Читаем Północ-Południe полностью

Robert M. Wegner

Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ – Południe

Warszawa 2013

Robert M. Wegner

Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ – Południe

ISBN: 978-83-61187-63-9

Wydawca:

Powergraph

ul. Cegłowska 16/2

01-803 Warszawa

tel. 22 834 18 25

e-mail: [email protected]

www.powergraph.pl

Copyright © 2009-2013 by Robert M. Wegner

Copyright © 2009-2013 by Powergraph

Copyright © 2009-2013 for the cover by Rafał Kosik

Wszelkie prawa zastrzeżone.

All rights reserved.

PROJEKT GRAFICZNY: Rafał Kosik

REDAKCJA: Michał Cetnarowski

KOREKTA: Maria Aleksandrow

Wyłączna dystrybucja:

Firma Księgarska Olesiejuk Sp. z o.o. Sp.j.

ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Mazowiecki

tel. 22 721 30 00 / 11

Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer

Spis treści

PÓŁNOC. Topór i skała

Honor górala

Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami

Szkarłat na płaszczu

Krew naszych ojców

POŁUDNIE. Miecz i żar

Ponieważ kocham cię nad życie

Gdybym miała brata

Pocałunek skorpiona

Zabij moje wspomnienia

Wszystkie rozdziały dostępne są w pełnej wersji książki

PÓŁNOC

Topór i skała

Honor górala

Sha­do­ree nade­szli dokład­nie z tej strony, z któ­rej się ich spo­dzie­wano. Dwu­na­stu obju­czo­nych jak muły męż­czyzn wyło­niło się z lasu na wschod­nim krańcu hali. Zatrzy­mali się na skraju drzew. Wyglą­dali, jakby szli bez prze­rwy przez ostat­nie kilka dni, brudni, zaro­śnięci, zdy­szani. Zbli­żał się wie­czór i słońce świe­ciło im pro­sto w oczy, a roz­le­gła połać hali, lekko pofał­do­wana i skrząca świe­żym śnie­giem, wyglą­dała czy­sto i spo­koj­nie. Wabiła, obie­cu­jąc łatwiej­szą drogę i brak nie­bez­pie­czeń­stwa zasadzki.

Oczy­wi­ście kła­mała.

Pierw­szy z męż­czyzn postą­pił kilka kro­ków naprzód, zapa­da­jąc się po kolana w miękki puch. Widać śnieg spadł nie wcze­śniej niż zeszłej nocy. Przy­bysz popra­wił wielki wór na ramio­nach, wark­nął coś do reszty i ruszył przed sie­bie, naj­wy­raź­niej zamie­rza­jąc prze­ciąć halę wpół, naj­krót­szą drogą. Inni ruszyli za nim w kil­ku­sto­po­wych odstę­pach. Po jakichś stu kro­kach prze­wod­nik zatrzy­mał się, ciężko dysząc, i dał znać dru­giemu w kolej­no­ści, żeby go zastą­pił. Sam pocze­kał, aż reszta grupy go minie, i zajął miej­sce na końcu. Po następ­nych stu kro­kach nastą­piła kolejna zmiana, potem jesz­cze jedna. Jak na ludzi, któ­rzy naj­pew­niej mieli za sobą cało­nocną wędrówkę, utrzy­my­wali nie­złe tempo. W kwa­drans prze­byli połowę drogi.

I wtedy hala ich zdra­dziła.

Śnieg po obu stro­nach wycią­gnię­tej w długi wąż grupy eks­plo­do­wał w kil­ku­na­stu miej­scach. Z tuma­nów lodo­wego puchu wysko­czyły owi­nięte w futra, wyma­chu­jące bro­nią posta­cie. Powie­trze prze­szył krzyk:

— Gór­ska Straż! Rzu­cić broń!

Sha­do­ree ani myśleli słu­chać.

* * *

Chwilę póź­niej było po wszyst­kim. Porucz­nik Ken­neth-lyw-Dara­wyt patrzył obo­jęt­nie, jak jego ludzie nożami spraw­dzają, czy któ­ryś z ban­dzio­rów nie udaje trupa. Dwóch, wzię­tych żyw­cem, wią­zano wła­śnie na ubo­czu. Hala nie wyglą­dała już jak oaza spo­koju – na zdep­ta­nym śniegu, mię­dzy tru­pami i porzu­co­nymi tobo­łami, wykwi­tały plamy jaskra­wej czer­wieni. Gdzie­nie­gdzie prze­świ­ty­wała póź­no­je­sienna trawa.

— Szlag tra­fił malow­ni­czy wido­czek — mruk­nął w prze­strzeń.

— Słu­cham, panie porucz­niku? — Sto­jący opo­dal dzie­sięt­nik spoj­rzał pyta­jąco.

— Nic, nic, Var­henn. Po nocy w norze zawsze gadam do sie­bie. Jakie straty?

Wyta­tu­owana twarz pod­ofi­cera roz­ja­śniła się.

— Trzech ran­nych. W tym tylko jeden poważ­nie, dostał w kolano i nie będzie mógł cho­dzić.

— W porządku, i tak mia­łem wysłać gońca do Belen­den. Gdy dołą­czy reszta, przy­go­tu­je­cie sanie i psy.

— Tak jest.

Porucz­nik spoj­rzał na jeń­ców.

— A ci?

— Jeden mło­dzik i jeden idiota. Nie będzie z nich pożytku.

— Jesz­cze zoba­czymy. — Ofi­cer odwró­cił się do grupy żoł­nie­rzy. — Andan! Zaszczyć uwagą swo­jego dowódcę.

Andan-keyr-Tref­fer, naj­młod­szy z jego dzie­sięt­ni­ków, przy­truch­tał posłusz­nie i ani ciężki, łuskowy pan­cerz, ani pas obcią­żony sza­blą i topo­rem na krót­kim sty­li­sku naj­wy­raź­niej mu nie prze­szka­dzały. Ken­neth wie­dział, że to nie nad­gor­li­wość czy słu­żal­czość. Po nocy spę­dzo­nej w wygrze­ba­nych w śniegu norach każda odro­bina ruchu była bło­go­sła­wień­stwem. Pod­ofi­cer był niski i krępy, na doda­tek zaro­śnięty jak niedź­wiedź; w ciem­nej uliczce mógłby prze­stra­szyć każ­dego prze­chod­nia. Porucz­nik wes­tchnął w myślach i prze­niósł wzrok na dru­giego dzie­sięt­nika.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Неудержимый. Книга I
Неудержимый. Книга I

Несколько часов назад я был одним из лучших убийц на планете. Мой рейтинг среди коллег был на недосягаемом для простых смертных уровне, а силы практически безграничны. Мировая элита стояла в очереди за моими услугами и замирала в страхе, когда я выбирал чужой заказ. Они правильно делали, ведь в этом заказе мог оказаться любой из них.Чёрт! Поверить не могу, что я так нелепо сдох! Что же случилось? В моей памяти не нашлось ничего, что бы могло объяснить мою смерть. Благо судьба подарила мне второй шанс в теле юного барона. Я должен восстановить свою силу и вернуться назад! Вот только есть одна небольшая проблемка… как это сделать? Если я самый слабый ученик в интернате для одарённых детей?Примечания автора:Друзья, ваши лайки и комментарии придают мне заряд бодрости на весь день. Спасибо!ОСТОРОЖНО! В КНИГЕ ПРИСУТСТВУЮТ АРТЫ!ВТОРАЯ КНИГА ЗДЕСЬ — https://author.today/reader/279048

Андрей Боярский

Попаданцы / Фэнтези / Бояръ-Аниме