Читаем Wszystko czerwone полностью

– Lodуwka to już chyba przesada – zaprotestowała Alicja, ale wstała i zajrzała do wnętrza urządzenia. – Nic tu nie ma. Ja też sobie nie wyobrażam, bo przecież nie gach! Kto morduje dla głupiego gacha?! Kto tam jeszcze zostaje?

– Anita. Poza nami już tylko ona.

– Czy ona była ostatnio w Polsce?

– Przeciwnie, ostatnio była w Maroku. W Polsce nie była już prawie rok. Ale mogła coś zmalować rуwnie dobrze i dwa lata temu, tylko też nie wiem co. A w ogуle znała Edka?

– Nie wiem. Chyba nie. Niczego przez nią nie posyłałam. Czy ona nie jest zbyt lekkomyślna?

– Na co? Na morderstwo? Uważasz, że zbrodnie popełniają tylko osoby poważne, odpowiedzialne i solidne?!

– Nie, miałam na myśli to, że ona wszystko ma w nosie. Nic jej nie obchodzi do tego stopnia, żeby aż dla tego czegoś kogokolwiek zabijać. Uważam, że jest na to za leniwa!

– Jasne, żeby popełnić zbrodnię, trzeba być pracowitym człowiekiem. Ona jest leniwa tylko w dziedzinie gospodarstwa domowego. Zdaje się, że coś nam nie wychodzi i tą drogą daleko nie zajedziemy. Może lepiej zastanуwmy się, kto z nich ma jakieś alibi albo co. Kto na pewno nie mуgł przyjechać, żeby zatruć te cholerne winogrona…

Być może pora doby wpłynęła na treść naszych rozważań. Gdzieś nad ranem nasze otoczenie składało się wyłącznie ze zbrodniarzy i przestępcуw rozmaitego autoramentu. Poszłyśmy w końcu spać, pokłуciwszy się przedtem okropnie o metody sprawdzania alibi i cechy charakteru rуżnych osуb, nie mających nic wspуlnego z wydarzeniami w Allerшd.

Zaraz nazajutrz wykryło się, że alibi, jak na złość, nie ma nikt. We troje z Zosią i Pawłem opuściliśmy dom około drugiej, Elżbieta wyszła wcześniej i aż do jedenastej, to jest do jej powrotu, posiadłość Alicji stała nie tylko pustką, ale także otworem. W tym czasie Roj, Anita i Ewa błąkali się po rozmaitych miejscach i nie sposуb było stwierdzić, czy ktoś z nich nie odwiedzał miejsca zbrodni. Wiadomo było tylko, że z pewnością planowano zamach na Alicję. Alicja i Zosia miały wrуcić do domu jako pierwsze, wiadomo było, że Zosia nie zje winogron, bo ich nie lubi, i ofiarą padnie Alicja.

– Skąd, na przykład. Roj mуgł wiedzieć, że ja nie lubię winogron? – powiedziała Zosia krytycznie.

– Mogło się wykryć, jak byłyście u nich z wizytą – odparłam. – Mogła mu powiedzieć Ewa. Co nie znaczy, że ja się upieram, że to Roj.

– Niech oni się pośpieszą z tym śledztwem, bo mnie się urlop skończy. Wszystko mi jedno, kto jest mordercą, byleby go wreszcie złapali!

– Kazio oprzytomnieje i powie, co widział. Za jakie dwa tygodnie…

* * *

Alicja mniej więcej od południa szukała listu. Siedziała przy biurku i wykładała na blat potworną kupę rуżnych papierуw. Poprzednio przejrzała już wprawdzie całe biurko dwukrotnie, ale ciągle jej się wydawało, że mogła coś przeoczyć, co przy tej ilości szpargałуw było ze wszech miar możliwe.

– Wątpię, czy tą metodą znajdziesz go przed końcem świata – powiedziałam pod wieczуr. – Może lepiej szukaj drogą dedukcji. Co robiłaś w chwili, kiedy ten list przyszedł?

– Nie mam pojęcia, kiedy on przyszedł – odparła Alicja ze zniecierpliwieniem. – Zdaje się, że jakieś trzy tygodnie temu.

– Sprawdź w kalendarzu. Zapisujesz sobie przecież otrzymywanie i wysyłanie korespondencji?

– Zapisuję. Nie mogę sprawdzić w kalendarzu, bo nie wiem, gdzie jest kalendarz. Gdzieś mi zginął. Możliwe, że zostawiłam go w biurze.

– Może list od Edka też zostawiłaś w biurze?

– Nie, list od Edka przyszedł do domu. Razem z innymi. Miałam go przeczytać, ale akurat ktoś mi przeszkodził i odłożyłam go, żeby przeczytać pуźniej. Poza tym w biurze mam znacznie mniej rzeczy i rzuciłby mi się w oczy.

– Czy jesteś pewna, że nie uprałaś go w pralce?

– Zauważyłabym chyba, jak wyjmowałam bieliznę?

– Mуgł być w kieszeni od szlafroka… Alicja spojrzała na mnie jakoś dziwnie ponuro i nieżyczliwie, zostawiła biurko z całym śmietnikiem na wierzchu i poszła do swojego pokoju, starannie zamykając za sobą drzwi. Taktownie nie pchałam się za nią.

Zosia, ktуra twierdziła, że gospodarskie zajęcia wpływają na nią uspokajająco, kończyła przygotowywać spуźniony obiad. Paweł nakrywał do stołu.

– Ja nie wiem, czy z tym obiadem to dobrze – powiedział do mnie pуłgłosem. – Śniadanie nam się jakoś upiekło, aleja się trochę boję jeść to wszystko.

– Naprawdę myślisz, że to twoja matka morduje? – zainteresowałam się gwałtownie też pуłgłosem.

– Nie, nie to. Ale ktoś mуgł czegoś dosypać. Nie wiem, z czego jest ten obiad… Zajrzałam do garnkуw za plecami Zosi.

– Kartofle chyba w porządku – szepnęłam. – Kukurydza była z puszki, ryba mrożona, zresztą kupiłyśmy ją dzisiaj własnoręcznie, razem z sałatą.

– Pomidory! Było w winogronach, może być w pomidorach. Trzeba by najpierw dać komuś na prуbę.

– Komu? Masz na oku jakąś ofiarę?

– Widziałem tu kota w ogrуdku, to chyba jakiś bezpański. Można dać kotu.

– Szczegуlnie pomidory chętnie zje… Poza tym nie zgadzam się na maltretowanie zwierząt! Człowiekowi, owszem, mogę dać.

– Obiad na stole – powiedziała Zosia.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Бюро гадких услуг
Бюро гадких услуг

Вот ведь каким обманчивым может быть внешний вид – незнакомым людям Люся и Василиса, подружки-веселушки, дамы преклонного возраста, но непреклонных характеров, кажутся смешными и даже глуповатыми. А между тем на их счету уже не одно раскрытое преступление. Во всяком случае, они так считают и называют себя матерыми сыщицами. Но, как говорится, и на старуху бывает проруха. Василиса здорово "лоханулась" – одна хитрая особа выманила у нее кучу денег. Рыдать эта непреклонная женщина не стала, а вместе с подругой начала свое расследование – мошенницу-то надо найти, деньги вернуть и прекратить преступный промысел. Только тернист и опасен путь отважных сыщиц. И усеян... трупами!

Маргарита Эдуардовна Южина , Маргарита Южина

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы