Читаем Desiderium Intimum полностью

On jest za blisko Voldemorta. Nie wiemy, czy naprawdę jest po naszej stronie. Mam

złe przeczucia. On cię może... wykorzystać.

Harry nie patrzył na nią. Wściekłość gotowała się w nim, wydzielając duszące

opary strachu.

- Boję się... że on cię może zwodzić, żeby w końcu oddać cię w ręce Voldemorta -

widząc mordercze spojrzenie, które posłał jej Harry, oblizała wargi i zaczęła do niego

przemawiać, jak do dziecka. - Pomyśl, Harry... dlaczego miałby się tak nagle tobą

zainteresować? Zawsze cię nienawidził. Co mogłoby tak raptownie zmienić jego

stosunek do ciebie?

Spojrzał na nią zdegustowany i przestraszony. Zawahał się.

Sam się nad tym zastanawiał. Snape rzeczywiście... tak nagle, wtedy, w

schowku... Od tej pory wszystko się zmieniło. Ale to przecież niemożliwe, żeby...

Nie! Jak ona mogła tak pomyśleć? Dlaczego mówi takie rzeczy? Tylko go dołuje.

Chce, żeby Harry przestał wierzyć Snape'owi i zakończył to. Taki jest jej cel!

Zniszczyć to, co pomiędzy nimi było. Jaka z niej przyjaciółka? Zamiast podnosić go

na duchu, pragnie tylko pogrążyć go w strachu i nieufności. Nie pozwoli jej na to!

Już otwierał usta, żeby ostro jej odpowiedzieć, ale ona była szybsza.

- Posłuchaj mnie, proszę, i zakończ to, dopóki jeszcze nie jest za późno.

Czy ona tego nie rozumiała? Już jest za późno...

- Nie mogę - zdołał w końcu wydusić. - Nic nie rozumiesz! Nie mogę tego zrobić!

- Musisz - powiedziała dobitnie, patrząc mu prosto w oczy. Wytrzymał to

spojrzenie, chociaż dużo go to kosztowało. Złość na nią przegoniła jego

wcześniejsze przerażenie.

- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy! - rzucił lodowatym głosem. - To mój wybór,

co i z kim robię. Jeżeli ryzykuję, to jest moja decyzja. Tylko moja!

Hermiona zmrużyła oczy i odsunęła się.

- W takim razie, nie pozostawiasz mi wyboru, Harry. Muszę powiedzieć o

wszystkim profesorowi Dumbledore'owi.

Harry poczuł się, jakby spadał w bardzo głęboką i ciemną przepaść. Głos uwiązł

mu w gardle.

- Nie możesz tego zrobić - zdołał w końcu wydusić.

- Muszę. To dla twojego dobra, Harry - twarz Gryfonki była niezwykle chłodna,

jakby podjęła już decyzję i nic nie mogło tego zmienić. Jednak jej oczy drżały. -

Zrozum...

- Nie możesz! - prawie krzyknął, czując, że brakuje mu tchu. Wściekłe uderzenia

serca czuł niemal w gardle.

- Wiem, że możesz mnie za to znienawidzić, ale przynajmniej będziesz

bezpieczny - jej głos załamał się nieznacznie, ale za wszelką cenę starała się, aby

brzmiał surowo i pewnie. - Nawet sobie nie wyobrażasz, jak wyglądałeś, kiedy cię

znaleźliśmy. Byłeś cały... - odetchnęła, by się uspokoić. - ...cały we krwi. Nie chcę, by to się kiedykolwiek powtórzyło. Nie przeżyłabym tego ponownie... - ukryła twarz w

dłoniach, a jej ramionami wstrząsnął szloch. - Nie wiesz, co wtedy przeżyliśmy.

Myśleliśmy, że ty... że już po tobie.

Harry patrzył na nią, oniemiały. Pojawił się w nim zalążek współczucia, ale strach i

gniew szybko się z nim uporały.

To nieważne, jak szlachetne pobudki nią kierowały... Chciała pozbawić go tego, o

co z taką zawziętością walczył przez długi czas. Nie pozwoli na to! Nie pozwoli, żeby

ktoś stanął pomiędzy nim, a Snape'em!

Nie miał pojęcia, co teraz powiedzieć. Musi być bardzo ostrożny. I delikatny.

Wepchnął złość pod dywan i pozwolił, żeby zalążek współczucia nieco się rozwinął.

- Dam sobie radę, Hermiono. Naprawdę nie musisz się o mnie martwić. - Zdawał

sobie sprawę, że to były puste słowa. Tak świetnie dawał sobie radę, że wylądował

nieprzytomny w szpitalu, z licznymi obrażeniami i złamaną ręką.

- Wydaje mi się, że Ron może mieć rację - powtórzyła, przecierając oczy i

próbując doprowadzić się do porządku. - Lepiej dmuchać na zimne. Nie pozwolę,

żeby Snape coś ci zrobił, Harry. Nawet, jeżeli będzie to oznaczało koniec naszej

przyjaźni.

- Nie - z jego ust wydobył się jęk. - Nie możesz, Hermiono! Proszę cię. Nie możesz

tego zrobić. On mi nic nie zrobi.

Hermiona potrząsnęła głową i wstała. W ostatniej chwili złapał zdrową ręką jej

dłoń. Spojrzał jej prosto w oczy.

- Hermiono, proszę... Może... - jego umysł pracował na najwyższych obrotach.

- ...może najpierw go sprawdzimy? Będę ostrożny, obiecuję - widział, jak jej oczy

mrużą się nieznacznie. Udało mu się wybić maleńką szczelinę w jej murze. Teraz

trzeba ją skutecznie, ale niezwykle ostrożnie poszerzyć. - Przecież da się na pewno

jakoś sprawdzić, czy można mu ufać... W końcu... gdyby chciał mnie oddać w ręce

Voldemorta, mógł zrobić to już dawno... - wyglądała, jakby rozważała tę hipotezę. -

Zaczekajmy jeszcze trochę. Znajdę sposób, żeby się tego dowiedzieć. Mogę... -

przez jego myśli przebiegło wspomnienie myślodsiewni należącej do Mistrza

Eliksirów, do której zajrzał w ubiegłym roku. - Może udałoby mi się zajrzeć do jego

myślodsiewni?

Widział, jak jej oczy rozszerzają się.

- Jesteś pewien, że udałoby ci się to zrobić? - zapytała. Pokiwał głową, chociaż

wcale nie był pewien. Więcej - wiedział, że nie będzie w stanie tego zrobić. Pamiętał,

co się wydarzyło ostatnim razem. Nie chciał stracić tego wszystkiego, co udało mu

się z takim wysiłkiem wywalczyć.

Chciał po prostu być ze Snape'em.

Перейти на страницу:

Похожие книги