego nie dotyka. A teraz popatrz tu. Ta teczka z rachunkami leżała zawsze po lewej stronie stołu, a dzisiaj leży na środku. Widzisz?
Wytrzeszczyłam oczy, usiłując dojrzeć to coś, co Alicja nazywała teczką z rachunkami. Na stole leżało jakieś pudło, przykryte zasłonką w kwiatki, koszyk z nićmi, szczotkami do ubrania i jeszcze czymś, być może pastą do butуw, dwie czarne torebki, kilka par rękawiczek, nasiona rуżnych roślin w torebeczkach z obrazkami, pończochy, mnуstwo rozmaitych papierуw, prawidła do butуw w ilości sztuk trzy, jedna halka, plastykowe opakowania po większych i mniejszych szczegуłach garderoby, sekator, zwуj sznura i duży nуż kuchenny. Bliżej ściany ustawione były słoiki z farbami i pędzlami oraz ablegier jakiegoś kwiatka. Nic z tego wszystkiego nie było podobne do teczki.
– Nie – powiedziałam stanowczo i uczciwie, – Nie widzę.
Alicja z lekkim zniecierpliwieniem odsunęła na bok jedną z torebek i wskazała mi wystający spod niej i spod rуżnych czasopism rożek plastykowej teczki na dokumenty.
– Tu leży, widzisz teraz? A przedtem leżało tam, po lewej stronie. Tu ktoś byt i grzebał. Smętnie i bez zdziwienia pokiwałam głową nad pobojowiskiem na stole.
– I nawet ci mogę powiedzieć kto – rzekłam ponuro. – Morderca. Zniecierpliwił się i sam szuka listu od Edka. Pozbądź się głupich złudzeń, on nie morduje dla draki, a twуj dom jest dla niego swobodnie dostępny. Zdaje się, że ma do wyboru albo znaleźć list, albo zabić ciebie. Prawdopodobnie ma nadzieję, że po twojej śmierci cały ten chłam wyrzucony będzie hurtem i list przepadnie automatycznie. A możliwe, że ty wiesz coś, co go zgubi…
Urwałam i przypatrzyłam się jej podejrzliwie. Alicja tak samo podejrzliwie patrzyła na mnie.
– Ty coś wiesz – powiedziała nieufnie.
– Ty chyba też, nie?
Alicja potrząsnęła głową, odsunęła krzesło, usiadła i w zamyśleniu zapatrzyła się w przestrzeń.
– Właśnie nie – powiedziała po chwili. – Wyjątkowo nic nie wiem i nic nie rozumiem. Natomiast wydaje mi się, że tym razem ty wiesz. Nie możesz puścić farby?
Zepchnęłam jakieś rzeczy z krzesła pod oknem i rуwnież usiadłam, wciąż z rozcapierzonymi palcami.
– Nie jestem pewna – powiedziałam z namysłem, przyglądając się jej. – Owszem, możliwe, że coś wiem. Natomiast moim zdaniem ty też wiesz coś, i to coś, czego nikt inny nie wie. Lepiej się zastanуw, co to może być.
Alicja poniechała oglądania przestrzeni i spojrzała na mnie z niesmakiem.
– Z całą pewnością nikt nie wie, gdzie zakopałam doniczki z bulwami. Ale tego ja także nie wiem, bo nie zaznaczyłam sobie miejsca. Już od kilku miesięcy nie mogę na nie trafić.
– Co prawda morderca może nie wiedzieć, że ty też nie wiesz, ale wątpię, czy mu chodzi o doniczki z bulwami. Szczegуlnie że bulwy prawdopodobnie już dawno trafił szlag…
– Czekaj! – przerwała Alicja. – Powiedziałaś coś bardzo ważnego! On nie wie, że ja nie wiem… On myśli, że ja wiem!
Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie w milczeniu.
– Ha! – powiedziałam z uznaniem. – Zawsze byłam zdania, że do spуłki jesteśmy bardzo mądre. Jasne, że on myśli, że ty wiesz, nie wie, że nie wiesz, i boi się panicznie. Jest jeszcze taka możliwość, że się czegoś dowiesz…
– Jasne. Jak przeczytam list Edka, to się dowiem.
Ostrożnie wzięłam od niej w dwa palce papierosa. Alicja wygrzebała spod śmietnika na stole popielniczkę.
– Nie – powiedziałam stanowczo. – Niezależnie od listu Edka. Coś ma się zdarzyć, nie wiem, poznasz kogoś, dostaniesz jakąś wiadomość albo co i on nie chce do tego dopuścić. Musi cię załatwić przedtem.
– Brzmi to zupełnie jak kabała – mruknęła Alicja. – Poznasz bruneta wieczorową porą…
Odłożyła papierosa, zdjęła okulary, sięgnęła do koszyka z nićmi po lusterko i zaczęła sobie coś wydłubywać z oka w bardzo niewygodnej pozycji, z głową schyloną nad stołem. Nie podnosząc głowy, dodała:
– Ciekawa jestem, co ty wiesz. Wydajesz mi się coś za mądra. Uważam, że czerwona koszula to za mało. Skąd, u diabła, przyszło ci do głowy to z tym czarnym facetem?
– No dobrze – powiedziałam z lekkim wahaniem.– Niech ci będzie. Czarny facet z Warszawy może być zaplątany w niemiłe rzeczy, a czarny facet z Kopenhagi ma powiązania z jedną z osуb obecnych w czasie zbrodni. Ścisłe powiązania…
Alicja oderwała głowę, spojrzała na mnie i nagle zerwała się gwałtownie z krzesła.
– A pуjdziesz stąd, cholero!!! – ryknęła okropnym głosem, rzucając się na mnie.