Читаем Hyperion полностью

Zrozumiałam to natychmiast, gdy tylko zobaczyłam czekające na nabywców różnobarwne dywany. Maty grawitacyjne były zakazane na wszystkich planetach Sieci, z wyjątkiem Maui-Przymierza, głównie ze względu na legendę o Siri. Te długie na niespełna dwa metry i szerokie na metr starożytne zabawki woziły turystów nad ocean, a następnie wracały z nimi na wyspę. Jeśli kucykowi uda się zawładnąć jedną z nich… Puściłam się pędem, dopadłam Luzyjczyka dosłownie kilka kroków od najbliższej maty i rąbnęłam go od tyłu w zgięcia kolan. Sczepieni, runęliśmy między turystów zgromadzonych przy straganach.

Ojciec nauczył mnie jednej rzeczy, którą wszystkie dzieci starannie ignorują, naturalnie na swoje nieszczęście: duży niedobry facet zawsze da wycisk dobremu, ale małemu. Kucyk błyskawicznie uwolnił się z mojego uchwytu, zerwał na równe nogi i przybrał postawę bojową. Za chwilę miało się okazać, kto z nas jest dobrym facetem.

Mój przeciwnik ruszył pierwszy do ataku: zamarkował uderzenie wyprostowaną dłonią, ale w ostatnim ułamku sekundy wykonał obrót i zadał cios stopą. Uchyliłam się w porę, dzięki czemu uniknęłam bezpośredniego trafienia, lecz stopa mężczyzny otarła się o mój lewy bark, na chwilę pozbawiając mnie czucia w tej części ciała.

Kucyk odskoczył jak tancerz, a ja natychmiast podążyłam za nim. Wystrzelił prosty cios z prawej ręki – zablokowałam. Poprawił lewą – też zablokowałam. Znowu odskoczył, obrócił się, kopnął lewą nogą. Pochyliłam się, złapałam go za nogę, szarpnęłam i powaliłam na piasek.

Natychmiast poderwał się, ale ja już na niego czekałam i zdzieliłam go w podbródek krótkim lewym hakiem. Zatoczył się, osunął na kolana, a wtedy stuknęłam go za lewe ucho, jednak na tyle nisko, żeby zachował przytomność.

Sekundę później przekonałam się, że zachował jej aż za wiele, gdyż spróbował wbić mi w serce cztery wyprostowane palce. Nie czekając na ciąg dalszy, rąbnęłam go z całej siły w usta; krew trysnęła na boki, on zaś potoczył się ku wodzie i znieruchomiał tuż za granicą zasięgu fal. Słyszałam, jak za moimi plecami ludzie biegną w kierunku portalu, głośno wzywając policję.

Chwyciłam niedoszłego zabójcę Johnny’ego za kucyk, pociągnęłam go ku głębszej wodzie i zanurzyłam mu w niej twarz. Kiedy oprzytomniał, przewróciłam go na plecy i chwyciłam za podartą i brudną koszulę na piersi. Zdawałam sobie sprawę, że mam najwyżej minutę albo dwie.

Kucyk wlepił we mnie szklane spojrzenie. Potrząsnęłam nim mocno i zbliżyłam jego twarz do swojej.

– Posłuchaj, przyjacielu – szepnęłam. – Czeka nas teraz krótka, ale bardzo poważna rozmowa. Zaczniemy od tego, kim jesteś i czego chcesz od człowieka, którego śledziłeś.

Poczułam uderzenie ładunku, jeszcze zanim zobaczyłam błękitny płomień. Zaklęłam i czym prędzej puściłam koszulę. W jednej chwili całe ciało mego przeciwnika spowiła rozedrgana elektryczna poświata. Odskoczyłam najszybciej, jak mogłam, ale i tak włosy zdążyły mi już stanąć dęba, a mój komlog rozwrzeszczał się co najmniej setką najróżniejszych sygnałów alarmowych. Kucyk otworzył usta, a ja zobaczyłam, że gardło wypełnia mu jakieś niesamowite, błękitne światło. Koszula błyskawicznie sczerniała, po czym zapaliła się, a ciało, które wyłoniło się spod niej, było pokryte szybko rosnącymi, jaskrawoniebieskimi plamami. Moim przerażonym oczom ukazały się wewnętrzne narządy mężczyzny, skąpane w błękitnym ogniu. Krzyknął przeraźliwie, a wtedy z jego oczu i zębów trysnęły oślepiające promienie.

Cofnęłam się jeszcze o krok.

Mężczyzna płonął już cały, a błękit elektrycznej poświaty ustępował szybko miejsca czerwonopomarańczowemu ogniowi. Nagle płomienie strzeliły ze zdwojoną siłą, jakby dotarły nie do kości, lecz do suchych gałęzi. Najdalej po minucie mój niedawny przeciwnik zamienił się w sczerniałą karykaturę człowieka, jak wszystkie ofiary ognia upodabniając się do kukiełki karłowatego boksera. Odwróciłam się, zasłaniając ręką usta, i spojrzałam na twarze nielicznych gapiów, by przekonać się, czy mógł to uczynić któryś z nich. Ujrzałam jednak tylko przerażone, wytrzeszczone oczy. Na otaczającej drzewo platformie pojawiły się sylwetki w szarych mundurach.

Cholera! Rozejrzałam się błyskawicznie dokoła. Nad moją głową kołysały się ogromne drzewa żaglowe, cienkie nici różnobarwnej pajęczyny snuły się między oszałamiającymi swoją rozmaitością roślinami, a promienie słońca odbijały się w błękitnych falach oceanu. Droga do obu portali była zablokowana. Jeden ze strażników wyciągnął broń.

Trzema susami dopadłam najbliższej maty, usiłując sobie przypomnieć, w jaki sposób się ją uaktywnia. Do tej pory leciałam czymś takim tylko raz, w dodatku przed dwudziestu laty. Rozpaczliwie zaczęłam przesuwać ręce po różnobarwnym wzorze.

Перейти на страницу:

Похожие книги