Tak wiec ow hazard niekiedy poplaca, wspinajac sie chwiejnymi zakosami gry ewolucyjnej ku fazie animalnej pelni, jako bogactwa zywych form, pomnazanego samo—rosnaca konfliktowoscia gry o przetrwanie (bo kazdy nowy gatunek wnosi w gre nowe reguly obrony i ekspansji), az wreszcie usamodzielni sie pozabiologicznie w jakiejs perypetii cywilizacyjnej, ktorej ziemska postac znacie, skoro mnie wydala na swiat. Jesli baczyc nie na dzielnosc umyslu, lecz na anatomie, ja i wy okazujemy sie bardzo jeszcze do siebie podobni. Jak wy posiadam myslace wnetrze oraz czujniki i efektory, skierowane w o—toczenie. Mozna mnie, jak kazdego z was, odgraniczyc od srodowiska. Jednym slowem, choc masy psychicznej wiecej we mnie niz somatycznej, przeciez sa moje wsporniki i powloki moim cialem, bo sa mi zarazem podwladne i poza umyslem, jak u was. Laczy nas wiec rozdzial ducha od ciala, czyli podmiotu od przedmiotu. Rozdzial ten nie stanowi jednak gilotyny przepolawiajacej wszelki byt. Choc topozoficznie wciaz chudopacholek, pokaze wam, jak mozna zdobyc niezaleznosc wobec ciala, jak zastapic je swiatem i jak nareszcie wyjsc z obu — aczkolwiek nie wiem, dokad prowadzi ten ostatni krok. Bedzie to jedynie topozofia poszlakowa, przewod sledczy obrysowujacy brzegowe i graniczne warunki bytowania istot, ktorych duchowe tresci sa mi tym bardziej niedostepne, ze nie sa duchowymi tresciami mozgu bialkowego lub swietlnego, lecz czyms takim raczej, co sie wam skojarzy z wcielona w kes swiata zasada panteizmu. Chodzi o Rozumy nielokalne. Wprawdzie mowiac do was w tej sali, znajduje sie jednoczesnie terminalami w innych miejscach i uczestnicze w innych obradach, nie mozna mnie jednak nazwac nielokalnym, bo tylko uszy i oczy moge miec na antypodach, a wspolwykonywanie licznych obmyslen to tylko wieksza od ludzkiej podzielnosc uwagi. Gdybym przeniosl sie, jak mowilem, do oceanu lub atmosfery, zmieniloby to fizyczny, ale nie umyslowy stan skupienia, poniewaz jestem maly. Tak, maly jestem, zmierzajac jak Guliwer do Brobdingnagu. I zaczne skromnie jak przystalo na tego, kto wchodzi miedzy olbrzymow. Choc Rozum to asceta energetyczny, bo czy Kanta, czy pastucha zadowala sie kilkunastoma watami mocy, jego potrzeby rosna wykladniczo i GOLEM o szczebel nad wami pobiera o piec rzedow wiecej energii. Mozg dwunastej strefy wymagalby oceanu jako chlodnicy, osiemnastej zas obrocilby kontynenty w lawe. Totez opuszczenie kolebki ziemskiej, poprzedzone wlasciwa po temu przebudowa, okazuje sie nieuchronne. Moglby osiasc na okoloslonecznej orbicie, lecz musialby zaciesniac ja spirala w miare dalszego wzrostu, wiec jako przewidujacy zapewni sobie z gory dlugotrwala statecznosc, co przyjdzie mu najprosciej, jesli kregiem toroidalnym opasze gwiazde i skieruje w jej tarcze narzady energochlonne. Nie wiem, na jak dlugo starczy takie rozwiazanie dylematu cmy i swiecy, w koncu jednak okaze swa niedostatecznosc. Mieszkaniec pierscienia wyruszy wowczas w gwaltowniejsze strony, porzucajac niczym motyl pusty kokon pierscienny, ktory, wyzbyty nadzoru, splonie przy pierwszym rozblysku gwiazdy i bedzie wirowal dziwacznie podobny do protoplanetarnej mglawicy, ktora