Читаем Radca stanu полностью

- Eraście Pietrowiczu, drogi mój, to oczywiście sprawa częściowo prywatna, ale znając pana jako człowieka wyjątkowo delikatnego i o szerokich horyzontach, uważam, że nie mam prawa dalej tego ukrywać. Tym bardziej że rzecz dotyczy wydarzenia szczególnie ważkiego, na tyle, że blakną przy nim wszystkie sprawy intymne, jakie... - Tutaj, trochę zaplątawszy się w gramatyce, Swierczyński nieco się stropił i dalej już mówił prościej. - Dysponuję dowodami, że podpułkownik Burlajew pozostaje w styczności z niejaką Dianą... to, rozumie się, kryptonim agenta. Osoba bardzo tajemnicza, współpracująca z władzami nie dla korzyści materialnych, lecz z powodów ideowych, i dlatego stawiająca własne warunki. Dla przykładu: nie znamy ani jej prawdziwego nazwiska, ani miejsca kwaterunku - jedynie adres mieszkania konspiracyjnego, które wynajmuje dla niej departament. Sądząc po tym, jest panną lub damą z bardzo dobrej rodziny. Ma szerokie i użyteczne znajomości w kręgach rewolucyjnych Moskwy i Sankt Petersburga, oddaje policji rzeczywiście nieocenione usługi...

- Jest kochanką Burlajewa i on mógł się jej wygadać? - Radca niecierpliwie przerwał Swierczyńskiemu. - Do tego pan zmierza?

Stanisław Filipowicz rozpiął ciasny kołnierzyk, przysunął się bliżej.

- Ja... nie jestem pewny, czy jest jego kochanką, ale dopuszczam taką myśl. Nawet bardzo mocno podejrzewam. A jeśli tak, to jest całkowicie możliwe, że Burlajew mógł powiedzieć jej coś zbędnego. Rozumie pan, podwójni agenci, jeszcze o takim charakterze, są mało przewidywalni.

Dziś współpracują z nami, a jutro się wycofują...

- Dobrze, wezmę to pod uwagę.

Erast Pietrowicz zamyślił się nad czymś i nagle zmienił temat.

- Sądzę, że Froł Grigorjewicz przysłał panu t-telegram z zaleceniem, by okazano mi pełne wsparcie.

Swierczyński przyłożył rękę do serca na znak, że można nim całkowicie rozporządzać.

- W takim razie mam prośbę. Dla dobra śledztwa potrzebny mi jest rozumny p-pomocnik, jako oficer łącznikowy. Nie użyczy mi pan swojego Smoljaninowa?

Radca stanu przebywał w żółto-białym pałacyku nie dłużej niż pół

godziny, ale kiedy znowu wyszedł na ulicę, miasta nie można było poznać.

Wiatr znudził się gonieniem białego puchu po krzywych ulicach, śnieg leżał w pulchnych zwałach na dachach i jezdniach, a niebo, jeszcze niedawno zupełnie niewidoczne, rozjaśniło się w czarodziejski sposób.

Okazało się, że wcale nie jest niskie i ziarniste, lecz na odwrót -

wysokie, radośnie błękitne, zwieńczone maleńkim, lśniącym jak imperiał

złotym krążkiem. Nad domami, jakby znikąd, pojawiły się bombki kopuł, zagrał tęczowymi iskierkami świeży śnieg i Moskwa wykonała swą ulubioną magiczną sztuczkę - przekształciła się z ropuchy w królewnę tak piękną, że tchu w piersi nie staje!

Erast Pietrowicz rozejrzał się dookoła i stanął, na chwilę nawet oślepł od blasku.

- Ach, jak pięknie! - zawołał porucznik Smoljaninow i zawstydziwszy się bezpośredniości swojego zachwytu, uznał za stosowne protekcjonalnie dorzucić: - Zresztą takie zmiany pogody nie są czymś nadzwyczajnym... A dokąd teraz, panie radco stanu?

- Do ochrany. Pogoda naprawdę jest wspaniała. L-lepiej się przejdźmy.

Fandorin odesłał kolaskę z powrotem do stajen generała-gubernatora i w pięć minut później urzędnik do specjalnych poruczeń i jego rumiany towarzysz szli bulwarem Twerskim, gdzie przechadzała się gawiedź uradowana niespodziewaną amnestią natury, chociaż stróże ledwie zaczęli oczyszczać alejki ze śniegu.

Erast Pietrowicz od czasu do czasu łowił skierowane nań przelotne spojrzenia - to wystraszone, to współczujące, to po prostu ciekawskie - i nie od razu uświadomił sobie, w czym rzecz. Ach, tak, przecież u jego boku, nieco z tyłu, maszerował chwat w niebieskim żandarmskim szynelu, przy szabli, z kaburą. Patrząc z boku, można by pomyśleć, że porządnego z wyglądu obywatela ziemskiego w futrzanym płaszczu i zamszowym cylindrze eskortują pod konwojem. Dwóch spotkanych studentów politechniki, zupełnie Fandorinowi nie znanych, skinęło „aresztantowi” głowami, a na

„konwojenta” popatrzyło z nienawiścią i odrazą. Erast Pietrowicz obejrzał

się na porucznika, ale ten uśmiechał się, pewnie nawet nie zauważył

wrogości młodych ludzi.

- Smoljaninow, najprawdopodobniej spędzi pan kilka dni ze mną.

Niech pan zdejmie mundur, bo może on zaszkodzić sprawie. Lepsze będzie ubranie cywilne. A przy okazji, już dawno chciałem pana z-zapytać... Jak to się stało, że znalazł się pan w Korpusie Żandarmerii? Przecież pana ojciec, jeśli się nie mylę, jest tajnym radcą. Mógłby pan służyć w gwardii.

Porucznik odebrał pytanie jako przyzwolenie na skrócenie dystansu. Jednym susem dogonił Fandorina i pomaszerował z nim ramię w ramię.

- A co tam ciekawego w gwardii! - odpowiedział ochoczo. - Parady i popijawy, nuda. Służba w żandarmerii zaś to jedna frajda. Tajne zadania, pościgi za groźnymi przestępcami, zdarzają się strzelaniny. W

Перейти на страницу:

Похожие книги

1. Щит и меч. Книга первая
1. Щит и меч. Книга первая

В канун Отечественной войны советский разведчик Александр Белов пересекает не только географическую границу между двумя странами, но и тот незримый рубеж, который отделял мир социализма от фашистской Третьей империи. Советский человек должен был стать немцем Иоганном Вайсом. И не простым немцем. По долгу службы Белову пришлось принять облик врага своей родины, и образ жизни его и образ его мыслей внешне ничем уже не должны были отличаться от образа жизни и от морали мелких и крупных хищников гитлеровского рейха. Это было тяжким испытанием для Александра Белова, но с испытанием этим он сумел справиться, и в своем продвижении к источникам информации, имеющим важное значение для его родины, Вайс-Белов сумел пройти через все слои нацистского общества.«Щит и меч» — своеобразное произведение. Это и социальный роман и роман психологический, построенный на остром сюжете, на глубоко драматичных коллизиях, которые определяются острейшими противоречиями двух антагонистических миров.

Вадим Кожевников , Вадим Михайлович Кожевников

Детективы / Исторический детектив / Шпионский детектив / Проза / Проза о войне