Wypełniała go cisza. Cisza, która zdawała się iskrzyć.
Harry powoli otworzył oczy. I kiedy ujrzał przed sobą twarz Severusa, musiał się
zastanowić, czy jeszcze kiedykolwiek uda mu się zaczerpnąć tchu.
Mężczyzna wyglądał jak sparaliżowany. Jego przysłonięte gęstym cieniem oczy po
prostu wpatrywały się w przestrzeń znajdującą się gdzieś za Harrym, a twarz
przypominała wykutą z granitu maskę, za którą szaleje śmiercionośne tornado myśli.
Lecz zanim Harry zdążył dojść do siebie na tyle, by chociaż pomyśleć o tym, że
najlepszym w tej chwili wyjściem byłaby po prostu ślepa ucieczka przed siebie,
czarne oczy wyostrzyły się, a spojrzenie Severusa skupiło się na nim.
I Harry nie wiedział, jak nazwać to, co zobaczył w tych oczach, ale był przekonany,
że nie zapomni tego do końca życia.
Severus ruszył przed siebie niczym szarżująca w ataku bestia i w zaledwie trzech
krokach znalazł się przy Harrym, łapiąc go za koszulę i szarpiąc nim z tak gwałtowną
siłą, że Harry przez chwilę nie wiedział, gdzie podziała się podłoga.
- COŚ TY ZROBIŁ?! - ryknął mu prosto w twarz, potrząsając nim tak mocno, iż Harry
zaczął się niemal dusić. - Ty impulsywny, nieodpowiedzialny, bezrozumny idioto!
Masz pojęcie do czego doprowadziłeś?!
Harry złapał obiema dłońmi zaciskającą mu się na kołnierzu pięść Severusa,
próbując rozewrzeć jego palce i uwolnić się z uścisku.
- Puść mnie!
Jeszcze nigdy nie widział go w takim stanie. Policzki mężczyzny były zaczerwienione
w nieopisanej furii, oczy płonęły dziko, a chorobliwe spojrzenie, które w niego wbijał,
wydawało się być niemal obłąkańcze.
Wyglądał przerażająco.
Kolejnym szarpnięciem przyciągnął Harry'ego jeszcze bliżej do siebie i wysyczał mu
prosto w twarz:
- Co ty sobie wyobrażałeś? Celowo pokazałem ci te wspomnienia! Odebrałem ci
wszystko, żebyś przeżył, a nie po to, żebyś pchał się w jego ręce niczym bezwolna,
przeznaczona na rzeź owca! Zrobiłem wszystko, żebyś mnie znienawidził!
Znienawidził! A ty co zrobiłeś?! Podałeś mu się na srebrnej tacy! Ty przeklęty
smarkaczu!
Słowa Severusa trafiały głęboko, uderzając z nieokiełznaną siłą i rozdrapując to, co
Harry tak cierpliwie próbował zaleczyć przez kilka ostatnich tygodni. To on powinien
wrzeszczeć na Snape'a za wszystko, co mu zgotował! Za każdą chwilę bólu!
Czuł, jak niespodziewana wściekłość wylewa się z niego, zamieniając się w
nasączony gniewem, rozpaczliwy krzyk.
- A ty co zrobiłeś?! Chciałeś zginąć, żebym nigdy nie dowiedział się prawdy! Chciałeś
iść na śmierć i zostawić mnie z tym całym chaosem i nienawiścią! Chciałeś zostawić
mnie samego, ty cholerny draniu! - wykrzyczał, uderzając pięścią w klatkę piersiową
mężczyzny i wbijając paznokcie drugiej ręki w zaciskającą mu się na ubraniu dłoń, za
wszelką cenę próbując się uwolnić. Ale Snape nie pozwolił mu na to. Złapał go za
nadgarstek i niemal zmiażdżył mu go w uścisku, odciągając jego rękę na bok i
warcząc mu prosto w twarz:
- Taka była moja rola! Miałeś być bezpieczny! Ale ty jak zawsze musiałeś się
wpieprzyć i wszystko pokrzyżować! Jak jakiś narwany, bezrozumny głupiec, który
zawsze musi postawić na swoim! Skąd ci w ogóle przyszło do głowy, żeby napisać
do Niego list?! I to po tym wszystkim, co ci zgotowałem! Całkowicie postradałeś
rozum!
Harry czuł ból w ściskanej przez Severusa ręce, ale to jedynie podsycało w nim
wściekłość. Skoczył do przodu, wbijając płonące gniewem spojrzenie w czarne,
twarde i ostre niczym stal oczy naprzeciw.
- Nie mogłem pozwolić ci zginąć! Nie rozumiesz tego?!
- Nie, to ty nie rozumiesz! - przerwał mu mężczyzna, jeszcze bardziej wzmacniając
uścisk. - Jak mogłeś ukrywać przede mną coś takiego?! Co właściwie chciałeś
zrobić?! Wymknąć się po cichu z moich komnat i polecieć do Czarnego Pana bez ani
jednego słowa?! Przekroczyłeś wszelkie dopuszczalne granice! Zniszczyłeś
wszystko! Wszystko, co dla ciebie poświęciłem! Wszystko poszło na marne,
ponieważ jak zwykle musiałeś odegrać rolę pieprzonego bohatera, który ma za nic
swoje życie!
- Nie! Zrobiłem to, co uważałem za słuszne! Dla ciebie zrobiłbym wszystko! To była
moja decyzja, a ty nie masz prawa jej kwestionować, skoro sam postąpiłeś tak samo!
Do oczu Severusa napłynęła ciemność. Jeszcze gęstsza i bardziej niebezpieczna niż
do tej pory.
- Tak, i teraz tego żałuję. Gdybym wiedział, jak nisko cenisz swoje życie, zabrałbym
cię do niego bez wahania i uwolniłbym się od was obu raz na zawsze. - Uścisk stał
się tak silny, że Harry stracił na chwilę oddech, tonąc w mroku spojrzenia mężczyzny.
- Niech będzie przeklęty dzień, w którym pojawiłeś się w moim życiu.
Harry poczuł ukłucie. Tak przerażająco bolesne, że jego wolna ręka sama
powędrowała w górę, zamachnęła się i...
TRZASK!
Siła, którą Harry włożył w uderzenie, odwróciła twarz Severusa w bok, ukrywając ją
pod kurtyną włosów.
Zapadła cisza. Tak gęsta, jakby cały świat wstrzymał oddech.
Harry szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w mężczyznę, czując pieczenie w
dłoni, którą go spoliczkował.
Boże. Nie chciał tego zrobić. Nie chciał. Ale to był jedyny sposób, by... by przestał.