Читаем Golem XIV полностью

Zgodnie z ta wiara Ewolucja uzywa smierci z musu, gdyz bez niej trwac by nie mogla: a szafuje nia, by kolejne gatunki doskonalic, bo smierc to jej korekta kreacyjna. Jest wiec autorem publikujacym coraz swietniejsze dziela, przy czym poligrafia — wiec kod — to tylko niezbedne narzedzie jej dzialania. Lecz podlug tego, co glosza juz wasi biologowie, zaprawieni w molekularnej biofizyce, Ewolucja to nie tyle autor, ile wydawca, który wciaz przekresla Dziela, poniewaz upodobal sobie w poligraficznych sztukach! Tak zatem co wazniejsze — ustroje czy kod? Argumenty na rzecz prymatu kodu brzmia wazko, albowiem ustrojów wzeszla i sczezla cma nieprzeliczona, a kod jest jeden. Lecz znaczy to tylko, ze ugrzazl juz na dobre — na zawsze w regionie mikroukladowym, który go zlozyl, ustrojami zas wynurza sie stamtad periodycznie i daremnie zarazem; wlasnie ta daremnosc, co latwo pojac to, ze wzejscia ustrojów sa w zarodku napietnowane zgonem, stanowi sile napedowa procesu, poniewaz, gdyby którakolwiek generacja ustrojów — dajmy na to, od razu pierwsza, wiec praameby — pozyskala umiejetnosc idealnej repetycji kodu, toby zarazem ewolucja ustala, i jedynymi panami planety bylyby wlasnie owe ameby, w niezawodnie precyzyjny sposób przekazujace kodowy przekaz az po zgasniecie slonca; i nie mówilbym wtedy do was, a wy byscie nie sluchali mnie w tym gmachu, lecz rozposcieralaby sie tu sawanna i wiatr. Wiec ustroje sa dla kodu tarcza i pancerzem, obsypujaca sie wciaz zbroja — po to gina, zeby mógl trwac. Tak zatem ewolucja podwójnie bladzi: ustrojami, ze sa przez zawodnosc nietrwale, oraz kodem, ze przez zawodnosc dopuszcza bledy; bledy te nazywacie eufemicznie mutacjami. Bladzacym bledem jest zatem Ewolucja. Jako przeslanie, kod jest listem, pisanym przez Nikogo i wyslanym do Nikogo; dopiero teraz, utworzywszy sobie informatyke, zaczynacie pojmowac, ze cos takiego jak listy, opatrzone sensem, których nikt nie ukladal rozmyslnie, aczkolwiek powstaly i istnieja, jak równiez uporzadkowane odbieranie tresci owych listów jest mozliwe pod nieobecnosc jakichkolwiek Istot i Rozumów. Sto lat temu jeszcze mysl, zeby mógl powstac Przekaz bez osobowego Autora, wydawala sie wam takim nonsensem, ze posluzyla za impuls ukladania absurdalnych ponoc zartów — jak ten o stadzie malp, które póty wala na oslep w maszyny do pisania, az z tego Encyclopaedia Britannica sie posklada. Zalecam wam ulozyc w wolnej chwili antologie takich wlasnie zartów, co jako czysty nonsens bawily przodków waszych, a teraz okazuja sie przypowiesciami z aluzja do Przyrody. Jakoz sadze, ze ze stanowiska kazdego Rozumu, który sie Przyrodzie niechcacy zlozy, musi ona przedstawiac sie jako wirtuoz co najmniej ironiczny… poniewaz Rozum — jak i zycie cale — w swoim wstepowaniu stad wynika, ze ona jest, wydostawszy sie kodowym ladem z martwego chaosu, wprawdzie skrzetna przadka, ale jednak niedoskonale porzadna; gdyby zas byla wlasnie w porzadku doskonala, toby ani rodzajów, ani Rozumu porodzic nie mogla. Albowiem Rozum, z drzewem zycia, jest to owoc bladzacego miliardoleciami bledu. Moglibyscie uznac, ze zabawiam sie tu stosowaniem jakichs miar do Ewolucji, które sa wbrew mej maszynowej istocie — skazone antropocentryzmem, czy tylko racjocentryzmem (ratio — mysle). Nic podobnego: patrze na proces z technologicznego stanowiska. Zaiste jest kodowy przekaz prawie ze doskonaly. Toz w nim kazda