Praz niejki čas jechali moŭčki, usłuchoŭvajučysia ŭ huk pažohi dy ŭ šum ptušynych kryłaŭ. Hałuby, jakich płojmy hniazdzilisia pry viłłach i miastečkach Kampańi, dyj usiakaha rodu palavoje ptastva z-nad mora i z hor navakolnych navoslep lacieła statkami na blask u vahoń.
Vinić pieršy adazvaŭsia: — Dzie ty byŭ tady, jak pačaŭsia pažar?
— Išoŭ da majho siabra Eŭrycyja, spadaru, jaki trymaŭ kramu pry Vialikim Cyrku, i razvažaŭ jakraz pra navuku Chrysta, ažno čuju raptam kryk: «Ahoń!» Ludzi zbiehlisia da cyrku — adny ratavać, druhija cikavać, ale jak połymia achapiła ceły cyrk dy pačało adnačasna pakazvacca i ŭ inšych punktach, tre było dumać i pra ŭłasny ratunak.
— Ci bačyŭ ty ludziej, kidajučych u damy ahoń?
— Čaho ja nie bačyŭ, unuku Eneja! Bačyŭ ludziej, pračyščajučych sabie darohu šablami; bačyŭ bitvy i rastoptanyja ludskija bebachi[63] na bruku. Ach, spadaru, kab ty heta bačyŭ, skazaŭ by: barbary zdabyli horad i padniali razniu.
Ludzi navokał kryčali, što pryjšoŭ kaniec svietu. Niekatoryja zusim pavarjacieli, nie chacieli ŭciakać, čakali biazmysna, kab hłynuła ich połymia. Inšyja stračvali prytomnasć, inšyja z rospačy vyli, ale bačyŭ ja i takich ludziej, katoryja nie ŭmiejuć acanić dabradziejstvaŭ vašaha łahodnaha panavannia dy tych praviednych pravoŭ, na padstavie jakich adbirajecie ŭsim toje, što majuć, i prysvojvajecie sabie. Ludzi nie ŭmiejuć zdacca na volu bahoŭ!
Vinić zanadta byŭ praniaty sobskimi dumkami, kab moh zakiemić hrajučuju ŭ słovach Chiłona ironiju. Žachlivyja dryhoty prajmali jaho na ŭspamin, što Lihija mahła zabłukacca ŭ tuju vuličnuju strašennuju taŭkatniu, dzie vydaŭlivali z ludziej nutro. Dyk choć dziesiatki mo ŭžo razoŭ vypytvaŭ Chiłona pra ŭsio, što moh toj viedać, zviarnuŭsia da jaho jašče raz: — A ich ty bačyŭ u Ostryjanumie sobskimi vačyma?
— Bačyŭ, synku Vieniery, bačyŭ małoduchnu, bačyŭ dobraha liha, sviatoha Lina i Apostała Piatra.
— Pierad pažaram?
— Pierad pažaram, Mitr moj!
U dušy Vinicija zradziŭsia sumniŭ, ci Chiłon nie machluje, dyk, sutrymaŭšy muła, pranizaŭ staroha hreka hroznymi vačyma j pytaje: — Što ž ty tam rabiŭ?
Chiłon zmitrežyŭsia. Jano praŭda, jak mnohim ludziam, tak i jamu vydavałasia, što razam z zahubaj Rymu prychodzić kaniec i rymskamu panavanniu, ale tym časam byŭ samadruh z Vinicijem, dyj nahadaŭ sabie, što toj ža Vinić zabaraniŭ jamu strašennaju pahrozaju špiahunstva chryscijan, a złašča Lina i Lihiji.
— Spadaru, — kaža, — čamu mnie nie vieryš? Ja spahadaju im. Tak! Ja ž bo sam paŭchryscijanin. Pyron navučyŭ mianie bolš canić cnotu, čym filazofiju, dyk štoraz bolš ciahnie da ludziej cnatlivych. A pry tym, ja ž hałyš, i kali ty, Jovišu, balavaŭ u Ancyjumie, ja časta prymiraŭ z hoładu nad knihami; voś ža, sadziŭsia pry scianie ŭ Ostryjanumie, bo chryscijanie, choć sami ŭbohija, bolš uspamahajuć biednych, čym usie rymlanie razam.
Admanka henaja vydavałasia Viniciju dastatkovym prabačenniem, dyk abnižyŭ ton: — I nie viedaješ, dzie na heny čas zakvataravaŭsia Lin?
— Ty ž mianie za cikaŭnasć raz užo karaŭ, spadaru, — vykručvaŭsia Chiłon.
Vinić zmoŭk i jechaŭ dalej.
— Spadaru, — adazvaŭsia, pačakaŭšy, Chiłon, — nie znajšoŭ by ty krasuni, kab nie ja, a kali znoŭ jaje znojdziem, nie zabudzieš pra biednaha mudraca?
— Miecimieš dom z vinnicaju pad Amerjołaj, — adkazaŭ Vinić.
— Dziakuju tabie, Hierkulesie! Z vinnicaju?.. Dziakuju tabie! Z vinnicaju!
Minali ciapier Vatykanskaje ŭzhorje, jakoje sviaciła čyrvanniu ad pažaru, za Naŭmachijaj zbočyli naprava, kab, pierajšoŭšy Vatykanskaje pole, padyjsci da raki i, pierapraviŭšysia, dajsci da Porta Fłaminija. Naraz Chiłon strymaŭ muła j kaža: — Spadaru, pryjšła mnie ŭ hołaŭ pamysnaja dumka!
— Kažy, — pryspiešvaje Vinić.
— Miž Janikulskim uzhorjem i Vatykanam, za harodami Ahrypiny josć padziamiełle, skul vybirali kamiennie j piasok na budovu cyrku Nerona.
Pasłuchaj mianie! U apošnich časach žydy, jakich, viedaješ ža, na Zatybry josć hibiel, pačali pa-ludajedsku pierasledvać chryscijan. Pamiataješ, užo za boskaha Kłaŭdyja taki tam byŭ zakałot, što cezar musiŭ ich vyhnać z Rymu.
Siannia, jak viarnulisia, jak pad patranatam aŭhusty pačuvajucca biaspiečna, tym horš kryŭdziać chryscijan. Ja pra heta viedaju! Ja bačyŭ. Nijaki edykt suprać chryscijan nie byŭ vydany, ale žydy černiać ich pierad prefiektam, byccam jany režuć dziaciej, honar addajuć asłu, ahałošvajuć navuku, niepryznanuju praz sienat, a sami bjuć ich, napadajuć na damy malitvy tak zajadła, što chryscijanie pierad imi chavajucca.
— Dyk što chočaš skazać? — pytaje Vinić.
— Toje, spadaru, što sinahohi isnujuć na Zatybry adkryta, a chryscijanie, uciakajučy ad pierasledu, prymušany malicca ŭpotaj, zbirajučysia ŭ apusciełych pavieciach za horadam abo ŭ arenaryjach. Tyja, što žyvuć na Zatybry, vybrali sabie jakraz henaje, što paŭstała z pryčyny budovy cyrku i roznych damoŭ uzdoŭž Tybru. Ciapier, kali hinie horad, biessumniŭna, vyznavalniki Chrysta molacca. Znojdziem ich niezličonaje mnostva ŭ padziamiełlach, tamu raju tabie, spadaru, zahlanuć tudy pa darozie.