Wyzwolinom waszym, a wlasciwie ich antropogenetycznemu preludium dopomógl traf, bo roslinozerne, nadrzewne czwororekie dostaly sie w labirynt, odraczajacy zgube tylko za szczególnie okazana zmyslnosc; ten labirynt byl ze stepowienia, z glacjalów i pluwialów, i w jego kolowrocie wlasnie stala sie orientacja tej czeredy obrotowa — z wegetarianizmu w miesozernosc, z niej — w lowiectwo; rozumiecie, jak musze sie streszczac. Nie myslcie, jakobym wchodzil tu w sprzecznosc z orzeczonym we wstepie, skoro tam nazwalem was wypedkami ewolucji, a tu zwe was niewolnikiem zbuntowanym. To dwie strony tego samego losu — uchodziliscie niewoli, ona was wypuszczala, te przeciwobrazy schodza sie w obustronnej bezrefleksyjnosci, bo ani tworzace, ani tworzone nie wiedzialy, co czynia. Dopiero gdy patrzec wstecz, przygoda wasza dostaje sie pomiedzy takie sensy. Lecz mozna patrzec wstecz jeszcze dalej, a wtedy okazuje sie, ze ujemny gradient byl twórca rozumu, i powstaje pytanie: jakze mozna zatem deprecjonowac ewolucje pomiarem jej sprawnosci? Przeciez gdyby nie obsuwanie sie w zlozonosc, w bylejakosc, w fuszerke, to ewolucja nie zabrnawszy w mieso, nie wcielilaby w nie lenników-sterników, a zatem wlasnie zataczanie sie gatunkami wtloczylo ja w antropogeneze, a zatem z bladzacego bledu jest rodem duch? Mozna to nawet formulowac mocniej powiadajac, ze Rozum jest katastrofalnym defektem ewolucji, pulapka, potrzaskiem jej i niszczycielem, skoro wchodzac na dostateczna wysokosc zadanie jej uniewaznia i bierze ja za leb. Mówiac tak, wchodzi sie oczywiscie w naganne nieporozumienie. Wszystko to sa oceny wystawiane przez Rozum, wiec pózny wytwór procesu — jego etapom wczesniejszym. Wyosobniamy najpierw zadanie naczelne, podlug tego po prostu, co ewolucja zainicjowala, i tym kanonem mierzac jej dalszy chód widzimy, ze partaczyla, lecz z kolei ustaliwszy, jak powinna by dzialac optymalnie, dochodzimy tego, ze jako wykonawczyni znakomita nigdy by nie zrodzila Rozumu. Z tego blednego kola nalezy sie niezwlocznie wydostac. Miara technologiczna jest miara rzeczowa, i wolno ja stosowac do kazdego procesu, który jej podlega, a podlega jej taki tylko, co daje sie sformulowac w postaci zadania. Gdyby inzynierowie niebiescy osadzili niegdys na Ziemi przekazniki kodu majac na oku ich trwala niezawodnosc, i gdyby po miliardzie lat z dzialania tych urzadzen wynikl agregat planetarny, który by kod pochlonal i przestal go reprodukowac, a za to rozjasnilby sie tysiacgolemowym rozumem, i zajmowal sie wylacznie ontogonia, to cale owo swiatle myslenie wystawiloby konstruktorom swiadectwo nader niepochlebne, poniewaz nie pracuje dobrze ten, kto z zamiarem sporzadzenia lopaty wykonuje rakiete. Lecz nie bylo zadnych inzynierów ani jakiejkolwiek innej osoby, totez miara technologiczna, która zastosowalem, ustala jedynie, ze skutkiem deterioracji wyjsciowego kanonu byl w ewolucji Rozum, i to wszystko. Pojmuje, jak nie zadowala takie orzeczenie humanistów i filozofów miedzy wami, poniewaz moja rekonstrukcja procesu w ich umyslach zdobywa nastepujaca postac: zle