Pokonanie wszystkich, przez których jego życie wygląda tak, jak wygląda. Do tego
dążył przez cały czas. Do tego sprowadzał się każdy jego krok. I nie pozwoli, by
teraz, kiedy już niemal to osiągnął, zostało mu to odebrane.
Sięgnął po fiolkę i napełnił ją eliksirem, a następnie zakorkował ją i zacisnął w dłoni, przyglądając jej się z zaciętym wyrazem twarzy.
Czas na ostateczny krok.
***
Poczekał, aż Potter wyjdzie z biblioteki, i ruszył za nim, odnosząc dziwne wrażenie,
jakby z każdym krokiem zbliżał się do przepaści...
Musiał złapać go sam ma sam. Okazja wydawała się idealna, kiedy zrozumiał, że
Potter kieruje się do Pokoju Życzeń. Miał zamiar wejść tam za nim, porozmawiać z
nim i... doprowadzić sprawy do końca.
A teraz stał po prostu jak głupiec, wpatrując się z niedowierzaniem we wnętrze
Pokoju Życzeń, we wnętrze własnego salonu i pozwalając na to, aby drzwi
zatrzasnęły mu się przed nosem. Pozwalając na to, aby chłód wypełnił się ciepłem, a
czająca się w kątach ciemność rozjaśniła się.
A więc to tutaj Potter przychodził, kiedy musiał przebywać na "szlabanie". Tutaj stworzył sobie namiastkę jego komnat, schronienie, w którym czuł się
najbezpieczniej. To tutaj pragnął żyć, pomimo tego, jak bardzo się od siebie oddalili.
To tutaj otaczał się wspomnieniami, zadręczał się nimi, zamiast próbować się od nich
uwolnić.
Wciąż był mu tak oddany... po tym wszystkim, co Severus mu zrobił, jak go
potraktował, jak wiele ciosów mu zadał... wciąż nie wyobrażał sobie istnienia bez
niego.
Wciąż szukał drogi powrotnej do niego. Niczym porzucony z daleka od domu
szczeniak. Wciąż chciał być jego.
To przypominało iskry. Rozsypało się po jego ciele, kumulując się w klatce piersiowej
i rozgrzewając ją do tego stopnia, iż przez chwilę zapomniał o oddychaniu. Jego
dłonie zacisnęły się mimowolnie w nieopanowanym, gwałtownym pragnieniu
wypełnienia ich tym, czego nie mogły dotknąć, nie mogły mieć... Ale opanował się
szybko. Rozprostował palce i wziął głęboki oddech.
Zaczeka z tym. Ma przecież jeszcze niemal cały tydzień na podjęcie ostatecznego
kroku. Nie musi tego robić teraz.
Zrobi to wtedy, kiedy będzie na to gotowy. Kiedy nie pozostanie już nic, poza drogą
naprzód.
Odwrócił się i, z powiewającą za nim peleryną, zniknął w ciemnościach
opustoszałego korytarza.
***
Kilka kolejnych dni minęło niemalże błyskawicznie. Jakby czas uciekał mu przez
palce. Czasami widywał Pottera na posiłkach, czasami na korytarzach. I coraz mniej
czasu spędzał we własnych komnatach. Sprawdzał wypracowania w klasach, robił
obchody i wracał późnymi wieczorami. A kiedy tylko wchodził do swych komnat, czuł
tam obecność Harry'ego wyzierającą z każdego kąta, słyszał jego śmiech utrwalony
w ścianach, widział jego zielone oczy odbijające się w lustrze i musiał od razu
wychodzić.
Być może popadał w szaleństwo...
*
Tej nocy miał sen erotyczny.
Potter dyszał mu w szyję. Nagi i lśniący od potu nabijał się na jego penisa, drżąc przy
każdym pchnięciu, a Severus wsuwał się w niego całym sobą, zaciskając na nim swe
dłonie, na jego gorącej skórze, na jego wilgotnych włosach i odczuwając każde
pchnięcie jako eksplozję mocy, rozlewającą się po jego wnętrzu płynnym ogniem. I
wśród ochrypłych okrzyków i nieprzytomnego skamlenia, Harry szeptał mu wprost do
ucha:
"Już zawsze będziesz we mnie. Każdego dnia, każdej nocy. Zawsze."
"Nie. To już ostatni raz. Nie mamy więcej czasu.", odpowiadał Severus, a wtedy Harry odchylał głowę, uśmiechał się do niego i patrząc mu prosto w oczy,
wypowiadał miękkim głosem:
"Severusie, przecież wiesz, że nigdy się ode mnie nie uwolnisz..."
Severus obudził się pokryty spermą i zlany potem. I przez chwilę po prostu leżał bez
ruchu, dysząc ciężko i szeroko otwartymi oczami wpatrując się w sufit, dopóki nie
nadeszło opanowanie, a wraz z nim napływająca do gardła gorycz.
Ten sen wystarczająco wytrącił go z równowagi, aby cały dzień jawił mu się jako
niekończący się koszmar, i nie sądził, że spotka go dzisiaj coś jeszcze gorszego.
A jednak.
Severus niemal dostał furii, kiedy dowiedział się od Dumbledore'a, że ten bezmyślny
smarkacz uczy się po nocach Czarnej Magi . Jakby już nie wystarczająco jasno
wytłumaczył mu, do czego może go to doprowadzić. Czarna Magia potrafiła
zniszczyć każdego, a kiedy już raz wpadło się w jej szpony, nie było żadnej ucieczki.
Zagnieżdżała się w duszy jak robak, pożerając powoli każdą pozytywną emocję i
pozostawiając jedynie trawiący wszystko mroczny głód, który wciąż domagał się
pożywienia i nigdy nie mógł zostać zaspokojony do końca.
Nie pozwoli, by Potter stał się jej ofiarą. Dumbledore może sobie pieprzyć o własnym
wyborze, ale Potter nie potrafi go dokonać. Choćby nie wiadomo jak doświadczony i
dorosły sam się sobie wydawał, to wciąż był tylko naiwnym, kierującym się emocjami
dzieciakiem, który został pozostawiony samemu sobie i przez całe życie musiał
podejmować decyzje, do których nie dorósł, nie mając przy sobie nikogo, kto
podjąłby je za niego, kto pokierowałby nim i zdjął z niego część odpowiedzialności.
Inni mogli sobie dokonywać tych wyborów, mogli nawet skakać z wieży