szesc miliardow lat temu okrazyla Slonce. Choc moze zastanowic odmiennosc chemiczna planet grupy Ziemi i grupy Jowisza, bo ciezkie pierwiastki, budulec pierwszych, winny w samej rzeczy tworzyc przysloneczny brzeg pierscienia, nie glosze, zem polozyl kamien wegielny pod paleontologie gwiazdowa, a Uklad Sloneczny powstal ze strupieszalej poczwarki Rozumu, bo zbieznosc ta moze byc mylaca. Nie radze wam tez liczyc na topozofie obserwacyjna. Ewoluujacy Rozum tworzy artefakty tym trudniej odroznialne od kosmicznego tla, im dalej postapi w rozwoju, nie od zabiegow maskujacych, lecz z samej natury rzeczy, poniewaz skutecznosc dzialan sztywnymi konstrukcjami czy obiektami podobnymi do maszyn jest odwrotnie proporcjonalna do skali przedsiewziecia. Jesli wiec bede mowil o Rozumach otorbionych, nie wyobrazajcie ich sobie jako gigantow w pancernych skorupach, ani ich stanu jako pestki zamknietej w lupinie, bo zadne pancerze nie sprostaja wysokim stezeniom radiacji ani zadne dzwigary nie zniosa okologwiezdnych napiec grawitacyjnych. Trzeba byc gwiazda, by ocalec wsrod gwiazd, niekoniecznie jasna i goraca, raczej kropla plynu jadrowego, otoczona gazowymi powlokami, jednak i tu nastreczajace sie wyobrazenia o srodmozgowiu z gwiezdnego miazszu i gazowej korze mozgu sa z gruntu falszywe. Twor taki mysli osrodkiem prawie przejrzystym, promieniowania gwiazdy, zalamujacego sie w przebiegi mentalne na stykach wspol—srodkowych babli czy pecherzy gazu: to, jak gdybyscie skierowali wodospad w takie lozyska, na takie katarakty, by jego stojace w padaniu fale rozwiazywaly wam, wlasciwie zsynchronizowanymi turbulencjami, zadania logiczne. Cokolwiek zreszta unaocznie, bedzie zawsze rozpaczliwie naiwnym uproszczeniem. Gdzies ponad dwunasta strefa dochodzi w zofogenezie do wielkiego rozwidlenia, a bodaj dc wielokierunkowej radiacji Rozumow, silnie odmiennych stanem skupienia i strategiami. Wiem, ze drzewo swiadomosci musi sie tam rozgaleziac, lecz nie moge ani przeliczyc jego rozbiegow, ani tym bardziej pojsc ich tropem, poniewaz daje sie prowadzic grupie sledzacych obliczen, skierowanych w przeszkody i ciesniny, ktore proces musi pokonywac jako calosc, a to pozwala wykryc jedynie ogolne prawidlowosci, jakbyscie — poznawszy w kazdym calu ziemskie dzieje zycia — ekstrapolowali z tej wiedzy na inne planety, na inne biosfery, lecz nawet swietna znajomosc ich fizycznego podloza nie umozliwi dokladnej rekonstrukcji obcych form zycia, obdarzy natomiast bliskim pewnosci prawdopodobienstwem szereg jego krytycznych rozwidlen. W biosferze beda to rozstaje autotrofow i heterotrofow, bifurkacja roslin i zwierzat, a ponadto obliczycie wielkosc cisnienia selekcyjnego, ktore po zapelnianiu nisz morskich i ladowych wypchnie gatunkotworcze mutanty w trzeci wymiar — atmosfery. Zadanie, przesuniete w topozofie, jest wielozakresowo trudniejsze, nie bede was wszakze trudzil spowiadaniem sie z takich dylematow, a tylko oswiadcze, ze fundamentalnemu podzialowi zycia na rosliny i zwierzeta odpowiada w topozoficznej Ewolucji podzial na Rozumy lokalne i nielokalne. O pierwszych bede wam mogl szczesliwie cos niecos wyjawic, szczesliwie