— Nie, katok, ale paŭdnia ŭžo minuła.
— A Ursus nie viarnuŭsia?
— Ursus nie kazaŭ, što vierniecca, tolki viečaram budzie z chryscijanami cikavać na lektyku.
— Praŭda.
Pa čym vyjšli z kubikuluma i pajšli ŭ łazniu, dzie Akte, vykupaŭšy Lihiju, zaviała jaje na sniedannie, a pasla ŭ pałacavy park, dzie nijakaj niebiaspieki nie tre było spadziavacca, bo cezar i jahonyja bližejšyja prydvorniki jašče spali.
Lihija pieršy raz u žycci bačyła heny raskošny park, poŭny cyprysaŭ, pinijaŭ, duboŭ, alivak i mirtaŭ, siarod jakich bialeŭsia ceły nataŭp statujaŭ, bliščeli spakojnyja lustranyja sažałki, kviacilisia cełyja chmyzniaki ružaŭ, zrošanych pyłam fantanaŭ, dzie ŭvojscie ŭ čaroŭnyja hroty abvivaŭ blušč abo vinahrad, dzie na vodach płavali siarebranyja lebiedzi, a siarod statujaŭ i drevaŭ chadzili asvojenyja hazeli z afrykanskich pustyniaŭ dy roznapioraje ptastva z roznych staron svietu.
Park byŭ pusty; tam-siam tolki pracavali z rydloŭkami ŭ rukach niavolniki, piajučy paŭhołasam piesni; inšyja, jakim dali chvilinu adpačynku, siadzieli nad sažałkami abo ŭ ciani duboŭ u mihatlivych kasulach sonca, pradzirajučahasia praz listotu, inšyja ŭrešcie zrašali ružy ci blednaliłovyja kvietki šafranu. Akte z Lihijaj špacyravali davoli doŭha, lubujučysia čarami aharodu, i choć dumki Lihiji byli krychu zviazanyja, nie mahła, jak dzicia, ustrymacca ad cikavasci j podzivu. Prychodziła joj nat dumka, mo kali b cezar byŭ dobry, to ŭ takich pałacach dy takim rajskim parku moh by ščaslivym być.
Urešcie, krychu prymučanyja, sieli na atulenaj zielenniu cyprysaŭ łaŭcy dy pačali hutaryć ab tym, što najbolš im lažała na sercy: ab uciokach Lihiji.
Akte daloka mienš vieryła, čym Lihija, što heta ŭdasca. Časami zdavałasia joj nat, što heta šalony namier, jaki nie moža ŭdacca. Čuła štoraz bolšuju litasć nad Lihijaj. Zdavałasia joj, što ŭštoraz biespiačniej było b sprabavać prasić Vinicija. I pačała vypytvać, jak daŭno znaje Vinicija, dy ci nie dumaje, što daŭsia b mo ŭprasić i viarnuŭ by jaje Pamponiji.
Ale Lihija sumna zapiarečyła hałavoju.
— Nie. U Aŭłaŭ Vinić byŭ inšy, vielmi dobry, a ad učarašniaha bankietu ja bajusia jaho i chutčej chaču ŭciačy ad jaho da lihaŭ.
Akte pytałasia jaje dalej: — Adnak u Aŭłaŭ jon byŭ tabie miłym?
— Tak, — adkazała Lihija, pacviardžajučy hałavoju.
— Ty ŭsio ž tki nia josć niavolnicaj, jak była ja, — skazała, nadumaŭšysia, Akte. — Ciabie Vinić moh by ŭziać zamuž. Ty ž zakładnica j dačka kniazia lihaŭ. Aŭły kachajuć ciabie, jak rodnuju, i ja peŭnaja, što hatovy ciabie pryniać za dačku. A Vinić moh by ciabie ŭziać, Lihija.
A Lihija cicha dy šče sumniej adkazała: — Lepš uciakać da lihaŭ.
— Chočaš, Lihija, zaraz pajdu da Vinicija, zbudžu jaho, kali spić, dy skažu jamu toje, što kažu tabie ciapier? Tak, maja darahaja, pajdu da jaho j skažu: «Vinić, heta kniazioŭna i darahoje dzicia słaŭnaha Aŭła; kali kachaješ jaje, viarni jaje Aŭłam, a pasla vaźmi jaje zamuž z ichniaha domu».
A dziaŭčyna adkazała hołasam tak užo cichim, što Akte ledź dačuła: — Lepš da lihaŭ… I dzvie slaziny pavisli na jejnych spuščanych zrenkach. Dalejšuju hutarku pierarvaŭ šorach zbližajučychsia krokaŭ, i Akte nie paspieła hlanuć, chto jdzie, jak pierad łaŭkaju pakazałasia Sabina Papieja z nievialikim karahodam niavolnic.
Dzvie z ich trymali nad jejnaju hałavoju pučki straŭsavych pierynaŭ, asadžanych na załatych prutkach, dy matlali imi lahońka, zasłaniajučy ad haračaha jšče viasienniaha sonca svaju spadaryniu, a pierad joju čornaja, by hieban, etyjopka z napučanymi hrudźmi niasła na rukach dzicia, atulenaje purpuraju z załatymi frendzlami. Akte j Lihija ŭstali, dumali bo, što Papieja projdzie vobak łaŭki, nie zviarnuŭšy na ich uvahi, ale jana zatrymałasia pierad imi j skazała: — Akte, zvanočki, što pryšyła ikunkuli[26], drenna pryšytyja; dzicia adarvała adzin dy ŭziało ŭ rot; ščascie, što Lilit uporu ahledzieła.
— Vybačaj, boskaja, — adkazała Akte, kryžujučy na hrudziach ruki dy skłaniŭšy hołaŭ.
Papieja hlanuła na Lihiju: — Što heta za niavolnica?
— Heta nie niavolnica, boskaja aŭhusta, a ŭzhadavanka Pamponiji Hrecyny i dačka kniazia lihaŭ, addanaja jak zakładnica dla Rymu.
— I pryjšła da ciabie ŭ adviedziny?
— Nie, aŭhusta, ad anadašniaha dnia žyvie ŭ pałacy.
— Była ŭčora na bankiecie?
— Była, aŭhusta.
— Z čyjho zahadu?
— Na zahad cezara… Papieja pačała ŭvažniej uhladacca na Lihiju, jakaja stajała pierad joju z pachilenaj hałavoju, to padyjmajučy z cikavasci svaje pramianistyja vočańki, to znoŭ nakryvajučy ich viejkami. Nahła aŭhusta prychmuryłasia. Zajzdrosnaja sobskaj pryhažosci j ułady, jana viečna tryvožyłasia, kab jakaja ščaslivaja kankurentka nie zhubiła jaje tak, jak jana sama zhubiła Aktaviju. Dziela taho kažnaja krasunia ŭ pałacy budziła jejnaje padazrennie. Znatockim vokam akinuła adrazu ŭsiu fihuru Lihiji, acaniła kažnuju drobiaź jejnaha tvaru i žachnułasia.