— Ale zbaŭ mianie, vaładaru, ad henych kryklivych kapitalinskich husianiat, jakich mazhi, u sumie ŭziatyja, nie napoŭnili b chiba i žałudovaje misački, — adhryzaŭsia Chiłon. — Pišu voś, synu pieršarodny Apałona, pa-hrecku himn na tvoj honar i dziela taho chacieŭ by praviesci dziańkoŭ paru ŭ sviatyni Muzaŭ, prosiačy ŭ ich natchniennia.
— O nie! — adazvaŭsia Neron. — Ty chočaš vykrucicca ad nastupnych vidoviščaŭ. Ničoha z taho nie budzie!
— Bažusia pierad taboju, dominie, što pišu himn.
— Dyk pisacimieš jaho nočču. Mali Dyjanu pra natchniennie, bo ž jana siastra Apałona.
Chiłon zviesiŭ hołaŭ, pahladajučy spadyłba na prysutnych, jakija znoŭ pačali padkpivać z jaho, a cezar, zviarnuŭšysia tym časam da Senecyja i da Sujilija Nerulina, biaduje: — Ujaviecie sabie, heta ž z pryznačanymi na siannia chryscijanami ledź da pałovy paspieli raspravicca!
Na heta stary Akvił Rehuł, vialiki amfiteatralny znaŭca, chvilinu pamaŭčaŭšy, adazvaŭsia: — Henyja vidoviščy, dzie vystupajuć ludzi sine armis et sine arte[80], badaj, adnolkava doŭha ciahnucca, a cikavasci dajuć mienš.
— Zahadaju dać im zbroju, — adkazaŭ Neron.
Ale suvierny Viestyn raptam ačnuŭsia z zadumy i pytaje tajemnym tonam: — Ci vy zaciemili: jany štoś bačać, pamirajučy? Hladziać uharu i pamirajuć, kazaŭ by, nie čujučy bolu. Ja pierakanany, što jany niešta bačać… Heta kažučy, hladzieŭ paŭzvierch amfiteatru, nad jakim užo zaviešvała noč svoj nabity zorami vielaryjum. Inšyja smieškami adkazali na henuju zaciemku dy žartaŭlivymi domysłami, što mienavita chryscijanie mohuć bačyć padčas smierci. Urešcie cezar daŭ znak niavolnikam, trymajučym svietačy, i addaliŭsia z cyrku, a za im viastałki, sienatary, uradaŭcy i aŭhustyjanie.
Noč była jasnaja j ciopłaja. Pierad cyrkam toŭpiŭsia jašče narod, pryhladajučysia adychodziačamu z cełaju svajoju prydvornaju sustanniu cezaru, ale niejki panurysty, maŭklivy. Siam-tam vyrvaŭsia poklask dy vomih zacich. Z apalaryjuma skrypiačyja vazy ŭsciaž vyvozili kryvavyja astanki chryscijan.
Piatroni i Vinić adbyvali darohu moŭčki. Ažno nie dachodziačy da viłły Piatroni adazvaŭsia: — Ci ty dumaŭ pra toje, što ja tabie kazaŭ?
— Tak, — adkazaŭ Vinić.
— Ci pavieryš, i dla mianie ciapier henaja sprava nabrała najbolšaje vahi. Ja mušu jaje vyzvalić nasupierak cezaru j Tyhelinu. Heta, kazaŭ by, zmahannie, u jakim zakłaŭsia pieramahčy, kazaŭ by, hulnia, jakuju chaču abaviazkova vyjhrać, choć by za canu sobskaje skury… Sianniašni dzień šče ŭmacavaŭ moj namier.
— Chaj tabie Chrystus adpłacić!
— Pabačyš!
Henaja hutarka daviała ich da samaha parohu viłły. Vysiadajuć z lektyki. U toj ža chvilinie niejkaja ciomnaja postać padychodzić da ich dy pytaje: — Ci heta vy, šanoŭny Vinić?
— Ja, — adkazvaje trybun. — Čaho chočaš?
— Ja Nazar, syn Myryjamy, idu z viaznicy i prynošu tabie viestku pra Lihiju.
Vinić pałažyŭ jamu ruku na plačuku i pry sviatle svietača hladzieŭ jamu ŭ vočy, nie mohučy vymavić słova, ale Nazarka adhadaŭ na jahonych vusnach niamoje pytannie j zviaščaje: — Žyvie dahetul. Ursus prysyłaje mianie da ciabie, spadaru, skazać, što jana ŭ haračcy molicca j paŭtaraje tvajo imia.
Vinić adkazvaje: — Słava Chrystu, jaki moža mnie jaje viarnuć!
Pasla ŭziaŭ Nazarku z saboju ŭ biblijateku. Chutka pryjšoŭ tudy j Piatroni pacikavicca ichniaj hutarkaj.
— Chvaroba ŭratavała jaje ad zniavahi, bo nieludzi tyja bajacca zarazy, — raskazvaŭ małady chłapčuk. — Ursus i Hłaŭk siadzieli pry joj dzień i noč.
— Ci vartaŭniki zastalisia tyja samyja?
— Tak, spadaru, i jana lažyć u ichniaj kamory. Tyja viazni, jakija byli ŭ nižejšaj viaznicy, usie paŭmirali ad epidemiji abo padušylisia ad zaduchi.
— Ty chto taki? — spytaŭ Piatroni.
— Kryvičesny Vinić mianie viedaje. Ja syn udavy, u jakoje žyła Lihija.
— I chryscijanin?
Chłapiec zirnuŭ pytajučymi vačyma na Vinicija, ale, ubačyŭšy, što toj molicca, padymaje hołaŭ i adkazvaje: — Tak.
— Jakim ža sposabam možaš svabodna ŭvachodzić u viaznicu?
— Ja, spadaru, naniaŭsia vynosić miortvych z viaznicy, bo choču čym-niebudź dapamahčy svajim bratom i prynosić im viestki z horadu.
Piatroni pryhledzieŭsia ŭvažniej pryhožamu abličču chłapca, jahonym błakitnym vačam, bujnym vałasom, pasla spytaŭ: — A ty ž adkul, maładziec, z jakoha kraju?
— Ja halilejčyk, spadaru.
— Ci chacieŭ by ty Lihiju vyzvalić?
Chłapiec padniaŭ vočy ŭharu: — Choć by j za canu sobskaha žyccia.
Vinić skončyŭ malitvu j zviarnuŭsia: — Skažy staražom, chaj ułožać jaje ŭ trunu, by miortvuju. Ty dabiary sabie spadručnikaŭ dy vyniesiacie jaje ŭnočy. Niedaloka la hniłych jamaŭ znojdziecie čakajučuju na vas lektyku i addascio tym ludziam trunu. Vartaŭnikom abiacaj ad mianie hetulki zołata, kolki kožny mahčymie padniać, — pry hetych słovach abličča jahonaje ažyviłasia znoŭku, abudziŭsia ŭ im vajak, jakomu nadzieja viarnuła daŭniuju enierhiju. A Nazarka až pačyrvanieŭ z radasci i, uzniaŭšy ruki, adazvaŭsia: — Chaj Chrystus azdarović jaje, bo budzie volnaj.
— Ty pierakanany, što varta zhodzicca? — pytaje Piatroni.
— Jany? Spadaru, kab tolki byli peŭnymi, što nie spatkaje ich za heta kara i pakuta!