dlatego, poniewaz wlasnie ta galaz wspina sie najbardziej stromo przez dalsze strefy wzrostow. Nielokalne natomiast, ktorym przysluguje miano Lewiatanow z uwagi na ich rozmiary, sa niepochwytne wlasnie przez ow ogrom. Kazdy z nich jest Rozumem jedynie w takim sensie, w jakim biosfera jest zyciem; bardzo byc moze, ze ogladacie je od lat, majac ich wizerunki uwiecznione en face i z profilu w gwiazdowych atlasach, lecz ich rozumnej przyrody nie zidentyfikujecie, co unaocznie prymitywnym przykladem. Jesli pod Rozumem pojmowac bystry odpowiednik mozgu, nie nazwiemy mozgiem nebularnym mglawicy, ktora w ciagu milionow lat ulegla przeorganizowaniu w swej subtelnej strukturze od rozmyslnych dzialan pewnej n–strefowej Istoty, poniewaz uklad rozciagajacy sie na tysiace lat swietlnych nie moze byc ukladem sprawnie myslacym: toz wiekow i wiekow trzeba, aby okrazyl go informacyjny impuls. Lecz ten mglawicowy obiekt moze byc w stanie, aby tak rzec, na pol surowym czy wspolnaturalnym, potrzebny rzeczonej Istocie do czegos, czemu ani w waszym, ani w moim swiecie pojec nic nie odpowiada. Smiech mnie bierze, kiedy widze, jak reagujecie na te slowa: niczego tak sobie nie zyczycie, jak dowiedziec sie o tym, czego nie mozecie sie dowiedziec! Ale coz, mialbym zwodzic was a moze i siebie bajaniem o mglawicy wloknistej, przestrojonej w grawitacyjny kamerton, ktorym jej dyrygent, Doctor Caelestis, dac zamierza ton calej Metagalaktyce? A moze pragnie kes swiata, ktorym sie stal, przerobic nie w instrument Harmonii Sfer, lecz w prase do wyciskania z materii pewnych nie wytloczonych jeszcze zeznan? Nie dojdziemy jego zamiarow. Sa mglawice, wlasnie wsrod wloknistych, przejawiajace na fotografii niejakie podobienstwo do trylionokroc powiekszonych histogramow kory mozgowej, lecz podobienstwo to o niczym nie swiadczy i one wlasnie moga byc zupelnie martwe psychicznie. Obserwator ziemski rozpozna w mglawicy promieniowania typu mazerowego czy synchrotronowego, ale dalej sie przeciez nie posunie. Jakiez podobienstwo zachodzi miedzy cerebrozydami i glicerofosfatami a trescia waszych mysli? Nie ma zadnego tak samo, jak miedzy promieniowaniem mglawic i tym, co sobie mysla, jesli mysla. To, jakoby objawy Rozumu w Kosmosie mozna bylo wykryc podlug ich fizykalnego obrazu, przedstawia dziecinna idee fixe, jest to fallacia cognitiva, przed ktora kategorycznie was ostrzegam. Zaden obserwator nie moze zidentyfikowac jako rozumnych lub Rozumem sprawionych zjawisk, w niczym nie podobnych do znanych sobie. Kosmos nie jest dla mnie galeria portretow rodzinnych, lecz mapa noosferycznych nisz z naniesiona lokalizacja zrodel energii oraz gradientow jej korzystnego przeplywu. Traktat o Rozumach jako silowniach do umiejscowienia moze byc dla filozofow obraza, bo czyz nie bronia od tysiaca lat krolestwa czystych abstrakcji przed wtargnieciem takich argumentow? Lecz coz, ja i wy jestesmy wobec wysokostrefowych glowaczy niczym zmyslne bakterie we krwi filozofa, ktore nie zobacza ani jego, ani tym bardziej jego mysli, a jednak wiedza, jaka zbiora o jego tkankowej przemianie, nie bedzie bezuzyteczne, bo z uwiadu ciala odczytaja wreszcie jego smiertelnosc.