I znowu zapadło głębokie milczenie, napięte, niemal męczące.
— A jeżeli nie może oddychać naszym powietrzem?
Nikt się nie odezwał, choć wszyscy pomyśleli o tym samym.
Niczego nie można już było zmienić. Proces rozpoczął się. Dokąd zresztą mógł udać się przybysz?…
Spalił za sobą wszystkie mosty.
Śluza wyjściowa nie miała ekranu. Nie można było zobaczyć, co się tam dzieje. Praca automatów ochrony biologicznej, przy zastosowaniu maksymalnego reżimu, będzie trwała prawie godzinę. Przybysza z Kosmosu żywego czy martwego ludzie zobaczą dopiero wtedy, kiedy minie ten okres czasu.
A czas dłużył się nieznośnie.
— Jeżeli można by było to przewidzieć — powiedział Weston — zainstalowano by tam ekran.
Oczywiście! Jeśliby ludzie mogli przewidzieć, że pojawi się taki gość, istniałaby łączność telewizyjna ze śluzą wyjściową. W zwykłych warunkach była ona niepotrzebna.
Minęło dziesięć minut. Dopiero dziesięć!
Śluza napełniła się już powietrzem, destylowanym, czystym powietrzem kosmicznego obserwatorium, w którym nie było ani jednej bakterii ani jednego mikroba.
Ale było to powietrze o ziemskim składzie!
Jak podziała ono na gościa? Może obca Ziemi istota udusi się w nim i kiedy otworzą się wewnętrzne drzwi, ludzie zobaczą tylko zimne zwłoki?
— Nie, to nieprawdopodobne! — powiedział Legerier. — Nie wszedłby tam tak spokojnie.
— Wydaje mi się — powiedział Muratów — że wiem, o co chodzi. To jest jeden z gospodarzy sputników-zwiadowców. A oni przecież od dawna znają naszą planetę, znają skład jej atmosfery i widocznie nie stanowi ona dla nich niebezpieczeństwa.
Tłumaczyło to wiele, ale nie wszystko.
— W jaki sposób znalazł się on na Hermesie? — zapytał jeden z astronomów.
— Po prostu wyskoczył. Skok z wysokości stu metrów na asteroid o takich rozmiarach jest całkowicie bezpieczny.
— Ale dlaczego wyskoczył?
— To powie nam on sam.
Minęło dwadzieścia minut!
Minęło pół godziny!
Kajuta Legeriera opustoszała. Chociaż do otwarcia drzwi było jeszcze dużo czasu, wszyscy, wyjąwszy Makarowa, zebrali się przed śluzą wyjściową. Zastępca Legeriera został w swej kajucie przed ekranem i w równych odstępach czasu komunikował o tym, co dzieje się na zewnątrz. Dokładnie opowiadał, co widzi, a raczej czego nie widzi na zewnątrz. Nie było żadnych śladów, które wskazywałyby, że w pobliżu obserwatorium znajdują się inni kosmonauci.
Stawało się oczywiste, że przybysz znajdujący się w śluzie jest rzeczywiście sam. Jego pojawienie się na asteroidzie było więc tym bardziej zagadkowe.
Wszystko, wszystko było zagadkowe i niepojęte!
Czterdzieści minut!
Na statkach eskadry towarzyszącej wiedziano o wszystkim. Muratow nie zapomniał o swych towarzyszach i przez radiofon opowiedział im o nieprawdopodobnym zdarzeniu.
Każdy na swój sposób przygotowywał się do najbardziej sensacyjnego wydarzenia — do chwili, w której spotkają się twarzą w twarz mieszkańcy różnych światów.
Po raz pierwszy w historii!
…Pięćdziesiąt minut!
Napięcie rosło. Czy ten, który znajduje się za grubymi nieprzenikliwymi drzwiami, też się denerwuje? Czy są mu dostępne podobne uczucia?
Powinien się denerwować. Nie można sobie wyobrazić rozumnej istoty, która nie posiadałaby systemu nerwowego!
Zobaczyli już, że zewnętrzne kształty przybysza są bardzo podobne do kształtów, jakie mają ludzie Ziemi. Co jednak kryje się pod skafandrem?
Nikt nie oczekiwał, że pojawi się jakiś potwór. Gość z Kosmosu miał głowę, ręce i nogi. Ubrany był w skafander podobny do skafandrów ziemskich. Prawdopodobnie mógł swobodnie oddychać ziemskim powietrzem. To wszystko wskazywało, że jego ojczysta planeta jest taka sama jak Ziemia. Dlaczegóżby podobne warunki rozwoju nie mogły doprowadzić do podobnych rezultatów?…
Minęło pięćdziesiąt pięć minut!
…Jeszcze minuta!
Wokoło panowała taka cisza, że wszyscy wyraźnie usłyszeli, gdy w centralnym pawilonie, gdzie były zainstalowane urządzenia sterujące, ze szczękiem wyłączył się automat ochrony biologicznej.
Proces zakończył się.
Jeżeli przybysz zdjął z siebie skafander, a jeśli myślał logicznie, to powinien był to zrobić, to ani na zewnątrz, ani wewnątrz ciała nie zostało nic, co mogłoby zarazić powietrze w obserwatorium.
A jeśli nie zdjął skafandra?
Wtedy również nie groziło niebezpieczeństwo. Skafander został wysterylizowany. Na migi wytłumaczą gościowi, że należy go zdjąć i poddać się powtórnej operacji.
Nadeszła długo oczekiwana chwila!
Pobladły, choć pozornie spokojny, Legerier nacisnął guziczek.
Drzwi otworzyły się.
Każdy wyobrażał sobie gościa inaczej. Każdy rysował sobie w myśli jego twarz, taką jaką dyktowała mu jego własna fantazja. Wszyscy jednak oczekiwali, że zobaczą kosmonautę ubranego w strój przystosowany do lotów kosmicznych. Może nie w takim kombinezonie, jaki noszą ziemscy kosmonauci, może jego ubranie będzie miało nieprawdopodobny krój, może będzie miał najdziwniejsze rysy twarzy, najdziwniejszy kolor skóry!
Jednak to, co zobaczyli, przeszło najśmielsze oczekiwania.
Gość zdjął skafander, tak jak oczekiwali, domyślił się, że należy to zrobić.
O!..
Przybysza powitał ogólny okrzyk zdziwienia.