Rozpalał i mroził jednocześnie. Trawił niczym pożoga i otulał blaskiem niczym
delikatne ciepło kominka. I pozostawił po sobie jedynie... uczucie głębokiego
niepokoju.
***
Severus słyszał otwierające się drzwi i niepewne kroki Harry'ego. Nie wiedział,
dlaczego zgodził się na to spotkanie, ale Potter wydawał się być naprawdę
zdeterminowany, aby przyjść do niego właśnie dzisiaj, zakłócając jego coroczny
rytuał spędzania swych urodzin przy kilku butelkach whisky.
Napełnił swoją szklankę i odstawił butelkę na blat, zastanawiając się, dlaczego Potter
się zatrzymał.
- Zamierzasz tak tam stać? - zapytał, biorąc do ręki szklankę i jednocześnie
odwracając się do Harry'ego. - Czy może w końcu usią... - Severus urwał, kiedy jego
spojrzenie padło na chłopaka.
Powietrze wypełniło się iskrami, niemal całkowicie obejmując Pottera... stojącego w
drzwiach jego salonu w ciemnych, eleganckich, opinających biodra spodniach, w
kruczoczarnej koszuli, rozpiętej pod szyją, w zielonym krawacie, przy którym jego
oczy wydawały się być niemal szmaragdowe...
Severus poczuł, jak coś gorącego pełznie w jego wnętrzu, ogarniając powoli całe
ciało. Nie był w stanie oderwać od niego wzroku. A chłopak po prostu stał...
najwidoczniej zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego... jakie wrażenie wywołał.
Palce Snape'a zbielały od zaciskania się na szklance, kiedy obserwował, jak Harry
podchodzi do fotela, a potem odwraca się w jego stronę, trzymając w dłoniach jakąś
paczkę i... zaczyna do niego podchodzić. Z tym niepewnym, zagubionym wyrazem
twarzy... I Severus wiedział, że Potter robił to specjalnie. Udawał niewinnego, a tak
naprawdę celowo nęcił go i kusił...
Iskry zniknęły, zamieniając się w krwistą czerwień, spływającą po ścianach, która
zalewała jego skórę i oczy, mącąc mu wzrok...
Chłopak zatrzymał się i wyciągnął przed siebie paczkę. Do nozdrzy Severusa wdarł
się ten okropnie słodki zapach wanilii i czekolady... Jego wzrok mimowolnie ześliznął
się na rozpięty kołnierzyk i odsłoniętą szyję... Poczuł, że zaschło mu w ustach. Był
tak twardy, że jego penis niemal przebijał się przez materiał spodni.
Potter coś do niego powiedział, ale do Severusa nic już nie docierało. Usłyszał tylko
trzask rozbijanego szkła i jego usta już były na nim. Już wbijał wargi w tą ciepłą,
gładką skórę, ugniatając dłońmi ramię i pośladki, pragnąc je zmiażdżyć w uścisku,
pochłonąć go całego... pragnąc zsunąć z niego spodnie, rozszerzyć pośladki i
zagłębić się w ten gorący, ciasny tunel... a potem pieprzyć go i pieprzyc i patrzeć, jak wije się pod nim, jęcząc i skamląc, jak błaga o litość, jak błaga o więcej, a potem
spuścić się w nim, wypełniając go swą gorącą spermą, naznaczając go sobą,
plugawiąc jego niewinność, a potem patrzeć, jak leży drżący, zbrukany, z sennym,
nieprzytomnym uśmiechem... i pochylić się do niego, szepcząc mu wprost do ucha,
jakim jest małym, nieznośnym złośliwcem, że doprowadził go do takiego stanu...
- Nie, zaczekaj! - Przez pulsujący szum w głowie Severusa przebił się głos Harry'ego,
ale mężczyzna nie miał zamiaru na nic czekać. Musi go mieć. Teraz! Zaraz!
Odtrącił próbujące go powstrzymać dłonie i drżącymi z niecierpliwości palcami zaczął
rozpinać jego spodnie, ani na chwilę nie przestając ssać i kąsać rozgrzanej szyi.
Długi jęk, który wydobył się z ust chłopaka, sprawił, że czerwień przeszła już niemal
w purpurę.
- Czekaj... - wydyszał z trudem Harry. - Mam dla ciebie... inny prezent, który... na
pewno ci się spodoba.
*
Płomienie strzelały i buzowały, przypominając szalejące piekło, w którym wszystko
się topiło. A pośród nich, na przykrytym czarną narzutą łóżku siedział... Potter.
Napięty niczym struna, nagi i gładki, z rozłożonymi szeroko nogami i szczupłą dłonią
zaciśniętą na swoim naprężonym penisie. Zielony, zawiązany na szyi krawat kołysał
się miarowo w rytmie, w którym poruszał dłonią... Severus doskonale widział, jak
napletek przesuwa się pod jego palcami, odsłaniając wilgotną, zaczerwienioną
główkę, by po chwili zniknąć w ciepłym tunelu dłoni... jak smukłe uda drżą, pokryte
kropelkami perłowego potu, a twarz jaśnieje, pogrążona w agoni przyjemności...
Zielone, błyszczące gorączkową determinacją oczy wbijały się w niego zza
zaparowanych okularów... wpółotwarte, wilgotne usta dyszały ciężko, wyrzucając z
siebie głośne, przepełnione rozkoszą jęki...
Severus widział już w swym długim życiu wiele, ale czegoś równie olśniewającego...
nigdy.
I pomyśleć, że cały ten pokaz był przeznaczony jedynie dla jego oczu... że Potter
robił to tylko dla niego...
Nikt nie może tego zobaczyć! Nie pozwoli, by Czarny Pan dotknął tego wspomnienia
swoimi obleśnymi palcami, by je zbezcześcił. Będzie musiał je ukryć. Tak głęboko, by
nigdy go nie odnalazł.
Zachowa je tylko dla siebie. A potem będzie je odtwarzał. Wciąż i wciąż od nowa.
Bez końca.
***
Severus zmarszczył brwi, starając się nie wpatrywać zbyt otwarcie w siedzącego
przy stole Gryfonów Pottera i... i tę rudą dziewuchę, która bez przerwy pochylała się
do niego i coś mu szeptała z przejęciem. Po co w ogóle się do niego przysiadła? Cóż
za sekrety chciała z nim dzielić?