Читаем Północ-Południe полностью

— Spę­dzili tam każ­dego, kto prze­żył pierw­szy atak — opo­wia­dał, mając wszystko jesz­cze raz przed oczami. — Męż­czyzn, kobiety i dzieci. Przez trzy mie­siące nikogo nie wypusz­czali, chyba że pro­sto na rożen albo żeby się zaba­wić, tor­tu­ro­wać, kato­wać. Raz na dwa, trzy dni wrzu­cali im tro­chę jedze­nia i dawali wody. Czter­dzie­ści osiem osób zamknię­tych w piw­niczce, cztery kroki na sześć. Oni wie­dzieli, co ich czeka, nie mogli nie wie­dzieć. Ci, któ­rzy umieli pisać, paznok­ciami na bel­kach ścian skro­bali modli­twy, zaklę­cia, prze­kleń­stwa. Więk­szość popa­dła w apa­tię, osza­lała lub popeł­niła samo­bój­stwo.

Zapa­trzył się na wylot jaskini, czu­jąc suchość w ustach. Kiedy znów się ode­zwał, zda­nia rwały mu się jak kiep­ska przę­dza.

— Jedna z kobiet była w ciąży. Sha­do­ree nie zabili jej od razu. Pew­nie obie­cy­wali sobie przy­smak z mięsa nowo­rodka. Nie wia­domo, czemu cze­kali na natu­ralne roz­wią­za­nie, zamiast wypruć z niej dziecko w ostat­nich dniach ciąży. Cze­kali, aż sama uro­dzi. I nie wiem, dla­czego się nie zabiła. Może trzy­mała ją przy życiu nadzieja, że przyj­dzie ratu­nek, że ktoś się zjawi i wycią­gnie ją z tego pie­kła. Żyła naj­dłu­żej… Sama. Ostat­nia z rodu… Wie­dząc, że uro­dzi tylko po to, by…

Prze­rwał, zaci­ska­jąc pię­ści aż do bólu. W dniu, gdy zakoń­czyli prze­szu­ki­wa­nie tej piw­niczki, zło­żył sobie pewną przy­sięgę. Obie­cał, że nie spo­cznie, póki Sha­do­ree nie znikną z powierzchni ziemi. Nie przy­pusz­czał wtedy, że ta obiet­nica zapro­wa­dzi go na pół­nocną stronę lodowca i zmusi do poga­wędki z jed­nym z naj­groź­niej­szych aher­skich sza­ma­nów.

— Uro­dziła, tydzień przed ter­mi­nem, udu­siła dziecko pępo­winą i uto­piła w gów­nie. Tak, w gów­nie, przez pra­wie trzy mie­siące czter­dzie­ści osób srało i szczało pod sie­bie. Gdy przy­by­li­śmy do wio­ski, w piw­niczce było gówna po kolana. Dziwi cię to?

— Nie. Zabiła się? — Bore­hed nie oka­zał żad­nych emo­cji.

— Tak. Nasz cza­ro­dziej wyczy­tał tę histo­rię ze ścian piw­nicy. Przez trzy dni jesz­cze ich zwo­dziła, żeby ciało dziecka nie nada­wało się do jedze­nia. Potem zębami prze­gry­zła sobie żyły i umarła, leżąc w tym samym gów­nie, w któ­rym uto­piła dziecko. Nie zje­dli jej, może nie byli aż tak głodni.

Sza­man popro­wa­dził go w stronę jaskini.

— Patrz — wyce­dził.

