uśmiech. W tej samej chwili Harry mruknął coś niezrozumiale i przekręcił się na bok,
przyciągając rękę Snape'a do swojej twarzy i przytulając się do niej.
Severus znieruchomiał. Mógł wyciągnąć rękę. Mógł ją po prostu wyciągnąć i odejść.
Dlaczego więc tego nie zrobił, a zamiast tego po prostu siedział jak ogłuszony,
pochłaniając spojrzeniem twarz Harry'ego, jakby wciąż nie mógł się nią nasycić?
Głupiec...
***
Niepotrzebnie to zrobił.
Wiedział to od razu, kiedy poczuł na sobie pierwsze, dłuższe spojrzenie Pottera w
Wielkiej Sali. A kiedy poczuł dwa kolejne, podczas lekcji, wiedział, że popełnił błąd.
Błąd, który mógł go kosztować bardzo wiele.
Twarz Harry'ego zmieniła się. Nie była już tak samo nieprzystępna, zamknięta i
nieczytelna, jak wcześniej. Zaczął się otwierać. Coś wydarzyło się tamtej nocy, którą
Severus przy nim spędził. Ale przecież Potter nie mógł tego pamiętać. Spał tak
mocno, że tylko cienka granica dzieliła go od śpiączki. Jak to się stało? Dlaczego
jego maska zaczęła pękać?
Severus widział to, widział wzrok, którym Harry zaczął go obdarzać, i czuł, jak
wściekłość na samego siebie niemal wypala mu przełyk.
Czy Czarny Pan już wie? Czy obserwatorzy mogli odnieść jakiekolwiek wrażenie, że
nie są to już te same pełne pogardy, zimne spojrzenia, co wcześniej? Że coś się w
nich zmieniło? Że wkradło się do nich... wahanie? Jakby coś go nagle otrzeźwiło, z
jego oczu opadła przysłaniająca wszystko zasłona nienawiści i zaczął się...
zastanawiać.
Do jasnej cholery, gdyby Severus zginął, nic takiego nie miałoby miejsca! Potter nie
miałby z nim żadnego kontaktu, nie zacząłby się otwierać i wciąż czułby do niego
jedynie obrzydzenie! Nie byłby w niebezpieczeństwie... a przynajmniej nie w takim, w
jakim może znaleźć się teraz, jeśli Czarny Pan uzna, że pozostała w nim jakakolwiek
iskierka, którą wystarczy tylko rozdmuchać.
Severus zaczął łapać się już nawet na tym, że co jakiś czas nerwowo podwijał rękaw
i spoglądał na Mroczny Znak, w każdej chwili spodziewając się wezwania... Co wtedy
zrobi? Co zrobi, gdy Czarny Pan wezwie go i każe mu doprowadzić plan do końca?
Powie mu, żeby poszedł do diabła.
Na jego wargi wypłynął gorzki uśmiech. Sięgnął po wypełnioną bursztynowym
płynem szklankę i odchylił się w fotelu, przysuwając ją do ust, ale w tym samym
momencie jego dłoń znieruchomiała, a ciało przeszył zimny dreszcz, kiedy nagle
poczuł ciepło w wewnętrznej kieszeni szaty.
Odstawił szklankę tak gwałtownie, że połowę niemal wylał. Sięgnął do kieszeni i wyjął
z niej kamień. Kamień, który już nigdy nie powinien się rozjarzyć...
W środku lśniła wiadomość:
Możesz po mnie przyjść. Zwołaj swoich kumpli Śmierciożerców. Nie jestem teraz w
stanie nawet unieść różdżki, więc będziesz miał ułatwione zadanie. No chodź!
Przyjdź po mnie!
Oczy Severusa rozszerzyły się. Przestrzeń wypełnił oślepiający rozbłysk, po którym
nadszedł przenikliwy mrok. Jasność i ciemność zaczęły migotać w szalonym tańcu,
odbijając się we wpatrzonych w kamień oczach Severusa.
Tego właśnie się obawiał...
Jego ciało zareagowało samoczynnie, podrywając się z fotela. Dłoń zacisnęła się na
kamieniu.
Gdzie jesteś, Potter?
Drzwi zamknęły się z głośnym trzaskiem i kiedy Severus otrzymał wiadomość
zwrotną, był już w połowie korytarza.
*
Tak jak się tego spodziewał...
Potter był kompletnie pijany. Severus znalazł go w Świńskim Łbie, ledwie
trzymającego się na nogach i zupełnie nie zdającego sobie sprawy z tego, na jak
wielkie niebezpieczeństwo się naraził, przychodząc tutaj. Na jak wielkie
niebezpieczeństwo naraził ich obu. Gdyby ktokolwiek ich tutaj razem zobaczył, to
byłby koniec...
Wprost nie mógł uwierzyć, jak lekkomyślnie zachował się Potter. Doprowadził do
tego, że Severus musiał tu za nim przyjść, wyciągnąć go siłą z tej speluny i
aportować się z nim przed bramą zamku. Przyciskając go do siebie. Tak mocno, że
niemal wyczuwał szaleńcze bicie jego serca. Mając go tak blisko siebie... po raz
pierwszy od...
Dość!
Puścił go i odsunął się niemal od razu, kiedy tylko poczuł pod stopami przysypaną
śniegiem ziemię. Chłopak zachwiał się, pozbawiony podpory, i poderwał głowę,
spoglądając na niego zamglonym wzrokiem.
Severus wstrzymał oddech.
Znowu widział te oczy... z tak bliska... i znowu zobaczył w nich to... te emocje,
których już nigdy nie powinien ujrzeć...
I w tej samej chwili wydarzyło się coś, czego Severus się nie spodziewał.
Potter uniósł dłoń, próbując dotknąć jego twarzy...
Severus zareagował błyskawicznie. Odtrącił ją brutalnie i odsunął się od niego,
przeszywając go lodowatym spojrzeniem, chociaż coś na samym dnie jego duszy
spalało się, wydając z siebie wrzask agonii. Szczególnie, kiedy oczy Pottera
rozszerzyły się i ponownie wypełniły... tym wszystkim, co Severus ujrzał w nich
wtedy, kiedy Harry wyszedł z jego myślodsiewni. Tym wszystkim, czego już nigdy
więcej miał nie widzieć... ponieważ tarcza, którą wtedy osłaniał się przed gradem
ciosów, była już tak zniszczona, że nie nadawała się do niczego i wystarczyło nawet
niewielkie uderzenie, aby przebić ją na wylot...