Cieraz momant pačaŭ havaryć dalej: — Pra Kratona, jakoha zadušyŭ Ursus, nichto nie pytacimie: mieŭsia jon jechać siannia ŭ Benevent, kudy vyklikaŭ jaho Vatynij, dyk usie dumacimuć, što vyjechaŭ. Jak uvachodzili my z Kratonam u hety dom, nichto nas nie bačyŭ, aprača adnaho hreka, jaki byŭ z nami ŭ Ostryjanumie. Skažu vam, dzie žyvie, pakličacie jaho — ja zahadaju jamu maŭčać, bo heta čałaviek mnoju naniaty. Da domu majho napišu pisulku, što ja taksama vyjechaŭ u Benevent. Kali b hrek danios užo prefiektu ab zdarenni, rastałkuju jamu, što ja sam zabiŭ Kratona, i što mienavita jon złamaŭ mnie ruku. Tak zrablu, bažusia ajcom i maci rodnaju! Dyk možacie tutaka zastavacca, vołas nikomu z hałavy nie spadzie. Pakličcie chutka hreka, jaki zaviecca Chiłon Chiłanid.
— Zastaniecca, spadaru, pry tabie Hłaŭk, — kaža stanoŭča Krysp, — i razam z udavoj apiakavacimucca taboju.
Vinić nasupiŭ brovy jašče macniej.
— Słuchaj, stary čałavieča. Ja tabie ŭdziačny, i vyhladaješ na sumlennaha j dobraha čałavieka; čamu nie kažaš mnie, što na dnie dušy tojiš? Ty bajišsia, kab ja nie paklikaŭ majich niavolnikaŭ dy nie zabraŭ Lihiji? Ci ž nie tak?
— Tak! — adkazaŭ surovy Krysp.
— Dyk uciam ža: z Chiłonam havarycimu pry vas i pry vas napišu viestku dadomu ab majim vyjezdzie, — i što inšych pasłancoŭ, jak vy, pasla nie miecimu… Razdumaj heta j nie dražni mianie bolš.
Tut uzburyŭsia, zmorščyŭsia ad hnievu i z haračkaj tałkavaŭ dalej: — Niaŭžo tabie zdavałasia — ja nie pryznajusia, što choču tut zastacca, kab bačyć jaje?.. Durań by adhadaŭ, choć by ja nie saznaŭsia. Ale siłamoc nie budu jaje bolej zdabyvać… A tabie skažu niešta inšaje. Kali jana tut nie zastaniecca, dyk hetaju voś zdarovaju rukoju pazryvaju bandažy, nie vaźmu ŭ rot ni vady, ni ježy, i chaj smierć maja spadzie na ciabie j na tvaju brać. Našto było mianie ratavać? Čamu nie zatoŭk mianie?
Až pabialeŭ z hnievu j asłablennia. Lihija, čujučy heta z bakoŭki i budučy peŭnaj, što jon hatovy heta zrabić, spałochałasia. Nie žadała ni za što jahonaj smierci. Biezabaronny ranieny vyklikaŭ tolki litasci jaje pra achviary, pasviatu j miłasernasć biez miežaŭ, sama ŭpajiłasia tym novym ducham da taho, što zabyłasia j ab domie, i ab baćkoch, i ab zhublenym ščasci, zrabiłasia z jaje adna z takich maładych chryscijanak, jakija pazniej zmianili staruju dušu svietu. Vinić tak užo ŭrezaŭsia ŭ jejnuju dolu, tak nakinuŭsia, što nielha ŭžo było pra jaho zabyć.
Dumała pra jaho cełymi dniami j nie raz maliła Boha, kab spasłaŭ takuju chvilinu, u jakoj, idučy za podycham navuki, mahła b jamu vypłacicca dabrom za zło, miłasernasciu za pierasled, złamać jaho, zdabyć dla Chrysta, zbavić. I ciapier voś, zdavałasia joj, takaja chvilina pryjšła, malitvy, znača, Boh vysłuchaŭ.
Padyjšła da Kryspa z abliččam jak by natchnionym dy pačała havaryć tak, jak by praz jaje havaryŭ niejki inšy hołas: — Krysp, chaj jon zastajecca miž nami, i my zastaniemsia z im, pakul Chrystus jaho nie azdarović.
Stary prezbiter, pryvykły bačyć uva ŭsim volu Božuju, bačačy jejnuju ekzaltacyju, padumaŭ zaraz, a moža, havoryć praz jaje moc vyšejšaja, i, zatryvožyŭšysia ŭ sercy, schiliŭ svoj hołaŭ.
— Chaj tak staniecca, jak kažaš, — prycviardziŭ.
Na Vinicija, jaki praz uvieś čas nie spuščaŭ z jaje vačej, henaja borzdaja pasłuchmianasć Kryspa zrabiła dziŭnaje j mocnaje ŭražannie. Zdałosia jamu, što Lihija josć miž chryscijanami niejkaju Sybiłaju ci kapłankaju ŭ areole sumlennia j pavažannia. I mimachoć sam praniaŭsia toju sumlennasciu. Da adčuvanaha kachannia damiašałasia ciapieraka jak by niejkaja tryvožlivasć, pry jakoj samo kachannie vyhladała na zuchvalstva. Nie moh pry tym asvojtacca z dumkaj, što adnosiny miž imi zmianilisia, što ciapier nie jana ad jaho, ale jon ad jaje zaležny, lažyć voś chvory, złamany, što pierastaŭ być napasnikam, zdabyŭcam, i što staŭsia moŭ biezabaronnaje dzicia na jejnaj apiecy. Dla jahonaj hordaj udačy i samavoli takija adnosiny pavinny byli być panižajučymi, adnak u henym vypadku nie tolki nie adčuvaŭ panižennia, ale byŭ joj udziačny, jak maci. Byli heta pačucci ŭ im niečuvanyja, jany pierad niadaŭnim časam nie pamiescilisia b jamu ŭ hałavie, sumili b jany j ciapier jaho, kab moh jasna parachunkavacca z imi. Dy jon i nie pytaŭ siabie, čamu heta tak josć, byccam heta była reč naturalnaja, ciešyŭsia tolki, što zastajecca.
I maniŭsia joj dziakavać — z hłybokaj piaščotaj dy jšče z niejkim pačucciom, tak daloka jamu niaviedamym, što j nie moh vymyslić, jak jaho nazvać, bo heta była paprostu pakora. Ale niadaŭniaje ŭzburennie zmučyła jaho tak, što nie moh havaryć, i dziakavaŭ joj tolki vačyma, u jakich hareła radasć, što zastajecca pry joj, što mahčymie joju lubavacca ŭzaŭtra i pazaŭtra, moža j doŭha.