Читаем Desiderium Intimum полностью

kruszy najtwardsze serca. Roztapia nawet najgrubszą, najtrwalszą powłokę lodu. -

Dumbledore odwrócił się powoli, spoglądając na Snape'a swoimi iskrzącymi oczami.

- A twoja powłoka, Severusie, była jedną z najwytrzymalszych, jakie znałem.

Nawet wpadający wprost do gabinetu grom nie uderzyłby w Severusa z taką siłą, z

jaką zrobiło to tych kilka wypowiedzianych cicho słów.

- Wiedziałeś? - zapytał słabym głosem, patrząc wprost w te chłodne, błękitne oczy i

mając wrażenie, że cały gabinet pogrążył się w ciemności, pozostawiając jedynie ich

dwóch.

- Co wiedziałem? Jak wchodził do Wielkiej Sali, a ty przerywałeś posiłek i nie mogłeś

oderwać od niego wzroku? Czy może jak twoje oczy rozjaśniały się, kiedy tylko o nim

wspominałem? Czy jak bardzo byłeś rozbity za każdym razem, kiedy leżał w

szpitalu? - W spojrzeniu Dumbledore'a nie było już iskier. Jedynie chłodna, ostra

stanowczość. - Może i jestem starym głupcem, Severusie, ale nie jestem ślepym

ignorantem. A miłość to nie jest coś, co można ukryć równie łatwo jak nienawiść czy

chęć zem...

- Zamilcz! - Słowa same wyrwały mu się z ust. Nie mógł słuchać, jak Dumbledore w

tak spokojny sposób obnaża jego słabość. Słabość, której nienawidził, a

jednocześnie pielęgnował w sobie niczym najdoskonalsze zjawisko. - Nie mam

zamiaru tego wysłuchiwać! - powiedział z odrazą, odwracając się plecami do

mężczyzny.

- A jednak mnie wysłuchasz, Severusie. - Głos dyrektora stał się ostrzejszy. - Wiem,

że nie darzysz mnie sympatią. Nie zdziwiłbym się nawet, gdybyś pragnął mojej

śmierci...

Severus odwrócił się gwałtownie, wbijając w Dumbledore'a pociemniałe z gniewu

spojrzenie:

- Dlaczego na to pozwoliłeś? Jaki miałeś w tym cel? - zapytał tak zajadle, jakby

pragnął jedynie kąsać.

Dyrektor odetchnął głęboko, opadł na fotel i spojrzał znad swoich okularów połówek

na stojącego przed nim mężczyznę.

- Z początku podejrzewałem, że mamy szpiega. Nie zajęło mi jednak dużo czasu, by

odkryć, że to właśnie ty, Severusie, działałeś na naszą niekorzyść. Zrozumiałem, że

robiłeś wszystko, żeby przybliżyć się do Czarnego Pana. Nie rozumiałem tylko,

dlaczego tak ci na tym zależało, że byłeś nawet gotów nas zdradzić, aby to osiągnąć.

- Dyrektor przerwał na chwilę, pocierając skronie. - Kiedy jednak Harry został

zaatakowany przez Draco, zauważyłem pewną zmianę w twoim zachowaniu. Twoja

reakcja na całe zajście była, delikatnie mówiąc... zdumiewająca. Zacząłem cię więc

uważnie obserwować i bardzo szybko odkryłem naturę tej zmiany. - Oczy

Dumbledore'a rozjaśnił delikatny błysk, a jego spojrzenie musnęło twarz Severusa z

czymś na kształt... zaintrygowania. - Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby ktoś miał

na ciebie tak ogromny wpływ, Severusie. Tylko dlatego nie przeciąłem tego od razu,

pomimo, iż każdy na moim miejscu zrobiłby to bez wahania. A kiedy poprosiłeś, bym

zatrzymał Harry'ego na święta w Hogwarcie... wtedy już wiedziałem, że to coś tak

potężnego, że nie mogło się równać z żadnym zaklęciem, przysięgą czy

pragnieniem. Tam, gdzie ja poległem, zwyciężyło coś znacznie silniejszego ode

mnie. Jak mógłbym z tym walczyć? Jak mógłbym próbować to przerwać? To zaszło

już zbyt daleko, znacznie dalej niż byłem w stanie sięgnąć. Mogłem tylko przyglądać

się, jak bardzo zmieniasz się pod wpływem Harry'ego i mieć nadzieję, że to uczucie

okaże się wystarczająco silne, by pokonać to, co w sobie nosiłeś. - Dyrektor

westchnął, marszcząc brwi i przyglądając się Severusowi badawczym spojrzeniem. -

Odkąd do mnie przybyłeś, próbowałem to ujarzmić, ale byłeś zbyt dziki, by mi się

podporządkować. Miałeś w sobie zbyt dużą ciemność, Severusie, zbyt wiele

gniewu... i wiedziałem, że tylko Harry posiada moc zdolną cię powstrzymać. Tylko on

mógł okiełznać twój gniew i przekształcić go w użyteczną broń. Broń, która będzie

walczyła po naszej stronie. Broń, której Czarny Pan nie posiada i nigdy posiadać nie

będzie. - Dumbledore pochylił się nieznacznie, a jego jasne oczy nabrały barwy

zasnutego chmurami nieba. - I udało mu się. Wdarł się do twojego serca niczym

cierń, którego wyrwanie grozi zbyt dużą utratą krwi, aby móc to przeżyć. Dzięki

Harry'emu, stanąłeś po naszej stronie. A mając cię w swych szeregach, mamy

szansę zwyciężyć.

Z każdym kolejnym słowem Severus miał wrażenie, jakby cała krew odpływała z jego

twarzy, pozostawiając jedynie wyjałowioną, odartą z obronnej powłoki, nagą skórę.

Nikt, kto spróbowałby go odsłonić w taki sposób, nie uszedłby z życiem. Nikt, poza

Dumbledore'em. Tym pozbawionym wszelkich skrupułów manipulatorem, który

poświęciłby każdego, byle tylko osiągnąć swój cel. Dla którego każdy przejaw

uczucia, nawet najpotężniejszego ze wszystkich, był jedynie środkiem to

zrealizowania zamierzenia. Który był w stanie wykorzystać nawet swoją

najdrogocenniejszą kartę, aby zwyciężyć, nie zważając na to, że w trakcie rozgrywki

mogła zostać zniszczona.

Severus rzucił się do przodu, opierając ręce na blacie i przybliżając twarz do

spokojnej twarzy dyrektora.

- Pław się w swym małym zwycięstwie, ty pomylony starcze - wysyczał, wkładając w

Перейти на страницу:

Похожие книги