— Vitannie tabie Chrystovaje! — azvaŭsia Chiłon. — Skažy ž, Kvartuśka, hetamu bratu, ci ja hodzien viery j davieru, dy jdzi sabie z Boham, nielha bo staroha baćki pakidać samoha.
— Heta sviaty čałaviek, — zaručaje Kvart, — jaki addaŭ usiu svaju majomasć na vykuplennie mianie, nieznajomaha, z niavoli. Chaj Hospad, Zbaŭca naš, dasć jamu zapłatu viečnuju.
Asiłak-rabotnik, pačuŭšy heta, schiliŭsia dy pacałavaŭ u ruku Chiłona.
— Jak ža zaviešsia, bratok? — pytaje hrek.
— Na chroscie sviatym dali mnie, ojča, imia Urban.
— Bratok moj, Urbanka, ci maješ chvilinku času pahutaryć sa mnoju?
— Rabotu našu pačynajem kala poŭnačy, a ciapieraka varać oś nam viačeru.
— Dyk času maješ davoli; pojdziem ža pad rečku, pasłuchaješ, što ja tabie tam skažu.
Pajšli, sieli na kamiennym bierazie ŭ cišy, parušanaj tolki dalokim hukam žaron dy bulkatanniem račnoje chvali. Tam Chiłon pryhledzieŭsia dobra žarnamołu, jaki, pamima hroznaj barbarskaj panurystasci, vydavaŭsia jamu, adnak, davoli ščyrym i rachmanym.
— Tak, — dumaje sabie, — heta čałaviek dobry i najiŭny, jon darma zabje Hłaŭka.
Pasla pytaje: — Lubiš, Urban, Chrysta?
— Lublu ŭsioj dušoju j sercam, — adkazaŭ žarnamoł.
— A bratoŭ i siascior svajich, a tych, što navučyli ciabie praŭdy j viery Chrystovaj?
— I ich taksama lublu, ojča.
— Tady — pax tabie!
— I tabie, ojča!
Nastała znoŭ cišynia, tolki žorny hučeli ŭdalečyni, a ŭnizie bulbacieła raka. Chiłon zahladzieŭsia ŭ jasny miesiac dy spavahu pačaŭ raskazvać pra Chrystovu smierć. Havaryŭ byccam nie Urbanu, a jak by sam sabie razvažaŭ tuju smierć, jak by tajnicu jaje chacieŭ pierakazać zaspanamu horadu. Vyhladała heta ŭračysta i ŭzrušajuča. Žarnamoł płakaŭ, a jak Chiłon pačaŭ jenčyć i biedavać, što padčas smierci Zbaŭcy nie było nikoha, chto b jaho baraniŭ kali nie ad ukryžavannia, dyk prynamsi ad zniavahi sałdataŭ dy žydoŭ, mahutnyja kułaki barbara pačali sciskacca ad žalu j złosci. Rasčulała jaho smierć, a złosć i dzikaja achvota ahartała jaho na ŭspamin ab zdziekach i kpinach razjušanaha zbrodu z ukryžavanaha Baranka.
A Chiłon nahła sulić pytannie: — Viedaješ, Urban, chto byŭ Judaš?
— Čamu ž nie viedaju. Ale jon paviesiŭsia, — adkazvaje rabotnik.
I ŭ hutarcy jahonaj vyčuvałasia byccam niezadavalniennie z taho, što zdradnik ukaraŭ sam siabie i nie moža patrapicca jamu ŭ ruki.
Chiłon ža padsiabryvaŭsia dalej: — Nu a kab nie byŭ paviesiŭsia dy kab katory z chryscijan sustreŭ jaho na mory ci na suchaziemji, niaŭžo nie pavinien byŭ by pomscić pakutu, kroŭ i smierć Chrystovu?
— Chto ž by nie adpomsciŭsia, ojča!
— Pax tabie, słuha vierny Baranka! Tak, možna daravać svaju kryŭdu, ale Bohavaje nichto nie maje prava daravać! Ale jak vuž płodzić vuža, jak złosć rodzić złosć, a zdrada zdradu, tak z jadu Judašavaha naradziŭsia druhi zdradnik, i jak toj vydaŭ žydom i rymskim vojam Zbaŭcu, tak hety, što žyvie miž nami, manicca vydać aviečki vaŭkom, i kali nichto nie adviernie zdrady, kali nie skrucić uporu vužacy hałavy, nikoha z nas nie minie zhuba, a z nami razam zahinie i česć Baranka.
Žarnamoł ustaviŭ u jaho tryvožnyja vočy, jak by nie kiemiŭ, što havorycca, a hrek, nakinuŭšy na hołaŭ roh adziežyny, prydušanym hołasam ciahnuŭ abarmoctva dalej: — Hora vam, praviednyja słuhi Božyja, chryscijanie j chryscijanki!
Dy znoŭ zamoŭk, znoŭ čucion byŭ tolki huk žaron, šum raki dy hłuchoje piajannie žarnamołaŭ.
— Ojča! — pytaje ŭrešcie rabotnik. — Što heta za zdradnik?
Chiłon schiliŭ hołaŭ.
— Što za zdradnik? Judavy syn, syn jadu jahonaha, što byccam prykidvajecca chryscijaninam i chodzić u dom malitvy pa toje tolki, kab ačarniać bratoŭ pierad cezaram, što cezara moŭ nie chočuć pryznavać za Boha, što zatručvajuć vadalivy, dušać dziaciej dy namahajucca zniščyć hety horad tak, kab na kamienni kamiennia nat nie zastałosia. Za niekalki dzion voś budzie vydany pretoryjanam zahad aryštavać starcaŭ, žančyn, dziaciej dy pasłać na smierć tak, jak niavolnikaŭ Pedanija Sekunda.
I ŭsio heta spryčyniŭ toj Judaš. Ale kali pieršaha Judy nichto nie skaraŭ, nie pomsciŭ, baroniačy Chrysta padčas mukaŭ, dyk chto zachoča ŭkarać hetaha, chto razatre vužaku pierš, čym sudzicimie cezar, chto zhładzić, chto abaronić ad zahuby vieru ŭ Chrysta?
Urban ustaŭ nahła j kaža: — Ja dakanaju hetaha, vojča!
Chiłon taksama ŭstaŭ, praz momant hladzieŭ u tvar žarnamołu, asvietleny miesiacam, pasla, kładučy važna dałoń na jahonaj hałavie, havora: — Idzi da chryscijan, — zahadaŭ važna, — idzi ŭ damy malitvy j pytaj bratoŭ pra Hłaŭka, lekara, i jak tolki tabie jaho pakažuć, u imia Chrysta, zabi!
— Pra Hłaŭka? — paŭtaryŭ žarnamoł, jak by žadaŭ ucviardzić sabie ŭ pamiaci toje imia.
— Viedaješ jaho?
— Nie, nie viedaju. U Rymie josć tysiačy chryscijan, dyk nie ŭsie z saboju znajucca. Ale zaŭtra ŭ Ostryjanumie zbiarucca braty i siostry nočču ŭsie da adnaje dušy, bo pryjechaŭ vialiki Apostał Chrystovy, jaki budzie tamaka navučać, tam braccia pakažuć mnie Hłaŭka.
— U Ostryjanumie? — spytaŭ Chiłon. — Heta ž za horadam. Usie braccia i siostry? Unačy? Za bramami Ostryjanuma?