Читаем Desiderium Intimum полностью

- Dziękuję, że mnie pan wysłuchał, panie dyrektorze."

Harry uśmiechnął się do siebie mimowolnie.

Nie. Wiedział, że nigdy, przenigdy nikomu o tym nie wspomni. Umarłby ze wstydu.

Ten wstyd ciążył mu w każdej sytuacji, przytłaczając go swym ciężarem i nie

pozwalając zapomnieć.

Harry nienawidził siebie za to, że wypił wtedy ten eliksir. Nienawidził siebie za to,

jak działał na niego Snape. Nienawidził siebie za świadomość, że wtedy, w schowku

zrobiłby dla Snape'a wszystko. Zrobiłby każdą rzecz, o jaką Mistrz Eliksirów by go

poprosił. I nienawidził Snape'a za to, że drań doskonale o tym wiedział. Nienawidził

go za jego pewność siebie. Ale to Harry dał mu tę pewność.

Bał się też. Bał się, ponieważ Mistrz Eliksirów wiedział o pragnieniach Harry'ego

Pottera. Bał się, ponieważ to dawało Snape'owi władzę nad Harrym, a ten człowiek

był zdolny do wszystkiego. A Harry sam mu dał tę władzę. Bał się, do czego Snape

mógł ją wykorzystać.

Harry przeklinał siebie samego i wszystko, co doprowadziło go do punktu, w

którym się teraz znajduje.

Niech będzie przeklęta chwila, kiedy wziąłem do ust ten przeklęty eliksir i

odkryłem w sobie te przeklęte pragnienia!

Kiedy wrócił wczoraj wieczorem do dormitorium, wszyscy już spali. Pamiętał

zapach spermy Mistrza Eliksirów, który wciąż czuł na sobie, a którego nie udało mu

się zmyć w łazience. Czuł się brudny, upokorzony i zdeptany, ale druga połówka jego

serca wyśpiewywała serenady radości. Dostał to, czego tak bardzo pragnął. Może

nie wyglądało to, tak, jak w jego marzeniach, ale to na pewno dopiero początek.

Snape nie może przecież wiecznie udawać, że nic do Harry'ego nie czuje. Przecież

widział wtedy to płonące spojrzenie czarnych oczu...

Zadrżał, przypominając sobie chłodną dłoń poruszającą się na jego penisie, która

doprowadziła go do najwspanialszego orgazmu w jego życiu. To zupełnie co innego,

niż robienie tego samemu...

- Harry! Harry! - głos Hermiony przedarł się przez myśli Harry'ego.

- Przestań wreszcie "harrować"! - warknął Gryfon. - Co? - dodał, widząc wyrzut w oczach przyjaciółki. Był zły, że Hermiona wciąż go nagabuje i nie pozwala mu

spokojnie pomyśleć.

- Co się z tobą dzieje? - fuknęła Hermiona robiąc obrażona minę.

- Przecież mówię, że nic! Przestań się mnie wreszcie czepiać i zostaw mnie w

spokoju! - syknął Harry, odsuwając ze złością talerz i podnosząc się gwałtownie z

miejsca.

Chciał zostać sam.

Widział, że Ron otworzył szeroko oczy, zaskoczony nagłym wybuchem swego

przyjaciela i chciał coś powiedzieć, ale jego pełne usta nie pozwoliły mu na to.

- Idę uprzątnąć resztę schowków - powiedział gniewnie Harry, odwracając się

plecami do przyjaciół i ruszając w stronę wyjścia. Nie obchodziło go, czy się na niego

obrażą, czy nie. Nawet nie czekał na protesty Hermiony. Czuł na sobie

odprowadzające go spojrzenia części uczniów, wśród których było również

intensywne spojrzenie Draco Malfoya, jednak teraz nie był w stanie zwracać na to

uwagi.

Szedł szybko korytarzami, roztrzęsiony i zdenerwowany. Nie rozumiał, skąd brały

się u niego te pokłady agresji, które ostatnio wyrzucał z siebie w ilościach zdolnych

zatopić cały korytarz. Potrzebował samotności, żeby to wszystko spokojnie

przemyśleć.

Nie interesowało go zwycięstwo Armat we wczorajszym meczu, o którym przez

cały czas opowiadał mu Ron. Nie miał ochoty słuchać o stercie prac domowych, o

której Hermiona cały czas mu przypominała i zamęczała go, żeby pospieszył się ze

sprzątaniem, bo nic nie zdąży na jutro odrobić. Nic go nie interesowało. Wszystko

nagle zostało zepchnięte na dalszy plan. Najważniejsze było teraz dla niego to, co

wydarzyło się wczoraj wieczorem w małym, zatęchłym schowku w zimnych,

mrocznych lochach Hogwartu. Chciał teraz myśleć tylko o tym. Tylko o tym potrafił

teraz myśleć.

Czuł, że jego życie diametralnie się teraz zmieni. Nie wiedział dokładnie na czym

ta zmiana miała polegać, ale na pewno nie będzie to dla niego ten sam Hogwart, co

wcześniej. Wszystko, na co spojrzał nosiło teraz dla niego znamię jego obsesji

Severusem Snape'em.

Nie był w stanie dokończyć wczoraj sprzątania tego schowka. Po prostu nie

potrafił się na tym skupić. Zdruzgotany i zszokowany opuścił schowek, powlókł się

prosto do łazienki i siedział tam tak długo, dopóki nie upewnił się, że wszyscy już

poszli spać.

Już nigdy nie wróci do tego miejsca, które było świadkiem jego całkowitego

upokorzenia i jednocześnie największej ekstazy. Wiedział, że Filch będzie na niego

wściekły, ale nikt go tam nie zaciągnie, nawet siłą.

Został mu jednak jeszcze jeden schowek w dolnej części zamku, najbliżej komnat

Ślizgonów. Całe szczęście, że odnoga, w której się znajdował prowadziła daleko od

gabinetu Snape'a. Jednak Gryfon cały czas odczuwał niepokój. Był w takim stanie,

że gdyby spotkał dzisiaj Snape'a na korytarzu, mógłby uciec z krzykiem, albo - co

gorsza - zemdleć z przerażenia.

Kiedy Harry, zamyślony schodził do lochów, przypomniał sobie, że nie zabrał

Перейти на страницу:

Похожие книги