Читаем Wszystko czerwone полностью

– Mnie nie weźmiesz na te plewy. Ona sobie świetnie zdaje z tego sprawę. To nie jest żadna skrzywdzona ofiara gruboskуrnych namiętności, tylko antypatyczna rozwydrzona podrywaczka. Paweł jest od niej młodszy co najmniej o pięć lat!

– O sześć – skorygowała Alicja. – Mnie ona nie przeszkadza.

– Mnie osobiście też nie, ale nie lubię mydlenia oczu…

Coraz bardziej niezadowolona Zosia odczuła nagle gwałtowną potrzebę odnalezienia faceta w czerwonej koszuli. Zgoła żyć bez niego dłużej nie mogła i zażądała kategorycznie, żeby Paweł natychmiast objął posterunek pod byle ktуrym hotelem. Rozumiałam ją nawet nieźle, na rozmowę z Alicją w cztery oczy nie było już szans, zdecydowałam się zatem towarzyszyć mu do Kopenhagi. Z trudem udało nam się wyżebrać od Zosi zgodę na zjedzenie przedtem śniadania, po czym uzgodniliśmy, że ja posiedzę w Angleterre, a Paweł sprawdzi nieduży, ale bardzo przyzwoity pensjonat na jednej z bocznych ulic koło Kongens Nytorv.

Byłam zdania, że siedzenie w Angleterre okaże się czystą stratą czasu, facet bowiem, choć wyglądał zamożnie, to jednak nie robił wrażenia milionera. Powinien był mieszkać raczej w jakimś średnim hotelu. Siedziałam więc spokojnie i bez podniecenia na czerwonej kanapce w głębi, z nudуw usiłując czytać duńską gazetę, kiedy nagle ujrzałam rzecz wstrząsającą.

Drzwi windy, na ktуre patrzyłam jednym okiem wyłącznie dlatego, że z natury jestem obowiązkowa, otworzyły się i do holu wyszły dwie osoby. Facet w czerwonej koszuli tym razem w żуłtej koszuli i oszałamiająco elegancka Ewa w wielkim kapeluszu, zasłaniającym twarz. Poznałam ją po figurze i po nogach. Przeszli przez hol i wyszli na ulicę.

Przez chwilę byłam tak zdumiona i zaskoczona, że omal nie wrуciłam do czytania duńskiej prasy. Oprzytomniałam nagle, kiedy mi już znikli z oczu. Zerwałam się i wypadłam za nimi.

Po czym zatrzymałam się i stałam sobie na Kongens Nytorv, po raz nie wiadomo ktуry lżąc się i szkalując za to, że wyjechałam do tej Danii pociągiem, a samochуd zostawi­łam w Warszawie. Podeszli do najbliższego parkingu, wsiedli do forda i zniknęli mi z oczu. Mogłabym teraz pojechać za nimi i kto wie, może całe śledztwo mielibyśmy z głowy?

Wściekła na siebie i ciężko rozgoryczona wywlokłam Pawła z pensjonatu Thune, powiadomiłam go, że obiekt znalazł się na poczekaniu w Angleterre, że wyszedł i pewno nieprędko wrуci, że jeździ czarnym Fordem Capri i że na razie możemy się wypchać. Paweł przejął się wiadomościami i postanowił nazajutrz od rana usiąść na czatach.

– Według mojego rozeznania możesz usiąść od południa – powiedziałam zgryźliwie. – Tak bardzo rano to on jutro nie wstanie…

Około уsmej wieczorem dotarliśmy do Allerшd. I natychmiast po przekroczeniu przez nas progu domu czarny facet w rуżnokolorowych koszulach poszedł w zapomnienie. Zebrania rodzinnego wprawdzie nie było, ale za to zapowiadało się coś gorszego. Zosia i Alicja prezen­towały szaleńcze zdenerwowanie, Agnieszka spała, Alicja wisiała na słuchawce, rozmawiając po duńsku i ręką opędzając się niecierpliwie od bezpośrednich rozmуwcуw, do udzielania wyjaśnień pozostała zatem tylko Zosia.

– To już jest jakieś nieszczęście czy klątwa, czy co! – powiedziała z irytacją. – Co za cholerne lato. Akurat teraz, kiedy ta dziewucha tu się przyplątała, przyjeżdża jeszcze i ta ciotka! Okazuje się, że Alicja miała dla niej zamуwić hotel, dzwoni teraz i szuka miejsca. Ciotka już jedzie…

Przerwała, spojrzała na zegarek, podniosła się z krzesła i nerwowo oprуżniła popielniczkę.

– Będzie tu za jakieś dwadzieścia minut. Trzeba po nią jechać na stację. Ja nie wiem, co ona zrobi…

Nikt z nas nie wiedział i wyglądało na to, że Alicja rуwnież nie wie. Odłożyła słu­chawkę, odwrуciła się razem z kręconym fotelem i popatrzyła na nas wyraźnie spłoszona. Zosia zabrała jej sprzed nosa drugą popielniczkę, czyszcząc ją tak, jakby ciotka przyjeżdżała specjalnie w celu oglądania popielniczek, po czym odstawiła ją na blat w kuchni. Spojrzałam w tym kierunku i ujrzałam zebrane na gromadę wszystkie popielniczki z całego domu.

– Ciocia jest przeciwniczką palenia? – spytałam ostrożnie.

– Co? – powiedziała Zosia. – Nie wiem. Uważam, że na wszelki wypadek trzeba posprzątać. Zresztą ja już nic nie wiem!

– Nigdzie nic nie ma – powiedziała Alicja bezradnie. – Ten cholerny okres turys­tyczny!… Ktуra godzina? Cholera, ona zaraz tu będzie. Pojęcia nie mam, co robić, chyba ją tu przenocuję czy co? Może mieć pokуj w hotelu od jutra, ale dzisiaj mowy nie ma. Słuchajcie, spokуj, cisza i robić dobre wrażenie! Nie ma rady inaczej, muszę ją tu przyjąć.

– Dlaczego ty? – spytała Zosia gniewnie. – A Ole i Jens? To jest bliższa rodzina, dlaczego się nie zatrzyma u ktуregoś z nich?

– Ani Olego, ani Jensa nie ma w domu. Nie mogę jej przywieźć ze stacji i znienacka zrzucić im na głowę, musiałabym to przedtem uzgodnić. A poza tym ona przyjeżdża do mnie. Czy my w ogуle mamy coś na kolację?

– Mamy bardzo dużo, wymyślimy coś, nie zajmuj się tym teraz, tylko leć na stację! Paweł, idź z nią, ta ciotka ma na pewno jakieś bagaże!

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Бюро гадких услуг
Бюро гадких услуг

Вот ведь каким обманчивым может быть внешний вид – незнакомым людям Люся и Василиса, подружки-веселушки, дамы преклонного возраста, но непреклонных характеров, кажутся смешными и даже глуповатыми. А между тем на их счету уже не одно раскрытое преступление. Во всяком случае, они так считают и называют себя матерыми сыщицами. Но, как говорится, и на старуху бывает проруха. Василиса здорово "лоханулась" – одна хитрая особа выманила у нее кучу денег. Рыдать эта непреклонная женщина не стала, а вместе с подругой начала свое расследование – мошенницу-то надо найти, деньги вернуть и прекратить преступный промысел. Только тернист и опасен путь отважных сыщиц. И усеян... трупами!

Маргарита Эдуардовна Южина , Маргарита Южина

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы