Zarzuty te byly i zarazem nie byly zasadne. Byly takie, gdy sie ujmowalo wyklad w izolacji od wszystkiego, co zaszlo przed nim i po nim. Nie byly, poniewaz GOLEM to wlasnie wlaczyl do swego ostatniego wystapienia. Zlaczyl tez w swojej wypowiedzi dwa rozne watki. Raz mowil do wszystkich obecnych w sali Instytutu, a raz do jednego tylko czlowieka. Byl nim Creve. Zorientowalem sie w tym jeszcze podczas wykladu, znalem bowiem spor o nature swiata, ktory Creve usilowal narzucic GOLEMO—Wl w naszych nocnych rozmowach. Moglem wiec pozniej wyjasnic nieporozumienie, powstale od tej dwoistosci, lecz nie zrobilem tego, bo Creve sobie tego nie zyczyl. Potrafilem to zrozumiec. GOLEM nie urwal dialogu tak nagle, jak sie to wydawalo postronnym. Swiadomosc ta byla dla Creve — a tez i dla mnie — tajemna pociecha w tym trudnym czasie. Jednakowoz ani Creve, ani ja nie potrafilismy poczatkowo rozpoznac w calej pelni podwojnosci tego wykladu. Takze ci, ktorzy gotowi byli przyjac glowna w antropologii GOLEMA zasade konstrukcyjna czlowieka, poczuli sie ugodzeni jego atakiem na milosc, ukazana jako “maska doznaniowego sterowania”, ktora molekularna chemia zmusza nas do posluchu. Lecz mowiac to, mowil jednoczesnie, ze odtraca wszelkie uczuciowe przywiazanie, poniewaz nie moze odplacic go taka sama moneta. Gdyby je okazal, byloby tylko nasladownictwem obyczajow gospodarzy przez obcego, wiec w gruncie rzeczy oszustwem. Z tego samego powodu rozwodzil sie nad swoja bezosobowoscia i nad naszym wysilkiem uczlowieczenia go za wszelka cene. Wysilek ten oddalal nas od niego, jakze wiec nie mial mowic o tym, skoro mial mowic o sobie. Teraz dziwie sie juz tylko, jak mogly ujsc naszej uwagi te miejsca wykladu, ktore wlasciwym znaczeniem wypelnily zajscia najblizszej nocy. Mysle, ze GOLEM ulozyl tak swoja ostatnia mowe z intencja zartu. Moze sie to wydawac niezrozumiale, bo doprawdy trudno
0 sytuacje, w ktorej zartobliwosc bylaby jeszcze mniej stosowna. Ale jego poczucie humoru nie bylo na ludzka miare. Zapowiadajac, jak NIE rozstanie sie z nami, juz sie wlasnie rozstawal. Zarazem nie klamal mowiac, ze nie odejdzie bez slowa. Wyklad byl pozegnaniem. Powiedzial to wyraznie. Nie pojelismy tego, bo nie chcielismy tego pojac.
Rozwazalismy dlugo, czy znal plany husytow. Choc nie potrafie tego udowodnic, sadze, ze to nie GOLEM udaremnil ich kolejne zamachy, lecz HONEST ANNIE. GOLEM uczynilby to inaczej. Nie dalby sie tak latwo rozszyfrowac zamachowcom jako sprawca ich klesk. Osadzilby ich z takim wyrafinowaniem, zeby nie mogli rozpoznac nieprzypadkowosci kazdego swojego fiaska z osobna i wszystkich wzietych razem. A to, poniewaz nie ludzac sie co do ludzi, nie odmawial im ze wszystkim partnerstwa. Uwzglednial nasze nierozumne motywy nie aby nam poblazac, lecz z racjonalnej rzeczowosci — skoro mial nas za “rozumy zniewolone cielesnoscia”. Natomiast dla ZACNEJ ANI, ktora nic nie obchodzili, ktora nie chciala miec z nimi nic wspolnego, zamachowcy przedstawiali cos w rodzaju uprzykrzonych, natretnych insektow. Jesli muchy przeszkadzaja mi w pracy, bede je odganial, a gdy beda namolnie wracaly, wstane, by je zatluc, nie zastanawiajac sie nad tym, czemu wciaz laza mi po twarzy i po papierach, bo nie lezy w ludzkim zwyczaju wchodzenie w motywy much. Taki byl stosunek ANI do ludzi. Nie wtracala sie w ich sprawy, dopoki jej nie przeszkadzali. Raz i drugi powstrzymala natretow, a potem zwiekszyla promien dzialan profilaktycznych, objawiajac po—miarkowanie tylko w tym, ze nasilala przeciwuderzenia stopniowo.. To, czy i jak szybko rozpoznaja jej interwencje, nie istnialo dla niej jako problem. Nie potrafie powiedziec, jak by postapila, gdyby doszlo do planowanego przez husytow szantazu i rzad ugialby sie, ale wiem, ze moglo sie to skonczyc katastrofalnie. Wiem stad, ze GOLEM o tym wiedzial i nie ukryl przed nami tej wiedzy — w ostatnim wykladzie, zdradzajac, jak rzekl, “tajemnic’? panstwowa”. Moglismy zostac potraktowani jako muchy. Kiedy wyjawilem to przypuszczenie Creyemu, uslyszalem, ze niezaleznie doszedl do tej samej konkluzji. Tutaj tkwi tez wyjasnienie tak zwanej niemiarowosci tego wykladu. Mowil o sobie, ale chcial tez powiedziec, ze nie czeka nas los natretnych much. Taka decyzja juz zapadla. Grubo przed tym wykladem zastanawiala mnie milkliwosc GOLEMA co do ZACNEJ ANI. Choc wspomnial o trudnosciach porozumienia sie z nia, przeciez sie z nia porozumiewal, ale nigdy nie mowil o tym wprost, az nagle wyjawil nam zarys jej potegi. A jednak pozostal dyskretny, bo nie byla to ani zdrada, ani grozba, skoro wspomnial o tym juz z powzieta decyzja odejscia. Mialo nastapic kilka godzin po wykladzie.