Severus już taki był. Kiedy czuł się zdradzony i zraniony, uderzał tak mocno i tak
zawzięcie, że zapominał o wszystkim, dopóki nie zniszczył i nie zmiażdżył tego, kto
wywołał w nim te... reakcje. I Harry o tym wiedział. Wiedział, że wszystko, co mówił
było nieprawdą, ale nawet nieprawdziwe słowa potrafią wypalić głębokie rany, gdy
wypowiadane są z takim przekonaniem...
Musiał to przerwać.
A teraz czuł się okropnie. Jakby coś ciężkiego wlało mu się do żołądka i zamieniło w
uwierający go kamień. I ten ciężar sprawił, że ledwie utrzymywał się na drżących
nogach.
Jego bijące gwałtownie serce zatrzymało się na chwilę, gdy Severus poruszył się,
powoli odwracając głowę z powrotem i Harry ujrzał jego spojrzenie.
Całkowicie niewzruszone. Przypominające zahartowaną w ogniu i lodzie stal.
- Nie rób tego, proszę... - Szept, który wydobył się z ust Harry'ego, nawet jemu
samemu wydał się zbyt głośny w otaczającej ich gęstej ciszy. - Pragnąłem jedynie,
żebyś wrócił cały i zdrowy. Tylko tyle.
- Milcz! - Severus nie wypowiedział tego głośno, ale nie musiał. Jego głos
przypominał ostrze. - Jeszcze jedno słowo, Potter, a zrobię coś, czego obaj
będziemy żałować.
Harry zagryzł wargę, ugodzony bezlitosnym tonem głosu mężczyzny. Czy naprawdę
jeszcze kilka chwil temu było pomiędzy nimi tak... dobrze? Czy to wszystko, co
wydarzyło się od wczorajszego wieczoru, nie było jedynie snem, stworzonym przez
jego umysł dla dodania sobie otuchy przed tym, co miało nastąpić?
Nie. To było prawdziwe. I właśnie dlatego czuł się teraz tak, jakby coś się w nim
rozsypywało, kiedy Severus patrzył na niego tym tnącym wzrokiem.
Ostrożnie... musi być ostrożny.
Powoli podniósł swoją drżącą dłoń i uniósł ją do twarzy Severusa, dotykając
zaczerwienionego policzka.
Każdy inny na jego miejscu już dawno skaleczyłby się tym ostrzem. Wprawnym,
bezwzględnym i zdolnym do przecięcia wszystkiego, co stanęło mu na drodze. I tylko
jedna dłoń mogła złapać to ostrze, nie cofając się przed zranieniem. Tylko jedna dłoń
mogła je utrzymać, nie obawiając się skaleczenia. I tylko ona mogła je uspokoić i
zmusić do zaprzestania walki.
Severus puścił koszulę Harry'ego i złapał jego dłoń, odsuwając ją od swojej twarzy.
- Zostaw mnie.
Harry zacisnął usta, czując bolesny ucisk w klatce piersiowej. Mężczyzna uwolnił
jego drugą rękę i odsunął się, wciąż obserwując go tym samym, niewzruszonym
wzrokiem. Powoli zrobił kilka kroków w tył i opadł na swój zielony fotel, wydając ciche
westchnienie. Oparł łokcie na kolanach, pochylając się do przodu i przyciskając
splecione dłonie do ust. Nieruchomy wzrok wbił w kominek i siedział tak przez kilka
chwil. Zupełnie bez słowa.
Harry podszedł do drugiego fotela. Czuł się tak, jakby stąpał po bardzo kruchym
lodzie, który w każdej chwili mógł załamać mu się pod stopami. I wiedział, że jeżeli to
nastąpi, to już nigdy nie uda mu się wydostać spod lodu i jedyne, co mu pozostanie,
to zimna, ciemna otchłań obojętności. Aż do samego końca.
Opadł na fotel i pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach, wplatając palce
we włosy i wpatrując się w swoje stopy.
- Przepraszam, że ci nie powiedziałem - zaczął cichym, złamanym głosem - ale kiedy
dowiedziałem się prawdy, było już za późno. Za późno na wszystko. - Westchnął i
oblizał wargi. Przez pewien czas panowała cisza, kiedy próbował dobrać
odpowiednie słowa. - Wiedziałem, że on będzie na mnie czekał. Jak miałem ci o tym
powiedzieć? Bałem się twojej reakcji - przerwał na chwilę, aby wziąć głęboki oddech,
chociaż ściśnięte gardło utrudniało mu to. - I kiedy poznałem prawdę... chciałem dać
nam minimalną szansę i spróbować z nim walczyć. I tak nie miałem nic do stracenia,
skoro nie mogę być z tobą. Ja... przepraszam.
Po tych słowach minimalnie uniósł głowę, aby spojrzeć na Severusa, ale mężczyzna
nadal siedział nieruchomo, wpatrując się w kominek, jakby nie dotarło do niego ani
jedno słowo, które wypowiedział Harry.
Kiedy w końcu się odezwał, jego głos był zachrypnięty i cichy.
- Przez cały czas... brakowało mi tylko tego jednego elementu. A okazało się, że to ty
jesteś tym elementem. - Ucichł na chwilę, kręcąc głową, jakby z niedowierzaniem. -
Naprawdę to zrobiłeś. Wysłałeś do Niego list. Ale... dlaczego? Skąd wiedziałeś?
Skąd miałeś pewność, że tam jestem? - Spojrzał na Harry'ego z oczekiwaniem.
Harry oblizał wargi i wziął głęboki oddech.
- Bardzo dobrze cię poznałem, Severusie - odparł cicho, patrząc mu prosto w oczy. -
Wiedziałem, że kiedy dostaniesz wezwanie, od razu do niego pójdziesz. Nigdy nie
zostałbyś w Hogwarcie, ukrywając się przed Voldemortem jak szczur w piwnicy.
Każdy Ślizgon wspierający Voldemorta odwróciłby się od ciebie, a ty nie pozwoliłbyś
na utratę swojej pozycji i szacunku w ich oczach. Nie jesteś też osobą, która ucieka i
nigdy byś tego nie zrobił. Zawsze stawiasz czoła niebezpieczeństwu. Nie umiałbyś
żyć, ciągle oglądając się przez ramię i do końca życia się ukrywając. Powrót do
Hogwartu i kontynuowanie misji także nie wchodziły w grę. Nie po tym, kiedy
całkowicie straciłeś moje zaufanie. Nie mógłbyś już go odbudować i Voldemort