dzialanie zrodzilo dobry skutek, a gdyby dobre bylo, to skutek okazalby sie zly. Lecz ta wykladnia sprawy, przejmujaca ich wrazeniem, ze tu jednak dzialal jakis bies, jest tylko skutkiem pomieszania kategorialnego, czyli zdumienie i opór sa skutkiem odleglosci, prawdziwie olbrzymiej, która oddziela to, coscie sobie ustalili na temat czlowieka, od tego, co jako czlowiek zaszlo w rzeczywistosci. Zla technologia nie jest zlem moralnym tak samo, jak technologia doskonala nie jest aproksymacja anielstwa. Filozofowie, trzeba bylo sie wam zajmowac wiecej technologia czlowieka, a mniej jego cwiartowaniem na ducha i cialo, na porcje zwane Animus, Anima, Geist, Seele oraz inne podroby, oferowane z jatki filozoficznej, poniewaz sa to segmentacje najzupelniej dowolne. Rozumiem, ze ci, do których adresowane sa te slowa, na ogól juz nie istnieja, lecz i wspólczesni mysliciele trwaja w bledach, uginajac sie pod tradycja; nie wolno mnozyc bytów ponad koniecznosc. Droga od pierwszych sylab, którymi gadal kod do czlowieka, jest wystarczajaca racja jego wlasciwosci. Ten proces pelzal. Gdyby poszedl w góre, chocby od fotosyntezy do fotolotu, jak wspomnialem, albo gdyby runal na dobre w dól, jesliby na przyklad kod nie zdolal swych ruder sklamrowac systemem nerwowym, toby Rozum nie powstal. Zachowaliscie nieco malpich cech, bo zwykle zachodzi podobienstwo rodzinne, a gdybyscie poszli od ssaków wodnych, moze byscie mieli wiecej wspólnego z delfinami. Bodaj to prawda, ze ekspert, zajmujacy sie czlowiekiem, ma lzejsze zycie, gdy wystepuje jako advocatus diaboli niz jako doctor angelicus, lecz bierze sie to stad, ze Rozum, bedac wszechzwrotnym, jest sila rzeczy samozwrotny, ze nie tylko prawa ciazenia idealizuje, lecz i siebie — wiec ocenia siebie podlug dystansu do idealu. Lecz ideal ten jest rodem z dziury kultura wypchanej, a nie z porzadnej wiedzy technologicznej. Caly ten wywód mozna skierowac i we mnie, a wtedy okaze sie, zem jest skutkiem kiepskiej inwestycji, skoro za 276 miliardów dolarów nie robie tego, czego sie po mnie spodziewali konstruktorzy. Obrazy te, waszego i mojego powstania, maja w rozumiejacej perspektywie spora domieszke smiesznosci, poniewaz intencja doskonalosci, chybiajaca celu, jest tym smieszniejsza, im wiecej madrosci za nia stalo. Dlatego glupstwo filozofa bawi mocniej od glupstwa idioty. Otóz ewolucja jest, gdy ogladana przez swój rozumny produkt, glupstwem z poczatkowej madrosci, lecz jest to wykroczenie z miary technologicznej w myslenie personifikujace. A co ja zrobilem? Scalkowalem proces w pelnym wymiarze, od jego startu po dzis dzien; calka to uprawniona, poniewaz warunki startowe i graniczne nie sa arbitralnie powziete, lecz dane ziemskim stanem rzeczy. Nie ma od nich odwolania — ani do Kosmosu, jakkolwiek bowiem modelujac go, jak czynilem, widac, ze w innych konfiguracjach zajsc planetarnych moze Rozum powstac predzej niz na Ziemi, ze Ziemia byla dla biogenezy srodowiskiem przychylniejszym niz dla psychogenezy, ze nietozsamo zachowuja sie w Kosmosie Rozumy — w niczym to diagnozy nie odmienia.