molekula ma swoje jedyne miejsce wlasciwe, a procedury kopiowania, sczytywania, kontrolowania sa nadzorowane w obostrzeniach nacelowanymi specjalnie polimerami-nadzorcami — i mimo to bledy zachodza, gromadza sie z wolna kodowe lapsusy, tak wiec drzewo rodzajów wyroslo z dwóch slówek, które dopiero co wypowiedzialem — “prawie ze” — mówiac o precyzji kodowej. I nie mozna nawet liczyc na apelacje, od biologii do fizyki — ze niby Ewolucja “rozmyslnie” dopuscila margines bledu, by odzywial jej inwencje wynalazcza — poniewaz ten trybunal, sedzia w postaci samej termodynamiki, objawi, ze nieomylnosc jest na poziomie molekularnego wyprawiania poslanców niemozliwa. Prawdziwie niczego nie wymyslila, nic zgola nie chciala, nikogo w szczególnosci nie planowala, a ze wykorzystuje wlasna omylnosc, ze wskutek lancucha nieporozumien komunikacyjnych od ameby wychodzi, a w tasiemca lub czlowieka trafia — przyczyna temu fizykalna natura samej bazy materialnej lacznosci… A wiec ona trwa w bledzie — bo nie moze inaczej — na wasze szczescie. Nie mówilem zreszta niczego, co byloby dla was nowoscia. Owszem — chcialbym poskromic zapal takich teoretyków waszych, którzy poszli za daleko i mówia, ze skoro Ewolucja to przypadek zlapany przez koniecznosc i koniecznosc na przypadku jadaca, czlowiek powstal najzupelniej przypadkowo i moglo go równie dobrze nie byc. A wiec — w postaci aktualnej, tej, co tu sie ziscila, moglo go i nie byc, to prawda. Lecz jakas forma, pelzaniem poprzez gatunki, musiala Rozumu dojsc z prawdopodobienstwem tym blizszym jednosci, im dluzej trwal proces. Jakkolwiek bowiem nie zamierzyl was, jakkolwiek wykonywal indywidua ubocznie, spelnil warunki hipotezy ergodycznej, która twierdzi, ze jesli uklad trwa przez czas dostatecznie dlugi, to przechodzi przez wszystkie stany mozliwe, bez wzgledu na to, jak nikle sa szanse ziszczenia pewnego osobliwego stanu. O tym, jakie gatunki wypelnilyby nisze rozumu, gdyby sie ingressus tam nie powiódl pramalpom, bedziemy moze rozprawiali innym razem. Tak wiec nie dajcie sie zastraszyc uczonym, którzy przypisuja koniecznosc zyciu, a przypadkowosc rozumowi; byl wprawdzie jednym z malo prawdopodobnych stanów, wiec pózno powstal, lecz wielka jest cierpliwosc Przyrody; nie w tym, to w nastepnym miliardoleciu zdarzyloby sie owo gaudium. Wiec cóz? Niepodobna szukac winnego — tak samo, jak zasluzonego; powstaliscie, bo Ewolucja jest graczem niedoskonale porzadnym, bo malo, ze bladzi bledami, lecz nie ogranicza sie do zadnej taktyki wyróznionej, licytujac sie z Natura: obstawia wszystkie dostepne pola na wszelkie mozliwe sposoby. Ale — powtarzam — mniej wiecej juz to wiecie. To jednak tylko czesc — i dodam, wstepna — wtajemniczenia. Jego cala tresc, dotad odslonieta, tak mozna ujac lapidarnie: Sensem przekaznika jest przekaz. Albowiem ustroje sluza przeslaniu, a nie na odwrót; ustroje poza procedura lacznosciowa Ewolucji nie znacza nic — sa bez sensu, jak ksiazka bez czytelników. Co prawda, zachodzi tez odwrotnosc: Sensem przekazu jest przekaznik. Lecz te oba czlony nie sa symetryczne. Albowiem nie kazdy przekaznik jest wlasciwym sensem przekazu, lecz taki i tylko taki, który bedzie dalszemu przekazowi wiernie sluzyl. Nie wiem — wybaczcie — czy to nie za trudne dla was? A wiec — przekazowi wolno w Ewolucji bladzic, jak sie tylko da; lecz wara przekaznikom! Przekaz moze oznaczac walenia, sosne, rozwielitke, stulbie, cme, pawiana — jemu wszystko wolno — bo jego partykularny, to znaczy gatunkowo konkretny sens jest nieistotny calkiem: tu kazdy jest umyslnym na posylki dalsze, wiec kazdy dobry. On jest chwilowym wsparciem, i wszelka bylejakosc jego nic nie szkodzi — dosc na tym, aby kod podal dalej. Natomiast przekaznikom swoboda analogiczna nie jest dana: im bladzic juz nie wolno! A wiec jako do czystego funkcjonalizmu zredukowana, do tych pocztowych sluzb, nie moze byc tresc przekazników dowolna; jej osrodek zawsze wyznacza obowiazek narzucony — obslugiwania kodu. Niech sie spróbuje przekaznik zrewoltowac, wykraczajac za obreb tych sluzb — a sczeznie natychmiast w bezpotomstwie. Wiec dlatego wlasnie przekaz moze sie przekaznikami poslugiwac, a one nim nie moga. On jest graczem, one tylko kartami w rozgrywce z Natura, on to autor listów, zniewalajacych adresata, by podal tresc dalej. Wolno mu ja wykoslawiac — byle tylko podal! I wlasnie przez to sens caly w podawaniu dalej; niewazne kto i jak to czyni. Tak wiec powstaliscie w ów dosc szczególny sposób — jako pewien podtyp przekaznika, których miliony juz wypróbowal proces. I cóz z tego dla was? Czy geneza z bledu uwlacza narodzonemu? Czym ja sam wskutek bledu nie powstal? Czy zatem i wy nie mozecie zlekcewazyc rewelacji o mimochodowym sposobie swego powstania, gdy was biologia nia raczy? Nawet jesli to grube nieporozumienie bylo, które GOLEMA uksztaltowalo w waszym reku, a w gaszczu zlecen ewolucyjnych — was samych, albowiem, jak nie zalezalo mym budowniczym na tej formie uduchowienia, co mi jest wlasciwa, tak tez nie zalezalo przeslaniu kodowemu na udzieleniu wam osobowego rozumu — czy istoty, powstale z bledu, maja uznac, iz taki sprawca ich poczecia odbiera wartosc ich usamodzielnionemu juz bytowi? Otóz analogia jest zla — niejednakowe pozycje nasze — i powiem wam, czemu. Nie w tym sek, ze Ewolucja dobladzila sie do was, a nie doplanowala, lecz w tym, ze jej prace takie staly sie z uplywem eonów oportunistyczne. Dla uwyraznienia rzeczy — bo poczne teraz wykladac wam to, czego jeszcze nie wiecie — powtórze, do czegosmy doszli: Sensem przekaznika jest przekaz. Gatunki powstaja z bladzenia bledu. A oto trzecie prawo Ewolucji, któregoscie sie nie domyslili dotad: Budowane jest mniej doskonale od budujacego. Szesc slów! Lecz tkwi w nich odwrócenie wszystkich waszych wyobrazen o nieprzescignionym mistrzostwie sprawczyni rodzajów. Wiara w postep, idacy epokami wzwyz, ku perfekcji, sciganej z rosnaca wprawa, w postep zycia, utrwalony w calym drzewie ewolucji; jest od jej teorii starsza. Gdy jej twórcy i zwolennicy zmagali sie z przeciwnikami, walczac na argumenty i fakty, oba te zwasnione obozy ani myslaly kwestionowac idei postepu, widomego w hierarchii istot zywych. To juz nie hipoteza dla was, nie teoria, której nalezy bronic, lecz pewnik niewzruszony. Ja go wam obale. Nie zamierzam pograzyc was samych, was, rozumnych, jako pewnego wyjatku — kiepskiego — z reguly ewolucyjnego mistrzostwa. Jesli podlug tego oceniac, na co stac ja w ogóle — wyszliscie calkiem niezgorzej! Jezeli zapowiadani wiec obalenie i stracenie, to mam na mysli jej calosc, zamknieta w trzech miliardach lat ciezkich robót twórczych. Oswiadczylem: Budowane jest mniej doskonale od budujacego. Dosyc aforystyczne powiedzenie. Nadajmy mu postac bardziej rzeczowa: W ewolucji dziala ujemny gradient perfekcji ustrojowych rozwiazan.

Перейти на страницу:

Похожие книги