Z wylotu pie­czary wypły­wał męt­no­brą­zowy stru­mień. Cuch­nęło od niego na milę. Na znak Bore­heda dwóch wojow­ni­ków weszło do środka i wycią­gnęło z niego skam­lącą istotę. Ken­neth potrze­bo­wał chwili, by zorien­to­wać się, że to młoda aher­ska kobieta, wła­ści­wie dziecko. Naga, usma­ro­wana eks­kre­men­tami i czymś jesz­cze, brą­zową zaschniętą sko­rupą, która pęka­jąc, odsła­niała żywe mięso. Z jej czaszki zdarto skalp i jedy­nym czy­stym miej­scem na wychu­dzo­nym ciele była biała kość cze­repu, oko­lona wia­nusz­kiem zaro­pia­łej skóry. Nie miała nosa, warg, zębów, jej oczo­doły były pustymi jamami. Stwo­rze­nie zawyło roz­pacz­li­wie i przy­pa­dło do nóg naj­bliż­szego wojow­nika, śli­niąc mu buty. Potem unio­sło głowę i zawyło. Pomię­dzy poczer­nia­łymi dzią­słami zatrze­po­tał kikut języka.

Ofi­cer odwró­cił wzrok.

— Nie­ładny widok, co? Mieli tu trzy takie jaski­nie, ale tylko w jed­nej zna­leź­li­śmy kogoś żywego, o ile można ją tak nazwać. — Sza­man dał znak i dziew­czynę zawle­czono do jaskini.

Ken­neth powoli wziął głę­boki oddech.

— Dla­czego nie skró­ci­cie jej cier­pień?

Bore­hed odwró­cił się na pię­cie z ogniem w oczach.

— Pytasz, dla­czego nie roz­trza­skam jej głowy kamie­niem, jak to podobno robimy ze swo­imi ran­nymi? Albo czemu nie poszczu­jemy na nią dla zabawy jed­nego z naszych psów bojo­wych? Wojow­nicy mie­liby wielką ucie­chę. Znam więk­szość waszych opo­wie­ści o naszych zwy­cza­jach i roz­ryw­kach. Tych, które roz­pa­lają w ser­cach nie­na­wiść i pogardę. Ahe­rzy, ahe­ro­wie, jak nas z odrazą nazy­wa­cie, stwory ciem­no­ści, pomiot Nie­chcia­nych. Zabić ich, wytłuc, oczy­ścić z nich naszą piękną zie­mię. Ahe­rzy. — Wypluł to słowo, jakby parzyło go w usta. — Pamię­tasz począ­tek waszej Księgi Czar­nych Wie­ków? „I nade­szły z pół­nocy Legie Demo­nów, Nie­chcia­nych, Wład­ców Bólu, Wyrthów, Gry­el­lów, Ahe­rów i wsze­la­kiego plu­ga­stwa. I nastały Wieki Czarne, gdy nawet słońce zakryło twarz, nie mogąc patrzeć na nędzę i nie­dolę, jaka spa­dła na ludy świata”. Tak, znam to. Nauczy­łem się czy­tać wasze pismo, żeby zro­zu­mieć… Poznaj swo­jego wroga, mówi­cie. Mądrze.

Sza­man zbli­żył się do porucz­nika.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Неудержимый. Книга I
Неудержимый. Книга I

Несколько часов назад я был одним из лучших убийц на планете. Мой рейтинг среди коллег был на недосягаемом для простых смертных уровне, а силы практически безграничны. Мировая элита стояла в очереди за моими услугами и замирала в страхе, когда я выбирал чужой заказ. Они правильно делали, ведь в этом заказе мог оказаться любой из них.Чёрт! Поверить не могу, что я так нелепо сдох! Что же случилось? В моей памяти не нашлось ничего, что бы могло объяснить мою смерть. Благо судьба подарила мне второй шанс в теле юного барона. Я должен восстановить свою силу и вернуться назад! Вот только есть одна небольшая проблемка… как это сделать? Если я самый слабый ученик в интернате для одарённых детей?Примечания автора:Друзья, ваши лайки и комментарии придают мне заряд бодрости на весь день. Спасибо!ОСТОРОЖНО! В КНИГЕ ПРИСУТСТВУЮТ АРТЫ!ВТОРАЯ КНИГА ЗДЕСЬ — https://author.today/reader/279048

Андрей Боярский

Попаданцы / Фэнтези / Бояръ-Аниме