przyjemności, że roztopi się od żaru, który ogarnął całe jego ciało i rozpalił mięśnie,
że, niczym wosk, rozpłynie się, przylgnie do podłogi i nic nie będzie w stanie go od
niej oderwać. Całkowicie zatracił się w rozkoszy i potrzebował kilku sekund, aby
dojść do siebie. Nawet nie zauważył, kiedy mężczyzna puścił jego głowę. Otworzył
załzawione oczy i spojrzał na przypatrującego mu się z zachwytem Severusa. Przez
ułamek sekundy miał wrażenie, że nie istnieje nic poza tą chwilą, że nic, absolutnie
nic nie jest ważne.
Chciał znowu to usłyszeć! Ten cudowny, głęboki jęk Severusa. Teraz miał wolne obie
dłonie, więc owinął je wokół twardego jak stal członka mężczyzny i zaczął go pieścić
językiem z nienasyconą zachłannością. Wsuwał go głęboko w usta, podrażniając
zębami, co doprowadzało do tego, że Severus, jakby przeszytym nagłym prądem,
sztywniał cały. Pomruki i jęki zlały się już w jeden, pełen satysfakcji odgłos. Poczuł,
jak mężczyzna ponownie łapie go za włosy i mocno napiera na jego głowę, tak jakby
coraz bardziej tracił nad sobą kontrolę. Pragnął jeszcze silniejszych, jeszcze
intensywniejszych doznań i Harry to wyczuwał.
I dał mu je.
Nabrał tchu i postarał się rozluźnić, po czym wsunął pulsujący członek głęboko do
gardła, powoli zanurzając go w swoich ustach. W tym samym momencie poczuł, jak
dłoń Snape'a konwulsyjnie zacisnęła się w jego włosach i naparła na niego z
gwałtowną, nieposkromioną siłą. Penis zagłębił się w jego gardło aż po same jądra, a
z ust mężczyzny wyrwał się długi, zachrypnięty jęk dzikiej, trudnej do wyobrażenia
rozkoszy. Przycisnął jego głowę jeszcze mocniej. Harry stracił oddech, a w oczach
zakręciły mu się łzy. Szarpnął się, wysuwając erekcję ze swego gardła, i kiedy mu się
to udało poczuł, że jego usta wypełniają się gorącą spermą Severusa o cierpkim,
słonym smaku. Snape pociągnął go brutalnie za włosy i doszedł w jego usta, jęcząc
ochryple i sapiąc ciężko, jakby rozkosz, która ogarnęła go całego, napinając mięśnie
jak postronki, eksplodowała w nim i echo tego wybuchu ulatywało teraz przez otwarte
w niemym krzyku usta.
Harry'emu z trudem udało się zaczerpnąć tchu, kiedy ciepłe nasienie zaczęło
spływać w jego gardło. Dopiero kiedy przełknął wszystko, a zaczerwieniony i wilgotny
penis Mistrza Eliksirów wysunął się z jego ust, mógł odetchnąć głęboko. Dyszał
równie ciężko, jak Severus. Jego gardło płonęło, tak samo jak skóra i twarz, a serce
już dawno wyskoczyło z piersi. Przez załzawione oczy i zaparowane okulary
zobaczył, jak Snape szybko zapina rozporek. Spojrzał na twarz mężczyzny i
dostrzegł, że nadal ma zamknięte oczy i otwarte usta. Wciąż sapał i dyszał, jakby nie
mógł dojść do siebie. Na wiecznie bladych policzkach igrał delikatny rumieniec -
dowód burzy, która przetoczyła się przez jego ciało i umysł, doprowadzając go
niemal do delirium.
Harry uśmiechnął się do siebie.
"To dzięki mnie" - pomyślał z satysfakcją. - "To ja do tego doprowadziłem."
Pomimo tego, że gardło bolało go tak bardzo, iż wydawało mu się, że stracił głos i
mimo że ledwie mógł oddychać, czuł się niewyobrażalnie szczęśliwy.
Doprowadził się do porządku, po czym oparł dłonie na kolanach Snape'a i podciągnął
się. Kiedy wstał, nogi ugięły się pod nim. Nie wahając się ani przez chwilę, wdrapał
się na kolana Mistrza Eliksirów, wykorzystując jego chwilowe upojenie, i usiadł na
nich okrakiem, obejmując go za szyję, kładąc głowę na jego ramieniu i wtulając twarz
w obojczyk. Słyszał przy uchu ciężki oddech Severusa, który wciąż wracał do siebie.
Czuł na plecach bijące od kominka ciepło. Odgłos trzaskającego ognia uspokajał go.
Żaden z nich nic nie powiedział. Nie było takiej potrzeby. Nie pozostało nic do
dodania.
Klatka piersiowa Severusa unosiła się i opadała coraz wolniej, kołysząc się łagodnie.
Harry zamknął oczy i przylgnął do niego jeszcze mocniej, pragnąc zostać w takiej
pozycji już na zawsze. Tak blisko, ciepło...
Wszystko zaczęło się powoli rozpływać, przykryte napierającą zewsząd ciemnością,
jakby rozciągała nad światem miękką, przytulną narzutę, okrywając go szczelnie
ciepłym kocem ciszy. Harry pozwolił się jej otulić i pogrążył się w przyjemnym,
słodkim śnie.
*
Harry skręcił szybko, unikając zderzenia z nadlatującym tłuczkiem. Trybuny pod nim
falowały. Słyszał krzyki kolegów z drużyny, ale świst wiatru w uszach skutecznie
hamował docierające do niego dźwięki. Starał się wypatrzeć złotego znicza, który
kilka razy mignął mu gdzieś na obrzeżach boiska, ale za każdym razem znikał równie
szybko, jak się pojawiał. Na dodatek Cho przez cały czas siedziała mu na ogonie.
Obrzucił spojrzeniem kolorowe trybuny, boisko, obręcze, przy których toczyła się
zacięta walka.
Jest! Dostrzegł błysk! Na samym środku boiska, kilkanaście metrów nad ziemią.
Skierował Błyskawicę w tamtą stronę, modląc się w duchu, by Cho nie zauważyła
jego zrywu. Pochylił się nisko nad trzonkiem. I wtedy poczuł dziwny nacisk w
okolicach swojego tyłka. Coś zaczęło go uwierać i gładko wśliznęło się do jego
wnętrza. Jęknął, czując niewyobrażalną przyjemność, która pojawiła się wraz z tym