Dla Vinicija, sviedamaha daŭniejšych i apošniaj kryŭd, što maniŭsia zrabić joj, słovy henyja byli sapraŭdnym balzamam. Zabyŭsia ŭ henaj chvilinie, što jejnymi vusnami moža havaryć chryscijanskaja navuka, a čuŭ tolki, byccam havoryć kachanaja žynčyna, u adkazie jakoje josć niejkaja asabistaja pieslivasć dy nadludskaja dabrynia, da hłybini jaho prajmajučaja. Jak upiarod asłab ad bolu, tak ciapier asłab z rasčulennia. Avałodała im niejkaja niemač, adnačasna i mahutnaja i sałodkaja. Mieŭ takoje ŭražannie, jak by lacieŭ niedzie ŭ proćmu, ale pry tym adčuvaŭ, što jamu dobra, što jon — ščaslivy. U momancie taje sałodkaje niemačy dumaŭ taksama — stajić nad im bostva.
Tym časam Hłaŭk skončyŭ pramyvać ranu ŭ jahonaj hałavie i pryłažyŭ da jaje hajučuju masć. Ursus zabraŭ z ruk Lihiji miadnik, a jana, uziaŭšy sa stała čarku z vadoju i vinom, prystaviła jamu da vusnaŭ. Vinić vypiŭ prahavita j pačuŭ lhu. Pasla pieraviazki bol supakojiŭsia. Rany pačali tužeć. Viarnułasia prytomnasć.
— Daj mnie jašče, — prosić, — napicca.
Lihija pajšła ŭ bakoŭku; zbližajecca da jaho pasla karotkaje hutarki z Hłaŭkam Krysp i kaža: — Vinić, Boh nie dazvoliŭ tabie vykanać błahi namier, ale daravaŭ tabie žyccio, bo ty apamiataŭsia. Toj, pierad katorym čałaviek josć pylinkaj, addaŭ ciabie biezabaronnaha ŭ našyja ruki, ale Chrystus, u jakoha my vierym, zahadvaje nam miłavać nat niepryjacielaŭ. Dyk ahledzieli my tabie rany i, jak kazała Lihija, malicimiemsia, kab Boh viarnuŭ tabie zdaroŭje, ale daŭžej ciabie dahladać nie možam. Dyk zastavajsia z Boham i padumaj sam, ci hadzicca tabie dalej pierasledvać Lihiju, jakuju pazbaviŭ apiakunoŭ, domu, — i nas, što za zło dabrom tabie adpłacili?
— Chočacie pakinuć mianie? — spytaŭ Vinić.
— Chočam vyjsci z hetaha domu, u jakim moža dasiahnuć nas ruka prefiekta.
Tvoj spadručnik zabity, a ty, spadaru, miž svajimi lažyš ranieny. Nie z našaje viny heta stałasia, ale na kaho ž, jak nie na nas, spadzie pomsta prava… — Pierasledu nie bojciesia, — zaručyŭ Vinić. — Ja vas zasłaniu.
Krysp nie chacieŭ dalej tałkavać, što nie tolki pra palicyju tut raschodzicca, ale j Lihiju chočuć zabiaspiečyć ad jaho.
— Spadaru, — kaža, — pravaja ruka tvaja zdarovaja, dyk vaźmi oś tablički i styl dy napišy słuham svajim, kab pryjšli pa ciabie ŭviečar z lektykaj dy adniesli dadomu, tam tabie budzie vyhadniej, jak tut u našaj biednacie. My tut kvatarujem u biednaj udavy, jana zaraz pryjdzie z svajim synam, i toje chłapčanio adniasie tvoj list, bo ŭsie musimy šukać inšaha prytulišča.
Vinić zbialeŭ, bo sciamiŭ, što chočuć jaho razłučyć z Lihijaj, i jak znoŭ stracić jaje, dyk nikoli ŭ žycci moža nie ahladać… Ujaŭlaŭ sabie, praŭda, što pamiž im i joju lahli vialikija pierapony, tamu, kab asiahnuć jaje, tre šukać niejkich novych daroh, ab jakich nie mieŭ kali jašče dumać. Razumieŭ taksama, što słovam jahonym, choć by prysiahnuŭ addać Lihiju nazad Pamponiji Hrecynie, majuć prava nie vieryć dyj nie pavierać. Bo moh daŭno ŭžo zrabić heta; moh zamiest tropić Lihiju pajsci da Pamponiji i prysiahnuć joj, što vyrakajecca poscihu, chaj sama, kali choča, šukaje dziaŭčyny. Nie, nijakija zapeŭnivanni nie zdolejuć ich zatrymać, nijakaja prysiaha nie budzie pryniata, tym bolš, što i prysiahać nie było na kaho, bo bahoŭ pahanskich, u jakich jon i sam nie vieryŭ, uvažali jany za niačystyja siły.
Adnak mocna žadaŭ prychilić i Lihiju i tych jejnych apiakunoŭ jakim tolki ŭdasca sposabam, ale na heta patrabavaŭ času. Nu choć by dziańkoŭ paru jašče tak soładka pahladzieć na jaje. Jak tapielcu adłamak doški ci choć by jakaja ščepka vydajecca ratunkam, tak i jamu vydavałasia, što praz henych paru dzion zdaleje mo što joj vymavić takoje, što b jaho da jaje zbližyła, niešta moža abdumaje, niešta pamysnaje zdarycca.
Dyk, sabraŭšy dumki, kaža: — Pasłuchajcie mianie, chryscijanie. Učora byŭ ja razam z vami ŭ Ostryjanumie i słuchaŭ vašu navuku, ale choć by j nie viedaŭ jaje, učynki vašyja pierakanali mianie, što vy ludzi sumlennyja j dobryja. Skažecie toj udavie, što zajmaje hety dom, chaj zastajecca ŭ im, vy zastavajciesia taksama, i mnie dazvolcie zastacca. Chaj hety čałaviek, — tut kinuŭ vokam na Hłaŭka, — lekar, jaki znajecca na pieraviazkach ran, skaža, ci možna mianie siannia pieranosić. Ja ž chvory, maju złamanuju ruku, jaje choć praz paru dzion nie možna varušyć; i tamu kažu vam, nikudy nie kranusia zhetul, chiba vyciahniecie mianie siłkom.
Tut zarvała jamu, bo ŭ razbitych jahonych hrudziach nie chapiła duchu, a Krysp skazaŭ: — Nichto, spadaru, nad taboju nie rabicimie hvałtu, my tolki vyniesiem adhetul našy hałovy.
Na heta niepryzvyčajeny da piarečanniaŭ junak nachmuryŭ brovy i skazaŭ: — Daj mnie ziachnuć.