— Pojutrze. To znaczy za dwadzieścia cztery godziny. Przecież tutaj nie istnieją doby. Jansen uważa, że Gianeja w ciągu tych dwóch dni przyzwyczaiła się już do naszego jedzenia. Nawiasem mówiąc, czy to nie dziwne, że tak chętnie i bez obawy przyjęła śniadanie, które jej podano.
— To dodatkowy argument, na korzyść pańskiej hipotezy, panie kolego, że należy ona do tych, którzy wysłali do nas zwiadowców. A oni, jak już mówiliśmy, znają Ziemię, a także i sposób odżywiania.
— A ponadto nie mogła zrobić nic innego, jeśli nie zamierzała umrzeć z głodu — z zadumą powiedział Muratow.
IX
Jak należało oczekiwać, radiogram z Hermesa, w którym zawiadomiono o pojawieniu się Gianei i okolicznościach, które temu towarzyszyły, poruszył wszystkich mieszkańców ziemskiego globu.
Niecierpliwie czekano na powrót eskadry.
Automatyczne urządzenia radiowe obserwatorium przyjęły ogromną ilość radiogramów witających Gianeję — z Ziemi, Marsa, Wenus, z zewsząd, gdzie byli ludzie. Z entuzjazmem przyjęto wiadomość o jej przybyciu, o przybyciu pierwszej przedstawicielki innego rozumu na Ziemię.
Zanosiło się na to, że spotkanie przekształci się w olbrzymią manifestację.
Gianei pokazano stos radiogramów i za pomocą gestów usiłowano wytłumaczyć, że wszystkie są adresowane do niej, że na Ziemi czekają na nią z niecierpliwością.
Czy zrozumiała? Wszystkim wydawało się, że tak. Chociaż przyjęła to dość obojętnie.
Wiadomość o tym, że ma lecieć na Ziemię, również nie zrobiła na niej żadnego wrażenia.
Zakomunikował jej o tym Weston. Na specjalnie w tym celu naszkicowanej mapie gwiazd pokazał Gianei kółko wyobrażające Hermesa, potem Ziemię. Na pewno zrozumiała jego gestykulację. Potem inżynier narysował strzałkę — znak, który musiała pojąć myśląca istota, tym bardziej kosmonauta. Ostrze strzałki opierało się o Ziemię.
Gianeja popatrzyła na Legeriera, który stał obok i zrobiła bardzo łagodny ruch ręką, który mógł oznaczać tylko jedno: „Lecimy tam”. Nie można było mieć żadnych wątpliwości, co ten gest oznacza.
Każdy szczegół w zachowaniu się gościa był bacznie obserwowany. Wszyscy zauważyli, że chociaż objaśnień udzielał jej Weston, Gianeja zwracała się wyłącznie do Legeriera. Czyżby domyśliła się, że tutaj on właśnie jest dowódcą, chociaż naczelnik ekspedycji nie wyróżniał się swoim zachowaniem i nic nie mogło Gianei zasugerować, kto jest dowódcą.
A jednak się domyśliła.
O tym dziwnym fakcie przypomniał sobie Muratow po rozmowie z Legerierem. Zachowanie Gianei zdawało się potwierdzać słowa francuskiego uczonego. Gość musiał się do kogoś zwracać i wybrał kierownika ekspedycji, ignorując pozostałych.
„W jaki sposób mogła się domyślić, że Legerier jest kierownikiem?” — zastanawiał się Muratow.
Roalda Jansena — astronoma, lekarza i biologa pełniącego na Hermesie obowiązki lekarza — bardzo niepokoił czekający Gianeję przelot na Ziemię.
— Tutaj — mówił — powietrze jest czyste, nie zawiera ani jednego mikroba. Natomiast są one na Ziemi. Jaki wywrą wpływ na organizm Gianei? Czy nie zachoruje od razu po przylocie?
Na ten temat przeprowadzono z Ziemią specjalną rozmowę. Podzielali tam obawy Jansena.
Gianeja nie miała się gdzie podziać. Nie można jej było zostawić na Hermesie. Jedynym wyjściem było wysłanie jej na Ziemię.
Wydawałoby się, że nie ma się nad czym zastanawiać.
Jednak nikt nie chciał podejmować decyzji bez wiedzy Gianei. Zgodziła się, że poleci — trzeba było jednak przestrzec ją przed grożącym niebezpieczeństwem. Być może, nie wie o nim, nie podejrzewa, że lecąc na Ziemię naraża się na duże ryzyko.
Postanowiono dowiedzieć się koniecznie, co ona sama sądzi na ten temat.
Jednak jak to zrobić?
— Nie mamy innego wyjścia — powiedział Jansen. — Trzeba jej to wszystko wyjaśnić przy pomocy rysunków, schematów i tablic biologicznych: przemiana materii, oddychanie i tak dalej. Jeżeli zna biologię, to zrozumie. Jeżeli nie zna — nie zrozumie. Kolega Weston bardzo ładnie rysuje. Poproszę go, żeby według moich wskazówek przygotował odpowiednie rysunki. A więc spróbujemy.
— Myślę, że wyjaśnień powinny udzielać dwie osoby — powiedział Legerier. — Proszę, żeby wszyscy pozostali wyszli. Trzeba też wziąć pod uwagę, iż Gianeja może tego nie zrozumieć.
Próbę przeprowadzono w przeddzień odlotu.
— Co zrobimy, jeżeli Gianeja zrozumie i odmówi odlotu na Ziemię? — zapytał Muratow, gdy Legerier i Jansen zamierzali udać się do gościa.
Gianeja otrzymała kajutę jednego z astronomów i prawie jej nie opuszczała.
— Wtedy zawiadomimy Ziemię — powiedział Legerier. — Sądzę jednak, że nie odmówi. Powinna zrozumieć, że nie mamy innego wyjścia.
— Może być tak — dodał Jansen — że Gianeja będzie musiała na Ziemi chodzić w specjalnym skafandrze. Mieszkać zaś będzie w specjalnym pomieszczeniu wypełnionym destylowanym powietrzem.
Muratow pokiwał głową.
— Ona się na to nie zgodzi.
— Po co zgadywać — powiedział Legerier. — Zgodzi się, nie zgodzi się. Zobaczymy. Chodź, Jansen.